Co łączy Donalda Tuska z Edwardem Gierkiem?
Objął władzę po znienawidzonym poprzedniku w atmosferze wielkich nadziei. Od tamtego różnił się wszystkim. Był młodszy, przystojniejszy, bardziej elegancki, znał języki. Uchodził za liberała, podczas gdy styl jego konserwatywnego poprzednika stał się synonimem obciachu. Pokazał sympatyczniejsze oblicze władzy, wykorzystując do tego media. Obiecywał wielki awans cywilizacyjny, szybką modernizację kraju, by ludziom żyło się dostatniej. Jednak wzrost gospodarczy został osiągnięty za cenę rosnącego zadłużenia państwa. O kim mowa? Ten opis doskonale pasuje do Donalda Tuska, ale rzecz dotyczy... Edwarda Gierka - czytamy w "Newsweeku".
24.01.2011 | aktual.: 24.01.2011 11:24
Autorem porównania szefa PO do Edwarda Gierka jest prof. Krzysztof Rybiński, znany ekonomista, były wiceprezes NBP. To on wystąpił z tezą, że rząd Donalda Tuska zadłuża Polskę w szybszym tempie niż komuniści w latach 70. i że może mieć to groźne konsekwencje, bo przeciwko nam jest demografia. Wtedy społeczeństwo, było młode, dziś się starzejemy.
Czy porównywanie Tuska do Gierka nie jest demagogią? Trudno zestawiać premiera demokratycznego kraju, wybranego w wolnych wyborach, z komunistycznym aparatczykiem namaszczonym przez Rosję. Rzeczywiście, na płaszczyźnie politycznej porównać ich się nie da, ale jeśli wziąć pod uwagę kwestie wizerunkowe, styl sprawowania władzy, stawiane przez obu polityków cele oraz przebieg ich kariery, sprawa nie będzie już tak oczywista.
Dziś nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakim przełomem był pomysł Gierka, by zabierać w podróże zagraniczne żonę. Także gospodarskie wizyty na budowach i w zakładach pracy to nie była oczywistość w czasach PRL, ale pomysł Gierka, który lubił kontakt z ludźmi i umiał z nimi rozmawiać. Sprawiał wrażenie, że uważnie ich słucha, choć nie zawsze była to prawda. W przeciwieństwie do swoich poprzedników Gierek chciał być lubiany, zależało mu na popularności i używał w tym celu środków z arsenału politycznego marketingu, choć nie wiadomo, jak się ich nauczył. Ważne, że skutecznie wykreował wizerunek sympatycznego swojaka, przywódcy bliskiego ludziom, którego nie musimy się wstydzić przed światem.
Czyż nie za to Polacy lubią Donalda Tuska? Że jest właśnie taki jaki Gierek z powyższego opisu. I że nie jest Kaczyńskim, słusznie czy nie uważanym za obciachowego? Premier jest jednocześnie światowy i swojski. Potrafi rozmawiać zarówno z Angelą Merkel, jak i powodzianami. I zawsze zachowuje się, ubiera oraz wysławia w sposób stosowny do okoliczności. A kluczowym czynnikiem, który zadecydował o jego sukcesie, jest skuteczne zabieganie o przychylność mediów, zwłaszcza elektronicznych. Tusk je rozumie i wiele robi, aby im się podobać. Do tego jest również mistrzem w manipulowaniu dziennikarzami. Przez współpracowników podrzuca im tematy (kastracja pedofilów, wojna z dopalaczami, kolejna ofensywa legislacyjna), by przykryć sprawy dla siebie niewygodne (afera hazardowa, kłopoty budżetowe).
Jeśli do jakiegoś rządu czasów III RP pasuje ukute na użytek opisu epoki Gierka określenie "propaganda sukcesu", to tylko do gabinetu Tuska. Wciąż przecież słyszymy, że jesteśmy zieloną wyspą, że rząd skutecznie poprawia stosunki z sąsiadami, a nasza pozycja na arenie międzynarodowej jest coraz mocniejsza. Coraz więcej Polaków w to wierzy.
Za czasów Gierka wprowadzono wolne soboty, inwestowano w infrastrukturę turystyczną, ludzi stać było na wakacje, a telewizja i estrada oferowały rozrywkę na stosunkowo wysokim poziomie. To Gierkowi zawdzięczamy liczne obwodnice miast, sale widowiskowe (m.in. katowicki Spodek) i dworce, a także drogę szybkiego ruchu Warszawa-Katowice ("gierkówkę"), Trasę Łazienkowską, Wisłostradę czy Centralną Magistralę Kolejową.
Gierek i jego ekipa zaproponowali Polakom hasło: "bogaćcie się", a oni, wyposzczeni przez ćwierć wieku PRL, chętnie się na to zgodzili. Było to jednak możliwe tylko do chwili, gdy koniunktura wyhamowała. W istocie ekipa Gierka oferowała bowiem krajowi tylko pozór modernizacji. Wpadliśmy w pętlę ponad 40-miliardowego zadłużenia ( w dolarach), z której wyszliśmy w ubiegłym roku, czyli 30 lat po odsunięciu Gierka od władzy. Może nie doszłoby do tego, gdyby nie przekonanie tamtej ekipy, że jakoś to będzie.
Dziś premier jest trochę w podobnej sytuacji jak Gierek w 1976 roku. Przyjazne gesty wobec sąsiadów obracają się przeciwko niemu (wtedy było to wpisanie do konstytucji przyjaźni z ZSRR, dziś zaufanie na wyrost okazane Rosjanom w kwestii śledztwa smoleńskiego), a widmo kryzysu jest coraz bardziej realne.
Jaki los czeka Donalda Tuska? Czy tak jak Gierek pod koniec swoich rządów odejdzie samotny, zgorzkniały i przegrany? Niestety przecież historia lubi się powtarzać.