Co zaproponował Andrzej Duda? Wyjaśniamy, co zmienia inicjatywa prezydenta
Prezydent po raz pierwszy skorzystał z roli rozjemcy politycznych sporów i zaproponował kompromis w sprawie wyboru członków Krajowej Rady Sądownictwa. Andrzej Duda chce, by nowi sędziowie do jej składu byli wybierani większością 3/5 głosów. Co to oznacza?
"Wymiar sprawiedliwości jest kwestią bardzo poważną, wymaga reform, ale mądrej reformy" - powiedział Andrzej Duda podczas krótkiego spotkania z mediami. Głowa państwa zaproponowała krótką, ale bardzo znaczącą nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa (tej obowiązującej, a nie nowej, która czeka na podpis).
Oświadczenie prezydenta Dudy ws. reformy wymiaru sprawiedliwości
Zakłada ona, że nowych członków KRS Sejm będzie musiał wybrać większością 3/5 głosów. A dokładnie tych wybieranych spośród sędziów, tych wybieranych przez Sejm i Senat zmiana nie dotyczy. Brzmi to abstrakcyjnie, ale po prostu trzeba to osadzić w dzisiejszych realiach politycznych i przełożyć na obecną sytuację w Sejmie.
Co to oznacza?
Zgodnie z tym projektem do wyboru nowego członka KRS miałoby być potrzebne 276 głosów. Prawo i Sprawiedliwość ma w tej chwili 234 posłów, więc dużo za mało. Kolejne 32 "szable" mógłby dostarczyć Kukiz '15, choć cena nie byłaby niska, a kandydat musiałby być do zaakceptowania dla obu stron.
Jednak PiS i Kukiz '15 to wciąż tylko 264 posłów. Razem z PiS z reguły głosują jeszcze dwa miniaturowe koła, które oddzieliły się od Kukiz '15, czyli Republikanie oraz Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego. Po dodaniu ich do puli PiS to 272 głosy, czyli prawie.
Głos do głosu
W Sejmie jest też kilku posłów niezrzeszonych, którzy odeszli z Kukiz '15 (Winnicki, Liroy, Sanocki) oraz z PiS (Klawiter). PiS nie ma co liczyć na piątego z niezrzeszonych Ryszarda Gallę, który jest posłem mniejszości niemieckiej i w poprzednich kadencjach głosował raczej razem z PO niż z PiS.
Jednak przy 100-procentowej frekwencji, pozyskaniu Kukiz '15 i pojedynczych głosów PiS ma szansę na wstawienie do KRS swoich ludzi. Propozycja prezydenta nie uniemożliwia więc przejęcia KRS, tylko znacząco je utrudnia.