Co ma wspólnego zatrucie pokarmowe żołnierzy GROM z bezpieczeństwem
Ostatnio przemknęły przez media dwie informacje z pozoru zupełnie do siebie niepodobne, ale w istocie dotykające jednej i tej samej sprawy, a mianowicie funkcjonowania wojska - i szerzej bezpieczeństwa państwa - w warunkach gospodarki wolnorynkowej. Mam na myśli ubraną w formę "sensacyjki" wiadomość o zatruciu pokarmowym żołnierzy GROM oraz odnotowanie uruchomienia Narodowych Sił Rezerwowych (NSR).
12.01.2010 | aktual.: 26.01.2010 17:24
Jednostka GROM, podobnie jak inne jednostki wojskowe po przejściu na armię zawodową, żywiona jest w systemie komercyjnym przez firmy cywilne. Miejmy nadzieję, że zatrucie żołnierzy to przypadek, ale przypadek wiele mówiący w dużo szerszym kontekście bezpieczeństwa narodowego. Pokazuje on przede wszystkim, że poprzez komercyjny styk cywilno-wojskowy można byłoby stosunkowo prosto i łatwo zdezorganizować i osłabić wybrane ogniwa systemu bezpieczeństwa państwa. Dlatego potrzebna jest rewizja sposobów cywilnej i komercyjnej obsługi jednostek wojskowych. Komercjalizacja wielu funkcji obsługowych, w tym żywienia, jest niewątpliwie kierunkiem jak najbardziej zasadnym w warunkach armii zawodowej. Ale firmy cywilne muszą przechodzić ostre audyty, aby zdobyć stosowne certyfikaty uprawniające do obsługi jednostek wojskowych i innych wyspecjalizowanych instytucji bezpieczeństwa narodowego. Takie firmy muszą potem mieć pierwszeństwo i przywileje w dostępie do świadczenia usług na rzecz bezpieczeństwa państwa. W żadnym
wypadku bezpieczeństwo nie może być przedmiotem w pełni wolnej gry rynkowej. W analizowanym przypadku być może kierowanie się wyłącznie kosztami, pogoń za jak najtańszym kontrahentem, naraziły jednostkę na zbędne ryzyko. Dlatego w tych sprawach trzeba zachować właściwą harmonię między bardzo różnymi kategoriami: zasadami gospodarki wolnorynkowej i zasadami organizacji bezpieczeństwa. Nie można organizować bezpieczeństwa wedle zasad gospodarki wolnorynkowej, ale też w warunkach gospodarki wolnorynkowej nie można ignorować jej zasad przy organizowaniu bezpieczeństwa.
Inną - w porównaniu z zatruciem żołnierzy GROM - stronę powyższego wymagania dobrze naświetlają z kolei zasady służby w uruchamianych właśnie Narodowych Siłach Rezerwowych, a w tym przyjęta ostatecznie formuła ich finansowania. Wydaje się, że nie uwzględniono tu niestety w wystarczającym stopniu warunków gospodarki wolnorynkowej, co może osłabić potencjalną efektywność przyjętego rozwiązania. W wielu punktach zasady te odbiegają od pierwotnej, modelowej koncepcji.
Żołnierze rezerwy np. będą otrzymywali wynagrodzenie, a raczej rekompensatę, tylko za czas powołania ich do jednostki. Pierwotnie mieli otrzymywać jakiś procent pensji wojskowej przez cały rok, jako wynagrodzenie za gotowość i dyspozycyjność. Pracodawcy nie będą mieli przywilejów z tytułu udziału ich pracowników w NSR. Mało tego - będą musieli sami negocjować i ubiegać się o zwrot kosztów poniesionych z powodu powołania ich pracownika do służby. Czy pracodawcy obłożeni takimi dodatkowymi obowiązkami i obciążeniami będą chcieli w ogóle mieć u siebie pracowników będących ochotniczo żołnierzami rezerwy? A jeśli nie, to czy ta niechęć nie doprowadzi w dłuższej perspektywie do wyeliminowania chętnych do służby w NSR? Zanosi się, niestety, na to, że NSR nie będą żadną konkurencją na rynku pracy i w związku z tym słuszna idea najprawdopodobniej zostanie zmarnowana przez niewłaściwe uwzględnianie warunków funkcjonowania państwa w systemie gospodarki wolnorynkowej. Znowu pęd ku źle rozumianym oszczędnościom zaszkodzi
bezpieczeństwu.
Z obydwu tych przykładów można wyciągnąć wspólny wniosek uogólniający: bezpieczeństwo musi już z założenia dużo więcej kosztować, niż wszelkie inne dobra. Akceptujemy to na ogół, o czym może świadczyć choćby zrozumienie dla dodatkowych kosztów, jakie ostatnio ponosimy na lotniskach w związku z koniecznością zaostrzenia bezpieczeństwa antyterrorystycznego. Sam udział w zapewnianiu bezpieczeństwa oraz wszelkie usługi na jego rzecz muszą być na tyle atrakcyjne, w tym także finansowo, aby bezpieczeństwo (jego jakość) nie przegrywało w konkurencji na wolnym rynku gospodarczym.
Gen Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski