Co jest największą nagrodą w nauce?
Zawsze uśmiecham się, przypominając sobie zdanie z listu Galileusza do Keplera: "Przyjedź - tu, we Florencji, nie uznają teleskopów - będziemy się dobrze bawić...". Wkrótce potem Galileusz trafił zresztą do domowego aresztu, w którym spędził resztę życia. Radość odkrywania (a czasem tylko - zupełnie prywatny błysk zrozumienia) to największa nagroda w nauce. Pomaga też wizja Poppera mówiąca o istnieniu gmachu wiedzy. I o tym, że ów zbiór zawiera już być może odpowiedzi na nie zadane jeszcze pytania.
18.03.2010 | aktual.: 23.03.2010 15:20
Mnie właśnie zdarzyła się niedawno przygoda swobodnego wędrowania po tym gmachu. Wśród referatów z konferencji o Chinach z 1949 roku znalazłam wypowiedź nieżyjącego już profesora Hughesa z Oksfordu (kiedyś - w latach 1911-22 misjonarza w Azji), iż Chiny - po okresie klasyków, czyli ponad 2500 lat temu - zastygły w wizji świata, do której Zachód doszedł dopiero w średniowieczu. Hughes zwrócił się do kolegów, równie znakomitych uczonych, mówiąc: "Zresztą wiecie, o co chodzi". Ja nie wiedziałam. I przez tydzień nie byłam w stanie o niczym innym myśleć, zastanawiając się, o jaki okres europejskiego średniowiecza chodziło i jaki obraz świata?
I "odkryłam", że może chodzi o przełom nominalistyczny, z jego odmawianiem ingerencji absolutu w losy świata, odrzuceniem uniwersaliów w sferze etyki, i - generalnie - kwestionowanie obiektywnie istniejącego punktu zaczepienia (myśli i działań), z wielowymiarową realnością nie dającą się zredukować do hierarchii. Cały dalszy rozwój myśli zachodniej był bądź analizą apokaliptycznych skutków tej wizji (arbitralność władzy Hobbesa!), bądź - próbą znalezienia sposobów złagodzenia dylematów owej wizji. Aż do Kanta z jego oportunistycznym "rozumem praktycznym" i konstruktywistycznym "założeniem", że uśmiercone uniwersalia jednak istnieją - włącznie.
A Azja inaczej: aż do dziś jej kultura uczy jak radzić sobie z ową niepewnością i brakiem absolutu. Techniki władzy bez hierarchii. Sterowanie głównie przez meta-reguły (harmonia) i kontraktualne normy - gdzie nic nie jest traktowane jako absolutne i uniwersalne. Z okresowym wymuszeniem spontanicznego poszukiwania wyższego poziomu równowagi poprzez odgórne wytrącanie z poprzedniego. Taka "regulacja samoregulacji" wymaga stałego doskonalenia się aktorów. Stąd utrwalone w kulturze Azji wizje osoby, bądź - kultywującej siebie, przez zdolność brania na siebie zobowiązań, odmiennych w zależności od relacji (konfucjanizm). Bądź - obsesyjnie obserwującej własne myślenie i odrywającej się od potocznie używanych pojęć, aby zobaczyć nicość jako początek nowych form (taoizm). To wszystko pozwala zachować wrażenie porządku tam, gdzie Zachód widzi tylko chaos, który trzeba oswoić i ukryć.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski