Co zdecydowało o wyniku? Wigura: To dokończyło sprawę [OPINIA]
Dziś wcześnie rano stało się jasne, że więcej niż połowa wyborców i wyborczyń uważa, iż w tej kampanii Karol Nawrocki był bardziej przekonującym kandydatem, niż Rafał Trzaskowski. Uwaga: z tego, że ktoś jest bardziej przekonującym kandydatem nie wynika, że będzie lepszym prezydentem. Nie wynika też, że pisząca te słowa go popiera – wręcz przeciwnie, uważam, że dla Polski w obecnej sytuacji geopolitycznej znacznie lepszy byłby doświadczony i proeuropejski Rafał Trzaskowski - pisze dla WP prof. Karolina Wigura.
Karol Nawrocki był jednak bardziej przekonującym kandydatem, to znaczy, że przekonał do siebie więcej osób. I właśnie z tego należy dziś wyciągnąć wnioski, nawet jeśli różnica między oboma politykami w II turze wyniosła ledwie dwa punkty procentowe. Piszę to z przekonaniem, choć za krytyczne uwagi pod adresem prezencji i kampanii Rafała Trzaskowskiego nie dalej niż trzy tygodnie temu spotkała mnie w mediach społecznościowych lawina wyzwisk. Niestety, w warunkach głębokiej polaryzacji, czyli w Polsce, naszym środowisku naturalnym, życzliwa krytyka często jest odbierana jako atak, przejaw szaleństwa lub cynizmu.
TVP i jej rola w kampanii
Zadajmy zatem pytanie, co dokładnie uczyniło Nawrockiego bardziej przekonującym. Odpowiedzi jest na pewno wiele. Skoncentruję się tutaj tylko na jednej, a mianowicie relacji polityki i mediów. Wiele osób zadaje dziś pytanie, czy przejęcie TVP przez obecną ekipę rządzącą bardziej pomogło, czy zaszkodziło Rafałowi Trzaskowskiemu. Poprawna odpowiedź brzmi: to zależy. Oraz: TVP jest tylko jednym z wielu elementów układanki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nawrocki zerwie się z uwięzi? Ekspert o różnych scenariuszach
Po pierwsze zatem: żyjemy w nowej epoce demokracji cyfrowej. W ostatnich dwudziestu latach - w związku z wejściem nowych technologii, zwłaszcza mediów społecznościowych - demokracja jako ustrój polityczny głęboko się przebudowuje. Niegdyś żyliśmy, jak określił to francuski politolog Bernard Manin, w audience democracy, czyli demokracji publiczności. Była to demokracja radia, telewizji, jasno określonych gatekeeperów i ekspertów medialnych. Robiono sondaże, te sondaże się sprawdzały i wiele mówiły o społeczeństwie i jego wyborach.
Dziś funkcjonujemy w samym środku przesunięcia od demokracji publiczności do demokracji cyfrowej. To demokracja nie wielkich partii, ale cyfrowych rojów. Baniek, teorii spiskowych, wielkich, a krótkich mobilizacji. Gatekeeperzy zostali obaleni, a ekspertów medialnych zastąpili influencerzy. Liderzy polityczni nie dysponują już lojalnymi członkami partii. Jedyne, co mogą robić, to surfować na cyfrowej fali.
Jeśli Karol Nawrocki wygrał te wybory, to dlatego, że te dwie dynamiki znakomicie zagrały w kampanii prezydenckiej. PiS-owi udało się najwyraźniej lepiej surfować na "cyfrowym roju". Pisowska prawica może nie mieć już mediów publicznych, ale ma dobrze zmobilizowane media takie jak TV Republika. Najwyraźniej skuteczniej używano mediów społecznościowych, kandydatowi prawicy też udało się - co widać z analiz wyborczych - skorzystać na występie u Sławomira Mentzena.
Po drugie: w czasach cyfrowej demokracji nie istnieje coś takiego, jak biograficzna integralność. Wielu wyborców nie oczekuje już od polityków krystalicznej biografii. Skandale nie przeszkadzają – przeciwnie, zarówno przykład Karola Nawrockiego, jak i – z zachowaniem wszystkich proporcji - Donalda Trumpa, tylko pomagają kandydatom.
Dlaczego? Po pierwsze, dlatego że czynią kandydatów bardziej autentycznymi, a użytkownicy mediów społecznościowych poszukują autentyczności. Po drugie, bo trudno jest w powodzi informacji zweryfikować, czy dany skandal naprawdę miał miejsce. Po trzecie, bo działa logika zdania Donalda Trumpa o "jedzeniu psów i kotów" przez migrantów. Koncentracja na skandalicznej wypowiedzi lub elemencie z biografii danego polityka tylko oddala jego oponentów od mówienia o tym, jaki jest ich własny pomysł na lepszą politykę i spełnienie obietnic wyborczych.
Dokładnie taka dynamika pojawiła się także w przypadku Karola Nawrockiego. Liberalnej stronie sceny politycznej wydawało się, że samo ujawnienie skandalów wokół kandydata PiS wystarczy, aby Trzaskowski, niemający zasadniczo skaz w życiorysie, pokonał go bez trudu. Stało się dokładnie odwrotnie. W biografii Nawrockiego odnalazło się wiele osób, które wykonują lub wykonywały proste zawody. Skandale wydawały się wielu osobom kłamstwem rozpowszechnianym, aby zniszczyć kandydata prawicy. A skoncentrowanie liberalnych mediów na skandalach, zamiast rozmowy o tym, jak ma wyglądać Polska Trzaskowskiego, dokończyło sprawę.
Na koniec jedna uwaga, aby nie wyglądało na to, że wniosek z tego tekstu jest wyłącznie pesymistyczny. To, co obserwujemy, to turbulencje. Są to problemy z wypracowanym do tej pory modelem demokracji. Może nawet mamy do czynienia z głębszym kryzysem demokracji, może część z nich czeka upadek, przynajmniej na jakiś czas. Z historii wiemy jednak, że stan turbulencji będzie trwał długo, ale nie wiecznie. Demokrację, na miarę cyfrowej rewolucji informacyjnej, można jeszcze zreformować i odbudować. Do wyjścia z niego przyczynić się mogą tylko odwaga myślenia i działania.
Dla Wirtualnej Polski Karolina Wigura
Prof. Karolina Wigura, socjolożka, historyczka idei. Adiunktka na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Członkini Zarządu Fundacji Kultura Liberalna. Senior Fellow w think tanku Zentrum Liberale Moderne w Berlinie. Associate w Russian and East European Studies na Universytecie Oksfordzkim.