Co z nas jeszcze wycisną?

rys. Artur Krynicki
A teraz, bardzo proszę, pomyślcie sobie o jakiejś bardzo mało ważnej rzeczy, o głupocie na którą nigdy nie zwracacie uwagi, o czymś całkowicie nieistotnym. I wyobraźcie sobie, że to coś może całkowicie zmienić wasze życie i życie waszych bliskich. Założę się, że co najmniej co trzecia osoba pomyślała o tubce pasty do zębów.

11.01.2006 | aktual.: 11.01.2006 12:19

Moim pierwszym świadomym zetknięciem z problematyką tubki (choć oczywiście nie pierwszym zetknięciem z tubką) był wstrząsający fragment z pierwszych linijek jednej z moich ulubionych powieści. Bohater opisując swoje nieplanowane (choć nie przypadkowe!) spotkania z ukochaną, dowodzi, że randki wyznaczają sobie tylko ci, którzy pisują do siebie na liniowanym papierze, a pastę do zębów wyciskają od samego końca tubki. A więc tubka pasty do zębów jako problem filozoficzny pojawiła się w moim życiu wraz z Horaciem Oliveirą i odkryciem, że życie może byc szalone. Oczywiście tylko wtedy, gdy nie pisze się listów na liniowanym papierze, a tubkę pasty do zębów wyciska się jak popadnie. Jako osoba, która pragnęła wieść szalone i antymieszczańskie życie, byłem zauroczony tą prostą receptą. Listy pisałem wówczas na papierze w kratkę, pozostawała kwestia tubki.

I tu pojawiał się problem. Żyłem wówczas jeszcze bowiem w domu moich rodziców, który jako dom rodziny stosunkowo wielodzietnej i pełnej różnych głupich pomysłów nie pozostawiał zbyt wiele miejsca na bunt przeciw ustatkowanemu mieszczaństwu i był jak najdalszy od tego, by w jakikolwiek sposób koncesjonować kierunek wyciskania pasty. Po porannym myciu zębów tubka była wielokrotnie wymiędlona: od początku, od końca, od środka i na wspak. W tej sytuacji wyciskanie tubki nie od końca przechodziło niezauważone

Dopiero kilka lat później zdałem sobie sprawę, że do problemu tubki należy dojrzeć, a co za tym idzie opuścić dom rodzicielski i rozpocząć wicie gniazdka z jakimś wybrankiem (bądź wybranką). Tubka pasty do zębów w tej sytuacji okazuje swoje prawdziwe oblicze: archetypu ukazującego, jak katastrofalne problemy wynikają z sytuacji zamieszkania pod jednym dachem (i nad jedną umywalką) z osobą płci przeciwnej. Znaczenie kierunku wyciskania tubki jest dla wojny płci porównywalne jedynie ze znaczeniem rozrzucania po całym domu brudnych skarpetek i nieopuszczania deski klozetowej.

Moja wiedza na ten temat nie pochodzi z mojej ulubionej książki, ale też nie z mojego własnego doświadczenia. Pełno jest zaś informacji na ten temat w poradnikach, kolorowych pismach, na internetowych forach i na przedmałżeńskich naukach – słowem w tych miejscach, które próbują forsować zgubną wiarę w płeć mózgu.

Z tych publikacji jasno wynika, że problem tubki istnieje, nie wynika natomiast, z czego on wynika. Co sprawia, że małżeństwa się rozpdają, a dawni kochankowie rzucają się sobie do gardeł, gdy On po raz kolejny wycisnął tubkę z innej strony niż Ona? W samej konstrukcji tubki, jak również w składzie chemicznym jej zawartości nie znajdziemy prawdopodobnie odpowiedzi na to pytanie. Jednak faktom nie da się zaprzeczyć: od czasu wynalezienia tubki z pastą do zębów (koniec XIX wieku) z roku na rok notuję się drastyczny wzrost liczby rozwodów. Instytucja małżeństwa przeżywa kryzys właśnie w tych rejonach świata, gdzie tubki są stosunkowo szeroko rozpropagowane (Europa i Ameryka Północna), zaś tam, gdzie tubkowaną pastę do zębów zastępuje się proszkiem, różnego rodzaju patyczkami, słomkami czy owocami o miękkim miąższu, tradycyjne związki kobiety z mężczyzną zdają się trwać.

Co powinniśmy zrobić w tej sytuacji? Czego oczekiwać od politycznych liderów? Wydaje się, że naturalna w takiej sytuacji propozycja przyznawania tubkowego, które pozwoliłoby każdej rodzinie kupić tyle tubek pasty do zębów, że każdy mógłby sobie je wyciskać tak, jak mu się podoba, jest już nie wystarczająca. Warto być może pójść dalej. Podczas rozmów z osobami, które wyciskają tubkę od końca szczególnie często można usłyszeć, że odpowiednie formowanie tubki pozwala wycisnąć więcej pasty. Ostatecznie w tym sporze może więc chodzić jedynie o zapobieżenie marnowaniu się pasty. Jeżeli tak jest w istocie, czemuż państwo nie miałoby powołać specjalnego Instytutu, który zająłby się szkoleniem młodych małżeństw i takim ich ukierunkowaniem, by mąż i żona, rozumiejąc i akceptując dzielące ich różnice w kwestii kierunku wyciskania pasty, poznali różne sposoby wydobywania całej zawartości tubki na wierzch.

Można przecież odcinać tylny spaw prawie pustej tubki i szczoteczką wygrzebywać pastę ze środka. Można analogiczną operację przeprowadzić z częścią okołogwintową tubki. Można wreszcie rozciąć tubkę wzdłuż i bez żadnych problemów korzystać z jej zawartości. Są zapewne i tacy, którzy by nie uronić choć kropli pasty, nalewają do niemal pustej już tubki wodę, zakręcają tubkę, kilkakrotnie ją wstrząsają i tak powstałą miksturą płuczą zęby. Można wreszcie zakupić za niewielkie pieniądze specjalny wyciskacz do tubek – niewielki drucik, który umocowuje się na końcu tubki i i nawija ją na niego, oczyszczając dokładnie jej wnętrze z pasty. Fakt, że niegdyś w telewizorze wynalazek ten zaprezentowała wpływowa polityczka niefortunnej Platformy Obywatelskiej, nie powinien mimo wszystko negatywnie wpływać na ocenę takiego rozwiązania, jeśli jego skutkiem miałby być zdrowy rozwój polskiej rodziny.

Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)