Combino pod sąd
Ultimatum postawione przez poznańskie MPK firmie Siemens pozostaje bez odpowiedzi. Obowiązująca umowa nakazuje skierować sprawę do sądu polubownego.
07.02.2005 | aktual.: 07.02.2005 08:57
Termin, w jakim Siemens miał odpowiedzieć na ultimatum MPK w sprawie wagonów typu combino, minął w czwartek. – Czekamy jeszcze na ewentualny list, bo liczy się data stempla pocztowego, ale nadziei na porozumienie z producentem sobie nie robimy – mówi Jan Firlik, wiceprezes MPK odpowiedzialny za komunikację tramwajową.
Arbitrem w tramwaj
Siemens i MPK podpisały umowę, na podstawie której wszelkie sprawy nierozstrzygnięte wyjaśni sąd polubowny. Jego działania określają szczegółowe przepisy. Każda ze stron przedstawia własnego arbitra. Dogadują się oni w sprawie powołania superarbitra – w ciągu 21 dni wybierają jedną osobę z 26-osobowej listy i wspólnie przystępują do wyjaśnienia wątpliwości dotyczących kontraktu. Według regulaminu sąd polubowny ma sześć miesięcy na przedstawienie wyroku.
Firma Siemens wpadła w kłopoty, gdy użytkownicy wyprodukowanych przez nią tramwajów wykryli błędy konstrukcyjne – karoseria wagonów rozpada się. Z każdym klientem z osobna producent musi podpisać umowę w sprawie wyjścia z kryzysu, sposobu naprawy wadliwie wykonanych tramwajów. Nie uda się wdrożyć programu naprawczego bez znalezienia nowej metody łączenia aluminiowych elementów karoserii. Właśnie z tym są największe problemy.
Combino w zajezdni
Poznańskie MPK jest w najkorzystniejszej sytuacji, bo tu tramwaje Siemensa jeżdżą krótko i wady nie zdążyły się ujawnić. Na wieść o kłopotach w innych miastach MPK przerwało odbiór techniczny sześciu sprowadzonych tramwajów. Do dziś stoją one w zajezdni. Siedem jeździ po mieście, a jeden wagon wrócił do Niemiec, gdzie ma przejść pilotażową naprawę. Do dziś jednak nie wiadomo, na czym będzie ona polegać.
- Ratuje nas dodatkowo to, że wszystkie kupione tramwaje są jeszcze na gwarancji – podkreśla Jan Firlik. MPK zapłaciło za sprowadzone tramwaje połowę ustalonej kwoty, czyli ok. 50 mln zł. Reszta ma wpłynąć na konto Siemensa po zagwarantowaniu, że tramwaje przeszły zmiany konstrukcyjne i nie przedstawiają już zagrożenia. Gdyby Siemensowi nie udało się wdrożyć programu naprawczego, MPK chce zwrócić wszystkie tramwaje i odzyskać wpłacone pieniądze.
Tramwaje w próżni
Poznań boryka się z brakiem tramwajów. Kontrakt z Siemensem miał być sposobem na stopniową wymianę taboru na najnowocześniejszy, jaki można zdobyć na światowym rynku. Po zakupieniu pierwszych czternastu wagonów MPK zamierzało w następnych latach zamawiać kolejne. W obecnej sytuacji przyszłość poznańskiej komunikacji nie jest pewna. Rozwiązaniem problemów ma być wejście kapitałowe MPK do Fabryki Pojazdów Szynowych Cegielskiego. Firma ta przeprowadzałaby kompleksowe remonty tramwajów i produkowałaby nowe, nie tylko na potrzeby Poznania, bo z kłopotami borykają się wszystkie polskie miasta. Ostatnio FPS wygrała przetarg na dostawę tramwajów dla Warszawy. Czy oferowane przez fabrykę tramwaje mogłyby też wozić poznaniaków? Wiceprezes Firlik patrzy na to sceptycznie.
Wspinaczka na przystankach
- Te tramwaje nie mają ani kawałka niskiej podłogi, a w polityce komunikacyjnej Poznania zapisany jest priorytet dla komunikacji tramwajowej. Pasażerów trzeba czymś zachęcić. Na pewno nie koniecznością wspinania się do tramwaju po schodach – mówi J.Firlik.
Tramwaje dla Warszawy to zmodyfikowane wagony typu 105N. Nikt ich jeszcze nie widział, znajdują się na deskach konstruktorów. Mają też zasadniczą wadę – składają się z dwóch wagonów. – Te drugie, doczepne wagony, jak wskazuje praktyka, są dewastowane znacznie częściej. Nam zależy na wagonach z przegubem – zwraca uwagę wiceprezes Firlik.
Józef Djaczenko