Córka prezydenta Angoli Isabel dos Santos najbogatszą kobietą Afryki
Isabel dos Santos, córka prezydenta Angoli, jest najbogatszą kobietą Afryki, a jej majątek oszacowano na ponad miliard dolarów. Swoje bogactwo piękna Isabel zawdzięcza jednak nie własnym talentom, lecz ojcu, panującemu czwarte dziesięciolecie w opływającym w ropę naftową kraju.
W styczniu, sporządzając listę najbogatszych ludzi świata, amerykańskie pismo "Forbes" podliczyło majątek 40-letniej Isabel Dos Santos na prawie półtora miliarda dolarów, co czyni ją pierwszą miliarderką w całej Afryce. Na fortunę Isabel składają się udziały w portugalskich i angolskich bankach (Angola była do 1975 r. portugalską posiadłością kolonialną), największym portugalskim koncernie medialnym Zon (prawie jedna trzecia udziałów) i największej angolskiej firmie telekomunikacyjnej Unitel.
Afrykańska księżniczka
Najstarsza córka 71-letniego prezydenta Angoli Jose Eduardo dos Santosa nazywana jest w Angoli księżniczką i wybranką losu, zdaje się mieć wszystko, o czym można zamarzyć. Niezwykłą urodę zawdzięcza matce, rosyjskiej piękności Tatianie Kukanowej, którą jej ojciec i przyszły prezydent Angoli poznał i poślubił podczas studiów na politechnice w Baku. Miała sześć lat, gdy ojciec, jeszcze niedawno dysydent i wygnaniec, został prezydentem niepodległej od 1975 r. Angoli (sprawuje władzę do dziś i po dyktatorze Gwinei Równikowej Teodoro Obiangu Nguemie Mbasogo pozostaje najdłużej panującym prezydentem w Afryce i na świecie).
Niedługo potem rodzice Isabel rozwiedli się, a dziewczyna wyjechała z matką do Londynu, gdzie skończyła szkołę i studia politechniczne. W stolicy Wielkiej Brytanii poznała też przyszłego męża, mulata jak ona sama Sindikę Dokolo, syna Dunki i kongijskiego bogacza z Kinszasy.
Ich ślub i wesele w 2003 r. kosztowały miliony dolarów. Specjalnymi samolotami zwieziono ponad tysiąc weselnych gości, a wśród nich prezydentów i ministrów. Z Belgii sprowadzono kościelny chór, z Francji - żywność.
Zanim jednak wyszła za mąż, Isabel mając 24 lata wróciła do Angoli, by zająć się biznesem. Ale jej pierwsze doświadczenia z przedsiębiorczością i rynkiem przyniosły jej klęski i rozczarowania. Ekskluzywna restauracja "Miami Beach", którą otworzyła na bulwarze w Luandzie, szybko splajtowała. Podobnie jak kolejny interes - firma sprzątająca miejskie śmieci.
Kończył się XX wiek i w Angoli wciąż trwała tocząca się od dnia niepodległości wojna domowa. Wyniszczony kraj, rządzony w dodatku przez zapatrzoną w marksizm partię, nie był najlepszym miejscem do robienia interesów.
Ropa wygrała z ideologią
Wszystko zmieniło się z nastaniem XXI stulecia. W 2002 r. w zasadzce zginął przywódca rebeliantów Jonas Savimbi, a wraz z jego śmiercią wygasła wojna domowa. Niepokoje na Bliskim Wschodzie i w świecie islamu sprawiły, że Zachód zaczął szukać ropy naftowej poza Zatoką Perską. Zachodni nafciarze jeden przez drugiego zjeżdżali do Angoli, będącej drugim po Nigerii wydobywcą ropy naftowej w czarnej Afryce.
Wizja petrodolarowego bogactwa sprawiła, że Jose Eduardo dos Santos wraz towarzyszami bez żalu wyrzekli się komunistycznych przekonań i stali zaprzysięgłymi liberałami i kapitalistami.
Dzięki naftowemu boomowi Angola, afrykańska biedaczka, przemieniła się w okamgnieniu w nowobogacką arogantkę. Ale całą niemal petrodolarową mannę zagarnęli dla siebie rządzący, którzy zaczęli opływać we wszelkie luksusy, podczas gdy ich poddanym, dwóm trzecim 20-milionowej ludności kraju, na przeżycie musi wystarczać kilka dolarów dziennie. Organizacja Transparency International od lat umieszcza Angolę na czarnej liście dziesięciu najbardziej skorumpowanych krajów świata, a w zeszłym roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy ogłosił, że z angolskiego skarbca przepadło bez śladu ponad 30 mld dolarów zarobionych na ropie naftowej.
Według angolskich działaczy praw człowieka i niezależnych dziennikarzy, rodzina dos Santosów, ich przyjaciele i towarzysze zawłaszczyli sobie całe petrodolarowe bogactwo i dorobili fortun. Angolskimi petrodolarami zarządza państwowy koncern Sonangol, którego księgi finansowe są najpilniej strzeżoną w kraju tajemnicą. Według niezależnego dziennikarza Rafaela Marquesa de Moraisa, imperium Isabel Dos Santos wyrosło dzięki milionom zainwestowanym ze skarbca Sonangolu.
- Angolczycy nie pozwalają nikomu zaglądać sobie do kieszeni - twierdzi Patrick Smith, wydawca szanowanego biuletynu "Africa Confidential". - Jeśli wściubiać nosa próbuje Zachód, Angolczycy straszą, że przestaną mu sprzedawać ropę i będą handlować z Chinami. Zachodu nie stać na to, by mieć w Angoli nieprzyjaciółkę, a Angoli na Zachodzie nie musi wcale aż tak bardzo zależeć - dodaje.
W ten sposób, zdaniem Rafaela Marquesa de Moraisa, elita władzy zebrana wokół pałacu prezydenckiego Futungo das Belas, a także najbliższa rodzina prezydenta Jose Eduardo "Zedu" dos Santosa, jego nowa żona, młodsza o dwadzieścia lat piękność Ana Paula, a także jego dzieci z obu małżeństw z piękną Isabel na czele, jeszcze długo opływać będą w dostatki i należeć do najbogatszych ludzi świata.
Wojciech Jagielski, PAP