Co najmniej 34 polskich kandydatów w wyborach lokalnych w Wielkiej Brytanii
Co najmniej 34 Polaków startuje w czwartkowych wyborach samorządowych w Anglii i Irlandii Płn. Dla wielu jest to pierwszy tego rodzaju kontakt z demokracją na szczeblu lokalnym. W sumie do zdobycia jest 4678 mandatów, z czego 1851 przypada na 32 gminy Londynu.
21.05.2014 | aktual.: 21.05.2014 11:06
- 65,5 proc. Polaków uprawnionych do głosowania w Londynie zapisało się do udziału w wyborach - wynika z naszych badań. Wysiłki, które podejmowaliśmy, szły w kierunku tego, by uświadomić Polakom, że powinni wykorzystać głos, którym dysponują - powiedziała Dorota Zimnoch z Polish City Club.
Według niej polscy kandydaci ubiegający się o mandat "pomagają przełamać różne stereotypy na temat imigrantów, zwłaszcza ten, że biorą więcej niż dają (...) uświadamiają też Polakom, co robią lokalne władze samorządowe i co mogą zrobić dla nich".
O pozytywnym doświadczeniu z kampanii wyborczej mówiła konserwatywna kandydatka na radną Agnieszka Lipka ubiegająca się o jeden z trzech mandatów w okręgu Feltham West.
Lipka zwróciła na siebie uwagę petycją, którą opublikowała na stronach lokalnej rady samorządowej ws. placu zabaw dla dzieci (sama jest matką dzieci w wieku 3 i 5 lat). Pod petycją zebrała wiele podpisów. Miejscowa gazeta napisała o niej na pierwszej stronie. Pieniądze na plac zabaw się znalazły, a do Lipki zwróciła się Partia Konserwatywna z zapytaniem, czy nie zgodziłaby się zostać jej kandydatką.
- W Polsce nie jest praktykowane chodzenie kandydatów od drzwi do drzwi, a tu jest to normą. Osobiście nie miałam żadnego złego doświadczenia. Spotkałam miłych ludzi zaciekawionych mną, chętnych do rozmowy. Niektórzy uprzejmie mi odmówili mówiąc, że zagłosują na inną partię. Miałam też wiele telefonicznych zapytań i wyrazów poparcia - opowiada.
Kandydujący w gminie Enfield w płn. Londynie kandydat niezależny Marian Łukasik mówi, że spotkał się z życzliwym przyjęciem także wśród tureckich i murzyńskich sklepikarzy, którzy pozwolili mu w swoich lokalach wywiesić ulotki.
O mandat ubiega się, bo jest przekonany, że żadna z głównych partii politycznych nie broni imigrantów - narażonych na dyskryminację, niemogących wyegzekwować swoich praw i bezradnych w kontaktach z urzędami.
- Chcę pokazać, że coś można robić i chcieć. Niektóre społeczności, jak np. liczni w Enfield Turcy, są lepiej zorganizowani od nas. Chciałbym zachęcić Polaków do pokazania się i zrobienia czegoś wspólnymi siłami. Potrzeby są ogromne i chcę im pomagać - tłumaczy.
W ocenie znanego działacza polonijnego Wiktora Moszczyńskiego, ważną kwestią w eurowyborach jest migracja nagłośniona przez eurosceptyczną partię UKIP, ale migracji nie ma jako tematu w wyborach lokalnych w Londynie, z wyjątkiem kilku gmin na obrzeżach m. in. Barking, Bexley, Sutton czy Havering.
- Najgłośniej przeciw imigrantom z nowych państw UE protestują inne mniejszości narodowe m. in. Hindusi i Somalijczycy. Narzekają, że Polacy przyjeżdżają, bo obawiają się większej konkurencji na rynku pracy i zmniejszenia publicznych pieniędzy na różne projekty dla ich społeczności - wyjaśnia Moszczyński.
- Migracja, obok stosunku do eurostrefy, to kwestia najbardziej dzieląca rząd brytyjski i polski - powiedział na poniedziałkowej konferencji niemieckiej fundacji im Friedricha Eberta o stosunkach w trójkącie W.Brytania-Polska-Niemcy Alister Miskimmon - kierownik wydziału politologii i stosunków międzynarodowych uniwersytetu Royal Holloway.
Według innego uczestnika konferencji Henninga Meyera z London School of Economics "migracja wykorzystywana jest przez ksenofobiczne siły polityczne, a politycy głównego nurtu nie usiłują przeciwstawiać błędnej społecznej percepcji, jedynie na nią reagując". Rzeczywista debata nt. migracji rozpocznie się jego zdaniem po wyborach do europarlamentu.