ŚwiatCoraz więcej apeli o odroczenie irackich wyborów

Coraz więcej apeli o odroczenie irackich wyborów

Coraz więcej przedstawicieli tymczasowych władz irackich apeluje o odroczenie wyznaczonych na 30 stycznia wyborów powszechnych w celu zapewnienia większego uczestnictwa sunnitów, co może być oznaką, że kampania przemocy odbija się na nastrojach Irakijczyków - pisze z Bagdadu Associated Press.

Centralna komisja wyborcza wciąż obstaje jednak przy oficjalnym terminie końca stycznia.

Duchowni sunniccy wezwali do bojkotu wyborów, a największa partia polityczna sunnitów ogłosiła wycofanie się z kampanii wyborczej ze względu na pogarszającą się sytuację pod względem bezpieczeństwa, która w ostatnich tygodniach spowodowała śmierć licznych funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa i kilku członków komisji wyborczej.

W ostatnim czasie pojawiło się kilka propozycji, mających zapobiec niskiej frekwencji wyborczej wśród sunnitów, która podważyłaby prawomocność pierwszych od obalenia w 1958 roku monarchii, wolnych wyborów w Iraku.

Iracki minister obrony Hazim Szalan powiedział w poniedziałek w Kairze, że zwrócił się do Egiptu o podjęcie próby przekonania sunnitów do udziału w wyborach. Jeśli wyrażą zgodę, moglibyśmy przesunąć termin wyborów tak, by umożliwić wszystkim Irakijczykom pójście do urn jednego dnia - podkreślił.

Iracki ambasador przy ONZ Samir Sumida'ie zasugerował w ubiegłym tygodniu na łamach "Washington Post" możliwość odroczenia wyborów o dwa lub trzy tygodnie. Przedstawił też szereg innych propozycji, w tym zarezerwowania pewnej liczby miejsc w przyszłym parlamencie dla ugrupowań, których zwolennicy - co odnosi się przede wszystkim do sunnitów - nie pójdą do urn wyborczych.

Według ambasadora, wakujące miejsca przypadłyby prowincjom sunnickim, gdzie wybory mogłyby odbyć się po 30 stycznia. Rozwiązanie takie - podkreślił iracki dyplomata - zadowoliłoby zwolenników jak najszybszego przeprowadzenia wyborów, pozbawiając zwycięstwa terrorystów, a jednocześnie pozwoliło wybrać legalny rząd, który mógłby skupić się na ustabilizowaniu sytuacji w kraju.

Rzecznik niezależnej komisji wyborczej Farid Ajar zdaje się jednak ignorować wszelkie głosy na rzecz odroczenia wyborów. Komisja wciąż pracuje nad przeprowadzeniem wyborów w wyznaczonym czasie i terminie - powiedział w poniedziałek. Podkreślił też, że członkowie komisji słyszeli wprawdzie o propozycjach odroczenia wyborów, żadna jednak "nie została złożona formalnie".

W niedzielę szyiccy przywódcy Zjednoczonego Sojuszu Irackiego, któremu rokuje się duże szanse w przyszłych wyborach, wezwali irackich sunnitów do rozmów w celu uniknięcia podziałów wyznaniowych i wojny domowej. Szyiccy liderzy, wspierani przez najbardziej wpływowego w Iraku duchownego, wielkiego ajatollaha Alego al-Sistaniego, ostrzegli też, że odroczenie wyborów mogłoby tylko pogłębić chaos w kraju.

Termin 30 stycznia potwierdził także rzecznik ambasady Stanów Zjednoczonych w Bagdadzie Bob Callahan, podkreślając, że między przedstawicielami USA i władz irackich nie było żadnych rozmów na temat odroczenia wyborów. Oczekujemy, że wybory odbędą się tylko i wyłącznie 30 stycznia, a ich rezultaty będą uznawane i honorowane - powiedział.

AP przypomina, że iraccy fundamentaliści podjęli ogłoszony w ubiegłym tygodniu przez Osamę bin Ladena apel o bojkot wyborów, które według szefa Al-Kaidy, są "sprzeczne z islamem", gdyż demokracja oznacza "rządy ludzi, a nie Boga". Efektem tego były nowe ataki na członków komisji wyborczej i sił bezpieczeństwa.

Analityk polityczny w Kairze Wahid Abdel Megid zdezawuował próby przekonania sunnitów do udziału w wyborach. Jego zdaniem, iraccy sunnici zostali całkowicie zdominowani przez radykalnych islamistów, co sprawia, że trudno dziś znaleźć jakąkolwiek reprezentatywną grupę sunnicką do prowadzenia negocjacji.

Według tego analityka podejmowane przez irackich polityków zabiegi w celu odroczenia wyborów w imię dialogu z sunnitami stanowią "ostatnią, być może szczerą próbę". Z kim jednak będzie się rozmawiać? Kto reprezentuje sunnitów? Nie ma żadnego umiarkowanego organu sunnickiego, z którym dałoby się negocjować - podkreśla Megid.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)