Córka działacza Solidarności wśród 12 mln "nielegalnych"
Wśród około 200 tysięcy imigrantów, którzy demonstrowali w Waszyngtonie przeciwko opieszałości władz USA w pracach nad reformą imigracyjną był Janusz Majewski. Dla byłego działacza Solidarności niedzielny marsz imigrantów miał osobisty wymiar - 16-letnia córka pana Janusza należy do grona około 12 milionów osób, które nie mają prawa legalnego pobytu - podał portal informacjeusa.com.
22.03.2010 | aktual.: 22.03.2010 14:21
W rozmowie z portalem, tuż po zakończeniu wiecu Janusz Majewski powiedział, że pomimo zmęczenia czuje wielką satysfakcję i radość. Marsz na Waszyngton zgromadził bowiem ponad 200 tys. osób, dzięki którym całe Stany Zjednoczone mogły jasno i wyraźnie usłyszeć postulaty społeczności imigranckiej. - Byliśmy na nogach przez całe osiem godzin, a wcześniej całą noc spędziliśmy w drodze, ale było warto - mówi Majewski. Wielogodzinna podróż choć męcząca, była okazja do wymiany imigracyjnych doświadczeń i poznania historii współtowarzyszy.
Zdaniem byłego działacza Solidarności obecny system wymaga jak najszybszej naprawy. Ma on nadzieję, że niedzielna demonstracja pozwoli to osiągnąć. Janusz Majewski jako absurd imigracyjnego prawa podaje przykład jego 16-letniej córki. Chociaż nie posiada prawa legalnego pobytu w USA, mogła przejść przez wszystkie szczeble edukacji aż po przyjęcie na bardzo dobry uniwersytet. Uczelnia przyznała córce stypendium naukowe, ale w świetle prawa wciąż pozostaje ona nielegalnym imigrantem.
Takich jak córka pana Janusza w niedzielę w Waszyngtonie było tysiące. W pokojowej i radosnej atmosferze wzywali kongres i prezydenta do działania. Jak mówi Janusz Majewski, on sam widział zaledwie jednego policjanta. Nikt nie spodziewał się zamieszek i słusznie, bo nie to było celem demonstrujących.
Z Chicago do Waszyngtonu pojechało około 30 Polaków. To bardzo niewiele jak na Polonię szczycącą się liczebnością sięgająca miliona. Dlaczego pojechała taka garstka osób? - Pojechali ci, którzy naprawdę chcą coś zrobić. Reszta tylko gada - mówi Janusz Majewski.