Cyberataki na strony rządowe Ukrainy. Jest odpowiedź Kremla
W środę biuro prasowe Kremla zaprzeczyło zarzutom, jakoby to służby rosyjskie miały stać za cyberatakami na strony internetowe dwóch ukraińskich banków i Ministerstwa Obrony i Sił Zbrojnych Ukrainy. "Władze rosyjskie nie są zaskoczone, że Kijów oskarża o nie Moskwę" - zacytowano w jednym z komunikatów zagranicznej agencji.
16.02.2022 | aktual.: 16.02.2022 20:30
We wtorek miał miejsce kolejny, potężny atak na ukraińskie strony internetowe. Przez kilka godzin niedostępne były witryny internetowe co najmniej dwóch państwowych banków Ukrainy, zhakowano też stronę resortu obrony i sił zbrojnych. Przez zaistniałą sytuację m.in. klienci wyżej wymienionych banków nie mogli dokonywać transakcji i korzystać z isług bankowości elektronicznej.
Władze Ukrainy nie podały kto dokładnie stoi za cyberatakami, jednak wiele przesłanek wskazuje na to, że odpowiedzialne za to są służby rosyjskie. - Taki atak nigdy wcześniej się nie zdarzył - powiedzieli we wtorek przedstawiciele ukraińskich służb.
Cyberataki na banki i resort Ukrainy. Kreml zaprzecza
Do spekulacji odniosła się sama Rosja. "Kreml zaprzeczył w środę, że Rosjanie stali za ostatnimi cyberatakami m.in. na ministerstwo obrony Ukrainy i dwa banki ukraińskie, ale władze rosyjskie nie są zaskoczone, że Kijów oskarża o nie Moskwę" - brzmi komunikat agencji Reuters.
Należy także podkreślić, że zdaniem amerykańskich analityków cyberataki odgrywają kluczową rolę w próbie destabilizacji ukraińskiego społeczeństwa przez Rosjan. Nad krajem wciąż wisi narastające zagrożenie, związane z rosyjską inwazją militarną.
Cyberatak na strony rządowe Ukrainy. "Największy w historii"
Do cyberataków odniósł się w środę również minister transformacji cyfrowej Ukrainy Mychajło Fedorow. Podczas konferencji prasowej przekazał, że "wtorkowy atak DDoS na banki i rządowe strony ukraińskie był największy w historii".
Dodał, że jego celem była destabilizacja sytuacji i sianie paniki. Z kolei jak wynika z informacji przedstawionych przez przedstawiciela państwowej służby łączności specjalnej i ochrony informacji Wiktor Żorę, atak wciąż trwa.
Hakerzy działali na zlecenie FSB i GRU? "Państwo pogrążyłoby się w chaosie"
Przypomnijmy też, że według środowych, nieoficjalnych ustaleń "The Washington Post" hakerzy z Rosji - działając na zlecenie rządu - mieli zinfiltrować również sieci komputerowe wojska, sektora energii i innych systemów kluczowych dla bezpieczeństwa Ukrainy. Zgromadzone w ten sposób dane miałyby być wykorzystane w przypadku inwazji zbrojnej Rosji - podał w środę "The Washington Post", bazując na informacjach amerykańskiego wywiadu.
"The Washington Post" w swojej publikacji powołuje się na jednego z pracowników amerykańskiego wywiadu, zdaniem którego Kreml może zakłócić działanie kluczowych podmiotów na terenie Ukrainy. Chodzi o firmy odpowiedzialne za energię elektryczną, transport, finanse czy telekomunikację. "Takie działania Rosji, w przypadku inwazji na Ukrainę, miałyby wywołać panikę i wesprzeć działania żołnierzy, bo państwo pogrążyłoby się w chaosie" - tak z kolei pisze Polska Agencja Prasowa, cytując ustalenia amerykańskiego dziennika.
Według amerykańskiej gazety, w ukraińskich systemach wykryto ślady działań hakerów, zleconych przez rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) i Główny Zarząd Bezpieczeństwa (GRU).
Źródło: PAP, "The Washington Post"
Przeczytaj także: