Co zataił Homer?
Krwawy bój pod Troją wcale nie toczył się o kobietę. Zdaniem naukowców było to pierwsze w historii świata zderzenie Europy z Orientem. Ta wojna trwa od 3000 lat, z tą tylko różnicą, że dzisiaj Troją jest Bagdad - przedrukowuje "Forum" za tygodnikiem "Der Spigel".
26.05.2004 10:33
ież wysiłki podejmuje wytwórnia Warner Brothers, by prześcignąć pod względem surowości i brutalności „Gladiatora” czy „Władcę pierścieni”! Tym razem pierwowzorem literackim jest attycki epos, który w 24 pieśniach opisuje, jak 100 tysięcy greckich żołnierzy oblegało ufortyfikowaną Troję, „pragnąc zetrzeć ją z powierzchni ziemi”.
Na planie filmu wojenne rydwany – perfekcyjnie jak nigdy dotąd – przejeżdżają po postaciach z silikonu. Pojemniki z keczupem i arbuzami, ukryte przemyślnie na ciele aktorów, udają poszarpane trzewia. Rannym odrąbuje się kończyny – wypełnione sztuczną krwią protezy.
Dramat akcji
Film ukazuje wszystko: przez łącza zbroi miecze wnikają w ciało od obojczyka po serce; lance przebijają brzuchy; krótkie sztylety trafiają z ukosa w szyję. Menelaos wypluwa zęby, wypowiadając ostatnią kwestię.
Trzeba jednak przyznać, że oryginał także nie odznacza się przesadną wrażliwością. U Homera bohaterowie Hellady przystępują do walki z „zagorzałą nienawiścią”. Strzały lądują w trzewiach, „czarna krew” płynie obficie. Szczególnie źle sprawuje się Achilles, który przez 11 dni ciągle na nowo okalecza martwego już Hektora. A to przecież bezczeszczenie zwłok!
Jednak dzieło światowej literatury, które w VIII w. p.n.e. stworzył absolutnie wyjątkowy poeta, jakim był Homer, zawiera więcej niż tylko opisy rzezi. Wojownicy Homera kierują się kodeksem rycerskim, nie obca jest im wielkoduszność i wspaniałomyślność. Ajaks, który walczy z przeciwnikiem aż do skłonu słońca, obdarowuje go na koniec prezentami. Tymczasem w filmie Petersena zostaje on po prostu brutalnie zadźgany długą szpadą.
W obecnych czasach przyblakła sława tego fundamentalnego dzieła edukacji humanistycznej. Achillesa znamy głównie za sprawą jego ścięgna, a Ajaks kojarzy się z klubem piłkarskim.
Nic więc dziwnego, że Hollywood swobodnie poczyna sobie z literackim pierwowzorem. Wojowie występują w pancerzach z plastiku i ochraniaczach na policzki, które zachodzą aż na zęby. – Kostiumy są grecko-rzymskie, pałace minojskie, a okręty przypominają łodzie wikingów – wyjaśnia Peter Jablonka, archeolog z Tybingi.
Ale film ma też dobre strony. Utrwalona na celuloidzie flota 1200 cyfrowo rozmnożonych statków z poprzecznym żaglem tłocząca się na Morzu Egejskim daje pojęcie o pamiętnej batalii u schyłku epoki brązu, która do tej pory porusza wyobraźnię uczonych. Film zdaje się przyznawać rację Homerowi w tym, czego odmawia mu niejeden ekspert, że opowiada mianowicie o prawdziwym wydarzeniu.
Kupiec i łowca przygód Schliemann już 130 lat temu znalazł ruiny legendarnego miasta u wejścia do Dardaneli, ale nowoczesna nauka mimo to przez długi czas odmawiała eposowi waloru historyczności. „Iliada” nie jest księgą historyczną – głosił jeszcze w latach 70. historyk starożytności Franz Hampl. Jego zdaniem Homer był poetą, który po prostu fantazjował - pisze "Forum"