Co zostanie po Janie Pawle II?
Kiedy my szykujemy się do stawiania papieżowi Polakowi nowych pomników, świat, zwłaszcza zachodni, dyskutuje o blaskach i cieniach pontyfikatu Jana Pawła II. Co z jego dziedzictwa okaże się trwałe? - zastanawia się w "Polityce" Adam Szostkiewicz.
18.04.2005 | aktual.: 18.04.2005 08:26
Szostkiewicz pisze, że na razie nic chyba nie powstrzyma w Polsce fali kultu naszego papieża. Gdyby jednak kult miał się szerzyć kosztem Ewangelii, Kościoła i samego przesłania papieża, dojdzie do groźnego zaburzenia proporcji. Papież, nawet ogłoszony świętym, pozostanie jednak człowiekiem, a Kościół katolicki oddaje najpierw cześć Bogu.
Autor artykułu wyraża nadzieję, że do niebezpiecznego ubóstwienia papieża nie dojdzie. Tym bardziej, że wbrew wyrażanych przez elity obaw, że Polacy nie słuchają papieża, wydarzenia ostatnich tygodni każą się nad tą tezą poważnie zastanowić. Może Polacy słuchali Jana Pawła II uważniej, niż się wydawało? Może miał on lepszy i głębszy kontakt z rzeszami, niżby wyglądało? Szostkiewicz uważa, że dzięki temu trudniej będzie teraz w Polsce podważać reformy soborowe, siać nienawiść do innych narodów, kultur i religii, z Bogiem i ojczyzną na ustach skłócać społeczeństwo.
Najwięcej kłopotów z dziedzictwem Jana Pawła II należy się spodziewać w społeczeństwach umownie zwanych zachodnimi. Ameryka Północna – USA, Kanada i Meksyk – witała Jana Pawła II dużo goręcej niż kraje Europy Zachodniej. Młodzież wielbiła go tak samo jak młodzi Polacy, skandując do zdarcia gardeł: „John Paul Two, we love you!”. Ale amerykańscy katolicy są jednocześnie niezadowoleni z Kościoła w USA i chcieliby, aby nowy papież był bardziej umiarkowany i w większym stopniu brał pod uwagę postawy życiowe występujące wśród wiernych w Stanach Zjednoczonych. Co to znaczy? Że wierni przymykają uszy na nauczanie Kościoła w sprawach antykoncepcji, rozwodów, homoseksualizmu, a nawet aborcji, choć tu wielu katolików słuchało Jana Pawła II z aprobatą. W jednej sprawie z dziedziny moralnej Ameryka rezonuje wyjątkowo żywo: zero tolerancji dla skandali na tle seksualnym z udziałem duchownych. Ale też dlatego tak źle Ameryka przyjęła przeniesienie kardynała Lawa z Bostonu do Watykanu. Dostojnikowi zarzucano, że próbował
tuszować afery obyczajowe w Kościele, a Kurii Rzymskiej – że rzuciła mu koło ratunkowe.
Nie wszyscy też w Kościołach Zachodu chcieliby kontynuacji tego, co pozostanie znakiem firmowym pontyfikatu Jana Pawła II: stylu ustawicznych pielgrzymek połączonych z gigantycznymi zgromadzeniami. Jest całkiem możliwe, że następca Karola Wojtyły nie będzie go naśladował aż tak bardzo, jak sobie wyobrażamy. Zredukuje liczbę zagranicznych podróży, nada im styl bardziej kameralny, przyhamuje watykańską taśmę wynoszącą błogosławionych i świętych na ołtarze Kościoła. Jak takie zmiany przyjęłyby rzesze wiernych, dopiero się okaże.