Co dalej z Grupą Wagnera? Nowe doniesienia o najemnikach

Śmierć Jewgienija Prigożyna sprawiła, że przyszłość Grupy Wagnera stanęła pod znakiem zapytania. Formacja straciła na znaczeniu. Zdaniem rosyjskich mediów, część najemników po powrocie z wojny szuka zatrudnienia w ochronie. Są też tacy, którzy wpadają w ciąg alkoholowy i chcą wrócić na front.

Co dalej z Grupą Wagnera? Nowe doniesienia o najemnikach
Co dalej z Grupą Wagnera? Nowe doniesienia o najemnikach
Źródło zdjęć: © Telegram

03.12.2023 | aktual.: 03.12.2023 10:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jewgienij Prigożyn zmarł w katastrofie lotniczej 23 sierpnia, a wraz z nim zginęli inni kluczowi dowódcy Grupy Wagnera. Zdecydowana część ekspertów jest przekonana, że oligarcha zapłacił najwyższą cenę za krytykę Kremla i czerwcowy bunt, który miał zakończyć się wkroczeniem do Moskwy.

Co dalej z Grupą Wagnera? Nowe doniesienia o najemnikach

Śmierć Prigożyna miała wpływ na dalsze losy formacji - ocenia rosyjski serwis Wiorstka. Grupa Wagnera straciła na znaczeniu w Ukrainie. Część bojowników wyleciała do Afryki, inni walczą na ukraińskim froncie, ale pod dowództwem rosyjskiego resortu obrony. Są też tacy, którzy wstąpili do Rosgwardii (rosyjskiej Gwardii Narodowej) czy w szeregi czeczeńskich sił specjalnych Achmat.

Serwis Wiorstka twierdzi, że najemnicy z Grupy Wagnera mają problem z życiem w normalnym społeczeństwie. Wiele firm odmawia im zatrudnienia, choć za udział w wojnie w Ukrainie zostali ułaskawieni. Część z nich nadal musi się liczyć z policyjną nadzorem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Z oficjalnego kanału w Telegramie Grupy Wagnera wynika, że obecnie najemnicy rekrutowani przez Prigożyna nie biorą udziału w wojnie w Ukrainie i skupiają się na Afryce. Wybrani najemnicy walczą jednak na froncie na podstawie kontraktów z rosyjskim ministerstwem obrony, Rosgwardią albo prywatną firmą wojskową Reduta.

Nie jest jasne, ilu członków liczy Grupa Wagnera w tym momencie. Pod koniec października formacja, na czele której stanął syn Jewgienija Prigożyna - Pawieł, ogłosiła pierwszy nabór po wielu tygodniach przerwy. Grupa poinformowała wtedy, że podpisze kontrakty z wszystkimi chętnymi w wieku od 20 do 55 lat. Wysokość wynagrodzenia miała być zależna od miejsca, w którym przyjdzie walczyć najemnikowi. Mowa była o kwotach rzędu 80-240 tys. rubli (3,6-10,8 tys. zł).

Wszystko zostało tak, jak było - atrybuty, symbolika. Bierzemy tych, którzy już mają doświadczenie bojowe, w tym tych, którzy już byli w prywatnej firmie wojskowej. Jedyna różnica jest taka, że bierzemy ludzi z "cywila", a nie z miejsc pozbawienia wolności - powiedział mediom przedstawiciel Grupy Wagnera.

Spora część byłych więźniów, którzy odzyskali wolność w zamian za walkę na froncie, nie chce wracać do Ukrainy. Dziennikarze serwisu Wiorstka znaleźli ok. 800 ogłoszeń, w których dawni bojownicy Prigożyna szukają pracy. Interesuje ich przede wszystkim zatrudnienie w służbie bezpieczeństwa, w charakterze kierowców, żołnierzy kontraktowych, ochroniarzy, policjantów, OMON-owców.

Wagnerowcy nie ukrywają swojego udziału w wojnie. Przyznają się do "obrony interesów Rosji", a nawet "szturmowania domów". Część z nich cierpi na zespół stresu pourazowego. Bojownicy po powrocie do Rosji za zarobione pieniądze kupują narkotyki i alkohol.

- Nie mogę ogarnąć, co tu się dzieje. To nie dla mnie. Chcę z powrotem. Potrzeba dwóch-trzech tygodni, żeby się adaptować. Przywykłem do spania w okopach, a nie na miękkich łóżkach... prześcieradło i kołdra - to nie dla mnie. Chcę jechać z powrotem. Minie urlop i pojadę w listopadzie na Ukrainę - powiedział serwisowi Wiorstka Leonid Iwanenko z Petersburga, były wagnerowiec.

Bliscy najemników przyznali też, że część z nich po upływie czasu myśli o powrocie na wojnę. Chcą zarobić pieniądze, inni nie radzą sobie z życiem na wolności. - Ciągle są rozmowy o tym, że chce z powrotem (na wojnę) - przekazała Marina, członkini czatu bliskich "wagnerowców".

- Mój jest od dwóch tygodni w domu i nie zamierza nigdzie pracować, tylko (chce) iść na wojnę. Mówi, że tam są chłopaki i że musi im pomóc i czegokolwiek bym nie mówiła, to mnie nie słucha - dodała Swietłana.

- Pije jak szalony. Dostał białej gorączki. Biega po podwórku, kopał okop - to z kolei słowa Aleksandry. Tego typu komentarzy wśród Rosjan jest więcej. Pojawiają się też informacje o wybuchach agresji wśród wagnerowców. Chociażby "The Moscow Times" informował w poniedziałek o zatrzymaniu dwóch byłych najemników w Dagestanie za porwanie człowieka i żądanie okupu.

Z szacunków wojskowych ekspertów wynika, że Grupa Wagnera pod koniec 2022 roku liczyła 50 tys. osób, z czego 40 tys. zwerbowano w rosyjskich koloniach karnych.

Czytaj także: