Co się wydarzy 5 sierpnia? Wagnerowcy ściągani są pilnie na Białoruś

Najemnicy grupy Wagnera są ściągani z urlopów. Mają czas do 5 sierpnia, by dotrzeć do obozów na Białorusi - podaje ukraińskie Narodowe Centrum Oporu.

Jewgienij Prigożyn wzywa najemników
Jewgienij Prigożyn wzywa najemników
Źródło zdjęć: © Telegram
Adam Zygiel

01.08.2023 | aktual.: 01.08.2023 15:25

"Wszyscy najemnicy grupy Wagnera są odwoływani z wakacji i w miarę możliwości przewożeni na Białoruś. Nieznane wydarzenie wagnerowców pod osobistym przywództwem Prigożyna zaplanowano na 5 sierpnia" - przekazało Narodowe Centrum Oporu, utworzone przez siły operacji specjalnych Sił Zbrojnych Ukrainy.

Ukraińcy przypominają, że większość przybyłych na Białoruś wagnerowców to "terroryści mający doświadczenie w działalności przemytniczej i przewozie nielegalnych migrantów". Zdaniem centrum oporu, wagnerowcy mogą ruszyć na granicę z Polską i Litwą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Przestępcy otrzymują mundury białoruskich strażników granicznych i pod przykrywką białoruskich pracowników będą towarzyszyć uchodźcom w próbach przekroczenia granicy" - uważają ukraińscy wojskowi.

Wagnerowcy na Białorusi

Po nieudanym buncie Jewgienija Prigożyna najemnicy z grupy Wagnera dostali zaproszenie na Białoruś. Tam utworzyli obóz w pobliżu miejscowości Osipowicze. Do kraju przyjechało już kilkanaście konwojów wagnerowców.

Najemnicy pomagają w szkoleniu białoruskiej armii. Manewry zorganizowano m.in. na poligonie w Brześciu, zaledwie kilka kilometrów od polskiej granicy.

Władze w Warszawie są przekonane, że wagnerowcy mogą zostać wykorzystani do prowokacji przeciwko Polsce. Jak mówił w sobotę premier Mateusz Morawiecki ponad 100 rosyjskich najemników przesunęło się w kierunku przesmyku suwalskiego. Według szefa rządu "na pewno jest to krok w kierunku dalszego ataku hybrydowego na polskie terytorium".

Analitycy z kolei uważają, że grupa Wagnera nie będzie w stanie posunąć się do zdecydowanych ruchów wobec Polski. - Na Białorusi są wagnerowcy, ale na razie wyposażeni w marszrutki i autobusy. Możemy więc mówić o umownej dywizji marszrutek, która nie jest zdolna do znacznego uderzenia w NATO. Nie ma opcji, żeby taka formacja dokonała radykalnego wtargnięcia na teren przesmyku suwalskiego czy na inny fragment Polski i cokolwiek tym osiągnęła. Po czymś takim zostaną zmieceni z powierzchni ziemi - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską Zbigniew Parafianowicz, autor książki "Prywatne armie świata. Czyli jak wyglądają współczesne konflikty".

Czytaj więcej:

Zobacz także