Co jest w teczce biskupa?
Jak przebiegały rozmowy ks. Stanisława
Wielgusa z funkcjonariuszami SB? Co mówił i co zapisali esbecy?
Nie wiadomo, ale nie jest wykluczone, że w esbeckiej ewidencji
mógł mieć nawet status tajnego współpracownika - pisze w
"Rzeczpospolitej" Ewa K. Czaczkowska.
17.11.2006 03:20
Tak wynika z nieoficjalnych informacji. Przedstawiciele Kościoła nie chcieli wczoraj komentować doniesień "Przekroju" o tym, że biskup Stanisław Wielgus odmówił przyjęcia nominacji na arcybiskupa warszawskiego z powodu materiałów SB, jakie znajdują się w IPN. Podobnie sam biskup, który nie komentował także niedawnej wiadomości włoskiego dziennika " Il Giornale", że to on będzie następcą kardynała Józefa Glempa w Warszawie.
Nie wiadomo, czy biskup Wielgus widział dokumenty zgromadzone na swój temat w IPN. Nie wiadomo też dokładnie, co w nich jest. Wiadomo, że jako ksiądz-naukowiec zatrudniony na KUL rozmawiał z funkcjonariuszami SB. Działo się to, gdy starał się o paszport przy okazji wyjazdów za granicę. W latach 1973 - 1975 oraz w 1978 roku był stypendystą Fundacji im. Alexandra Humboldta na Uniwersytecie Monachijskim. Przy odbieraniu i oddawaniu paszportu rozmawiał z SB, prawdopodobnie składał też pisemne raporty. Gdy pracował na KUL, od 1969 roku, nachodził go funkcjonariusz SB, z którym także rozmawiał.
Na materiały dotyczące obecnego biskupa płockiego, przez wiele lat cenionego rektora KUL, natknęli się także członkowie komisji powołanej przez abp. Józefa Życińskiego do zbadania inwigilacji środowiska KUL i księży archidiecezji lubelskiej.
Odmawiam komentarza - tak na wszystkie pytania "Rz" odpowiadał prof. Janusz Wrona, przewodniczący tej komisji.
Stanisław Wielgus - to imię i nazwisko znajduje się na tzw. liście Wildsteina, umieszczone pod dwiema sygnaturami. Nie wiadomo, czy chodzi o obecnego biskupa ani też czy osoba ta była rozpracowywana przez SB, czy zarejestrowana jako tajny współpracownik (TW). (PAP)