Coraz bliżej "gejobombera"
Policjanci są na tropie grupy, która jest
odpowiedzialna za sparaliżowanie Warszawy fałszywymi bombami -
dowiedziało się "Życie Warszawy".
Dziennik przypomina, że 20 października nieznani sprawcy podłożyli w newralgicznych punktach stolicy bombowe atrapy. Akcja ta była przygotowywana przez wiele miesięcy. Tak ustaliła policja.
Zamachowcy regularnie wymieniali się m.in. w Internecie informacjami, jak domowym sposobem zbudować bomby. Choć słali listy elektroniczne przez kilka miesięcy, o zagrożeniu nie wiedziała ABW. Może zabrakło dokładnego monitoringu Internetu, zwłaszcza stron, na których pisano o wykorzystywaniu materiałów wybuchowych - uważa rozmówca "ŻW" ze służb specjalnych.
Oficjalnie ABW nie chce mówić, czy przeoczenie sygnałów o zagrożeniu to jej porażka. Nie dyskutujemy o pracy związanej ze zwalczaniem terroryzmu - mówi kapitan Robert Szczepkowski z biura prasowego ABW.
Policjanci ustalili, że terrorysta, którego zarejestrowała kamera w centrum handlowym Arkadia, miał kilku wspólników. To młodzi ludzie, którzy kontaktowali się ze sobą korzystając z kafejek internetowych. Mieli wiedzę na temat ładunków wybuchowych i sposobu działania policji - mówią śledczy.
Policjanci namierzyli już kawiarenki internetowe, z których była wysyłana korespondencja elektroniczna. Choć śledczy twierdzą, że są już blisko ustalenia zamachowców, to wciąż nie wiedzą, kim są ani skąd terroryści pochodzą.
W rozwiązaniu tej zagadki pomogą ślady DNA i odciski palców zebrane z paczek i atrap bomb. Dowiedzieliśmy się, że badane są ślady śliny. To mocne dowody. Pozostaje tylko wytypować krąg podejrzanych i będzie można zdobyć materiał porównawczy od konkretnej grupy. Tak przed laty złapaliśmy "Szklarza", seryjnego gwałciciela grasującego długi czas na warszawskiej Pradze - twierdzi jeden z rozmówców "ŻW".
Na razie pobieranie próbek DNA od tysięcy młodych ludzi nie wchodzi w grę, bo nie wiadomo, z jakiego miasta pochodzą zamachowcy. (PAP)