PolskaCo burza to lecą dachy w Polsce. Mistrz dekarzy mówi, skąd się biorą "latawce"

Co burza to lecą dachy w Polsce. Mistrz dekarzy mówi, skąd się biorą "latawce"

- Panie, to był moment! Dmuchnęło, huk. Patrzę, a nasz dach leży u sąsiada. Szczęście, że nikogo nie zabiło - w tym roku wyjątkowo często telewizje pokazują podobne wypowiedzi i szokujące obrazki. Co burza przechodzi nad Polską, to lecą dachy.

Co burza to lecą dachy w Polsce. Mistrz dekarzy mówi, skąd się biorą "latawce"
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Topolski
Tomasz Molga

18.08.2017 | aktual.: 18.08.2017 11:14

To jasne, że poszkodowanym przez huraganowe wiatry należy się współczucie, troska, pomoc finansowa. Doszło do tego, że straż pożarna utrzymuje już w kraju dwa centralne magazyny plandek, z których zaopatrywane są terenowe jednostki walczące ze skutkami nawałnic.

Jednak w sprawie latających dachów należy się lepsze wyjaśnienie niż słynne "sorry, taki mamy klimat". Zbigniew Buczek, mistrz robót dachowych i ekspert Polskiego Stowarzyszenie Dekarzy oglądając telewizję łapie się za głowę. - To nie wiatr jest taki niszczycielski, ale dachy takie słabe - stawia diagnozę. - Do wielu katastrof budowlanych przyczyniły się fuszerki tak zwanych fachowców i widoczne gołym okiem "oszczędności w technologii". Większość zerwanych dachów to typowe latawce, a nie solidna robota rzemieślnika - ocenia po obejrzeniu relacji.

Pierwszy przykład. TVN relacjonuje "niszczycielski wiatr", który w jednym powiecie ogołocił z dachów 100 domów. W jednym z przypadków wielki fragment poszycia dachu z blachy wraz listwami odrywa się od krokwi i ląduje na posesji sąsiada. - Nie dziwię się. Tak odchudzoną konstrukcję, składającą tylko z blachy na cienkich kantówkach wiatr bez trudu poderwie. Zgaduję w ciemno, że "fachowiec" przybił kilkumetrowe listwy trzema gwoździami. Takie ekspertyzy to moje stałe zajęcie - mówi dalej Zbigniew Buczek.

Obraz
© PAP | Dominik Kulaszewicz

Natura weryfikuje

Kiedy uderza wichura, a z dachu zostaje tylko szkielet krowi (czętwo widywany obrazek w TVN Meteo ) świadczy to o ewidentnych błędach. Mistrz dekarski szybko je wylicza. Słabe mocowanie do krokwi i ścian. Brak solidnego deskowania, czyli pokrycia całości dachu deskami o minimum 12-centymetrowej szerokości. Każda z tych desek musi być przybita co kilkadziesiąt centymetrów parą gwoździ. Na to powinna być położona papa, bo ma swój ciężar albo minimum membrana. Jeszcze łaty i kontrłaty bite co 30-40 centymetrów Gwoździe też nie byle jakie, ale tak zwane skrętne, minimum 3,5-4 cale długości. Gwóźdź powinien wejść w konstrukcję na 6-7 centymetrów. - Dopiero taka konstrukcja dachu ma swój ciężar i jest solidnie zbita. Nie widzę tego na większości zdjęć - dodaje Buczek.

Solidność ma swoją cenę. Na koszt metra kwadratowego solidnego dachu składa się kilkadziesiąt złotych za materiały i około 20 zł za robociznę dekarza. - Z tego powodu najczęściej spotykam się z uproszczeniami konstrukcji. Tymczasem uzasadnieniem dla zerwania dachu jest wiatr o tak niszczącej sile, że łamie rosnące obok duże drzewa w połowie wysokości. Wtedy powiem: tak, to był naprawdę niszczycielski podmuch zdolny zniszczyć nawet fachową robotę - dodaje ekspert. Buczek wie, co mówi. W branży pracuje 25 lat i jeszcze mu dachu nie zerwało.

Twórcza fantazja Polaków

- Norma dla dachu, który budujemy w strefach, gdzie występują silne wiatry, jak na przykład Pomorze, mówi o zamocowaniu arkuszy blachy 6-8 wkrętami na metr kwadratowy. W praktyce najczęściej widuję dwa wkręty na metr. No i latawiec gotowy - opowiada dalej mistrz. Buczek dodaje, że niedawno poproszono go o naprawę dachu. Dachówki ceramiczne były na nim luźno położone bok siebie. A powinny byc ułożone na zakładkę i dociskać się własnym ciężarem. Trudno się dziwić, że po każdej mocniejszej burzy właściciel zbierał pokrycie z podwórka sąsiadów.
Kolejne kategoria domów "ofiar nawałnic" to te pamiętające jeszcze "czasy Niemca". Położony na nich dach zazwyczaj nie widział fachowca z narzędziami od 15-20 lat. Mści się bieda w Polsce powiatowej.

Ostatni winny to fantazja Polaków i przeróbki projektów dachów. - Od jakichś 15 lat trwa twórcze szaleństwo. Kiedyś dach był solidny, ale brzydki. Jego krawędzie nie wystawały poza obrys budynku. Teraz z jednej strony dom ma zadaszony taras, dodatkowo wiatę na samochód, daszek nad grillem i jeszcze wiele innych udziwnień. Mówiąc potocznie, wiatr ma za co złapać - mówi dalej mistrz dekarstwa.

W sprawie zrywanych dachów stanowisko przygotowuje Polskie Stowarzyszenie Dekarzy. Okazało się, że większość wydawanych przez PSD ekspertyz technicznych mówi o popełnianych przez amatorów błędach w wykonaniu dachu. Rekomenduje, by właściciele domów podczas budowy czy remontów zakładali książki serwisowe dachów. Podobnie jak w książkach serwisowych samochodów wpisywane byłyby tam wszystkie naprawy, użyte materiały i dane fachowców. W wypadku zerwania dachu łatwiej jest dojść, kto lub co zawiniło, a potem uzyskać odszkodowanie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (335)