Ćwiąkalski: nie ma racji dla powołania komisji
Zdaniem byłego ministra sprawiedliwości
Zbigniewa Ćwiąkalskiego, "nie ma racji" dla powołania teraz
komisji śledczej, która zajęłaby się wyjaśnieniem okoliczności
porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika oraz prowadzonych w tej
sprawie śledztw.
- Kompletnie nie widzę racji w sytuacji, gdy pracuje prokuratura, bo żadna komisja śledcza nie jest w stanie niczego ustalić bez pomocy prokuratury - powiedział Ćwiąkalski rano w radiu RMF FM.
- Jest to jakiś spektakl medialny; bardziej chodzi o wizerunek polityczny, niż o realne osiągnięcie - dodał.
Odnosząc się do doniesień, że rodzina Olewników chce opiniować zakres prac komisji, ocenił: "oczekiwania państwa Olewników, przed czym zresztą przestrzegam, są bardzo duże". - Strony, a nawet pokrzywdzeni, nie mogą wyznaczać kierunku działań komisji czy prokuratury; choć mają realny wpływ na decyzje, mogą na przykład składać wnioski dowodowe - dodał.
Ćwiąkalski potwierdził, że kolejne osoby usłyszą zarzuty w związku ze sprawą Olewnika, ale zaprzeczył, by mieli to być prokuratorzy lub policjanci.
Pytany jak wyglądała środowa uroczystość formalnego odwołania go przez prezydenta, Ćwiąkalski powiedział, że trwała kilkanaście sekund. - Potem poproszono nas do bocznej sali, ja krótko powiedziałem "dziękuję, do widzenia" i wyszedłem - dodał.
Na pytanie dlaczego się tak zachował, odparł: "powiem szczerze, nie chciałem się witać z Michałem Kamińskim, który powiedział publicznie, że odchodzę w niesławie, a poza tym kłamał, że za mnie wzrosła przestępczość i spadło poczucie bezpieczeństwa; jest dokładnie odwrotnie".
Pytany jak tłumaczy sobie powody dymisji, Ćwiąkalski powiedział: "myślę, że gdybym bardziej uderzył pięścią w stół i powyrzucał wszystkich i grzmiał od rana w środkach masowego przekazu, to być może byłoby inaczej".
Gdybym bardziej był "showmanem" w stylu mojego poprzednika, to może nie byłoby tak radykalnej reakcji - ocenił. Jak dodał, wielokrotnie podkreślał, że "traktuje się jako profesjonalista powołany do zrealizowania konkretnych, merytorycznych zadań".
Dymisja Ćwiąkalskiego - przyjęta we wtorek przez Donalda Tuska - ma związek z samobójstwem Roberta Pazika - trzecią taką śmiercią wśród sprawców porwania i zamordowania Krzysztofa Olewnika. Po złożeniu rezygnacji Ćwiąkalski mówił dziennikarzom, że nie czuje się winny tego, co się stało, ale "istnieje coś takiego jak odpowiedzialność polityczna".
Premier powiedział zaś we wtorek dziennikarzom, że wysoko ocenia dotychczasową pracę Ćwiąkalskiego, ale nie mógł zaakceptować "zaniechań, niechlujstwa i słabości" służb odpowiedzialnych za samobójstwo Pazika. "Odpowiedzialność najwyższą, polityczną ponosi zwierzchnik, więc w tym wypadku minister sprawiedliwości" - oświadczył premier.
Tusk opowiedział się także za powołaniem w Sejmie komisji śledczej, która zajęłaby się wyjaśnieniem okoliczności porwania i zabójstwa Olewnika. Eksperci sejmowi pracują nad projektem uchwały w tej sprawie. Według marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, ma on być gotowy do czwartku.
Pokłosiem zdarzenia w płockim areszcie była nie tylko dymisja Ćwiąkalskiego, ale także odwołanie wiceministra sprawiedliwości Mariana Cichosza, prokuratora krajowego Marka Staszaka i szefa Służby Więziennej Jacka Pomiankiewicza oraz szefa więzienia w Płocku, gdzie powiesił się Robert Pazik.