Co się stało z Beatą? Tą sprawą żyje cała Polska
Już ponad miesiąc trwają poszukiwania Beaty Klimek z Poradza (woj. zachodniopomorskie). W dniu zaginięcia 47-latki - jak ustalił "Fakt" - mąż kobiety, z którym jest w trakcie rozwodu, udał się do pobliskiego zakładu brukarskiego po kamienie. Do czego ich potrzebował?
29.11.2024 | aktual.: 29.11.2024 13:28
Tą sprawą żyje cała Polska. Rankiem 7 października 47-latka ze wsi Poradz w województwie zachodniopomorskim, Beata Klimek, odprowadziła dzieci na autobus szkolny i miała iść do pracy. Jednak nigdy tam nie dotarła, a samochód pozostał przed domem.
Do poszukiwań Beaty Klimek, jak podała Wirtualna Polska, włączyła się Grupa Specjalna Płetwonurków RP. Niestety, prowadzone działania nie przyniosły żadnych rezultatów.
Spekulacje na temat tajemniczego zniknięcia kobiety mnożą się, a podejrzenia padają na jej męża, z którym kobieta jest w trakcie rozwodu. Mężczyźnie zaproponowano badanie wariografem, ale odmówił. Jednocześnie Jan Klimek, który żyje z nową partnerką, chętnie rozmawia z mediami i zapewnia, że nie ma nic wspólnego z zaginięciem żony.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W dniu zaginięcia żony mąż kupował kamienie
Jak donosi "Fakt", mąż zaginionej był tego feralnego dnia na posesji w Poradzu i widział, jak Beata odprowadza dzieci na przystanek. Jak mówi, nie widział, czy wróciła, bo był za domem i rąbał drewno. Przed godziną 9 Jan Klimek miał się udać do pobliskiego zakładu brukarskiego po kamienie. Po co ich potrzebował akurat tego dnia, gdy zaginęła jego żona?
"W internecie pojawiło się mnóstwo komentarzy internautów, którzy zastanawiają się, dlaczego mężczyzna potrzebował ich akurat w dniu zaginięcia swojej żony. Pojawiły się sugestie, że kamienie mogły posłużyć mu do obciążenia zwłok" - pisze "Fakt"
Zobacz także
- Potrzebowałem kamieni, żeby utwardzić drogę do tej działki, którą kupiłem obok domu - odpowiada "Faktowi" mąż zaginionej. Na pytanie, dlaczego kupował kamienie akurat tego feralnego dnia, odparł: - A kiedy miałem jechać? Jak ja przyjeżdżam do domu tylko na weekend, bo pracuję od poniedziałku do piątku. Ten poniedziałek 7 października miałem akurat wolny ze względu na to, że miałem rozprawę w sądzie, bo brat założył mi sprawę o to, że nie wpuściłem go na podwórko.
Źródło: "Fakt", WP