Cudem ocaleli z katastrofy
Dwóch pilotów cudem uszło z życiem z katastrofy, która wydarzyła się w środę wieczorem koło Piły. Samolot AN-2 roztrzaskał się na drzewach. Kilkadziesiąt sekund później nastąpiła eksplozja.
26.05.2006 | aktual.: 26.05.2006 11:09
Pilotów uratowały brzozy. Wiotkie drzewa złamały się i zamortyzowały upadek. Gdyby do katastrofy doszło w szczerym polu, nie mieliby żadnych szans.
To był ich najkrótszy lot. Około godziny 19.15 wylecieli z bazy w Krępsku. Tego wieczoru mieli wykonać opryski nad lasami koło Podanina. Zatankowali jeszcze paliwo i wznieśli się w powietrze. Po 300 metrach silnik przestał pracować i ważący ponad 5,5 tony „Antek" z wysokości 150 metrów runął w dół.
O tym, że piloci przeżyli zadecydowała ich zimna krew i doświadczenie - mówi kom. Sławomir Sobański, rzecznik KPP w Pile. Bardzo szybko ewakuowali się z rozbitego samolotu. Zdążyli uciec kilkadziesiąt metrów, kiedy za ich plecami nastąpiła eksplozja - dodaje.
Poszkodowani piloci trafili do Szpitala Specjalistycznego w Pile. Nie doznali żadnych poważnych obrażeń.
Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Komenda Powiatowa Policji w Pile. Przyczyny wypadku będzie również ustalała Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Wczoraj na miejscu był już specjalny zespół badawczy.
Obaj piloci, 34-letni mieszkaniec Torunia i 46-letni mieszkaniec Rogajny, pracowali dla szczecińskiego Przedsiębiorstwa Lotniczego Aerogryf, które w trakcie sezonu wykonuje loty patrolowe i opryski dla Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Pile.
W bazie w Krępsku stacjonuje kilka samolotów. Była to pierwsza katastrofa, do jakiej doszło na tym terenie.
Nas interesuje wszystko, począwszy od wyszkolenia pilotów, ich stanu zdrowia, wypoczynku przed lotem, poprzez organizację pracy, przyjęte procedury, pogodę, skończywszy na samym statku powietrznym – jego stanie i obsłudze technicznej, procesie użytkowania i jego bezpośrednim stanie technicznym przed tym lotem. Wstępną informację o przyczynach tego wypadku powinniśmy mieć już za miesiąc, pełną za pół roku - powiedział Edmund Klich, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Agnieszka Świderska