Cisza w Bieszczadach i trwoga przed długim weekendem. "Wojna jest blisko, ale groźniejsza jest inflacja"

Na mieszkańców Bieszczad, którzy żyją z turystyki, pod koniec lutego padł blady strach. Wybuch wojny w Ukrainie sprawił, że wielu Polaków zmieniło wakacyjne plany i nie wybierze podróży w ten górski region. Galopująca inflacja i rosnące ceny budzą jednak większe obawy przedsiębiorców i turystów. Ci ostatni, którzy zdecydowali się na wyjazd w góry, nie żałują decyzji, choć przyznają, że gdyby było taniej - zostaliby dłużej.

Widok na ukraińskie Bieszczady z Przełęczy Bukowskiej. To jeden ze szlaków na Tarnicę i Halicz, który nie był oblegany przez turystów.Widok na ukraińskie Bieszczady z Przełęczy Bukowskiej. To jeden ze szlaków na Tarnicę i Halicz, który nie był oblegany przez turystów. Fot:
Źródło zdjęć: © Maciej Szefer
Maciej Szefer

Kolejki turystów na szlakach prowadzących na Tarnicę czy Połoninę Wetlińską to obrazki, które niemal co roku obiegają ogólnopolskie media. W tym sezonie może być jednak inaczej. Wielu mieszkańców Bieszczad, pytanych o tegoroczny letni sezon, unosi ręce w geście bezradności i wskazuje, że cały ten rok, a nie tylko sezon, to będzie prawdziwa loteria.

Puste szlaki, puste knajpy

Oczywiście Bieszczady są wspaniałe same w sobie i wypocząć można tam po prostu wędrując całymi dniami, zdobywając szczyty czy podziwiając niesamowite widoki. Nie trzeba kupować rejsu statkiem, przejażdżki autobusem z odkrytym dachem, szukać wesołego miasteczka. Nawet schronisk na szlakach jest stosunkowo mało, więc nie ma pokusy zatrzymania się na pierogi czy regionalne przysmaki. Wystarczą własne kanapki.

Puste szlaki w Bieszczadach. W pierwszej połowie czerwca na popularnych trasach na Tarnicę, Halicz czy Rozsypaniec można było spotkać niewielu turystów. Fot.
Puste szlaki w Bieszczadach. W pierwszej połowie czerwca na popularnych trasach na Tarnicę, Halicz czy Rozsypaniec można było spotkać niewielu turystów. Fot. © Licencjodawca | Maciej Szefer

Płacimy jednak 8 zł za wejście na teren Bieszczadzkiego Parku Narodowego, do tego często korzystamy z wygodnych parkingów, które kosztują przeważnie 20 zł za dzień. Jeżeli poruszamy się autobusami, to płacimy za bilety. A jeśli samochodem - to kolejne litry drogiego paliwa znikają z baku bardzo szybko. Dojazd do miejsc postoju pod popularnymi szlakami z okolic Soliny też kosztuje, bo na kursy tanimi busami przed sezonem trudno liczyć. Na razie na trasach mija się głównie samochody miejscowych, tablice rejestracyjne z innych rejonów Polski, przynajmniej na początku czerwca, nie są częstym widokiem.

- Trudno przewidzieć, jak będzie tego lata, ale liczba już sprzedanych biletów wskazuje wyraźnie, że mniej osób decyduje się na wizytę w naszym parku. Ludzie się boją - sąsiedztwa granicy i wojny, ale większy strach budzi inflacja i gwałtownie rosnące ceny - przyznaje mężczyzna sprzedający bilety do Bieszczadzkiego Parku Narodowego w rejonie Wołosatego.

Wielu turystów obawia się sąsiedztwa granicy z Ukrainą i wojny. W Bieszczadach po obu stronach granicy jest cicho i spokojnie.
Wielu turystów obawia się sąsiedztwa granicy z Ukrainą i wojny. W Bieszczadach po obu stronach granicy jest cicho i spokojnie. Fot: © Maciej Szefer

Inflacja, drożyzna i wojna

Na parkingach przy wejściach na szlaki było bardzo luźno, a przecież przy ładnej pogodzie nawet przed sezonem zdarza się, że miejsc brakuje. Bez problemu można też zaparkować auto pod zabytkowymi cerkwiami. Wciąż wiele jest zamkniętych budek, straganów, lokali gastronomicznych - właścicielom nie opłaca się jeszcze ich otwierać. W czynnych knajpach widać, że ceny poszły w górę - wystarczy porównać cennik z mapy Google z aktualnym i poczytać opinie. - W ubiegłych latach o tej porze turystów było zdecydowanie więcej - mówią mieszkańcy.

Zadbana cerkiew i wiejska tablica ogłoszeń. Na Podkarpaciu brakuje rąk do pracy.
Zadbana cerkiew i wiejska tablica ogłoszeń. Na Podkarpaciu brakuje rąk do pracy. Fot: © Maciej Szefer

Przedsiębiorcy z branży turystycznej wskazują na trzy główne bolączki w ostatnim czasie. Najpierw COVID-19, a teraz wojna w Ukrainie oraz sytuacja gospodarcza z inflacją na czele. - Przecież u nas jest bezpiecznie, tak samo jak w innych stronach Polski. Turyści chyba myślą, że jak jesteśmy tak blisko granicy, to spadają tu bomby - słyszę od restauratora z Cisnej, który prowadzi też gospodarstwo agroturystyczne. - Miewam telefony z pytaniami, czy słychać u nas wybuchy, ale jest ich już o wiele mniej niż dwa miesiące temu. Niestety telefon nie dzwoni tak często jak w zeszłym roku - dodaje przedsiębiorca.

Związana z gastronomią rozmówczyni z Ustrzyk Dolnych stwierdza, że kluczowe są także ceny paliwa. - Sam dojazd do nas dla wielu turystów to koszt wyższy niż opłata za nocleg. A gdzie tu jeszcze obiady, pamiątki. Turyści decydują się na krótszy pobyt, by zmieścić się w budżecie - mówi. 

Anioły bieszczadzkie

- W dobrych latach sezon zaczynał się właściwie już od długiego weekendu majowego. W tym roku tak nie było, dlatego spodziewam się mniejszego ruchu również i w wakacje - słyszę od jednego ze sprzedawców. W niektórych pensjonatach czy domach wczasowych jeszcze do niedawna nocowali uchodźcy, bo wolnych miejsc było naprawdę dużo.

Nawet w obleganym zwykle przez kuracjuszy Polańczyku nad Soliną w ofertach można wybierać. Na plaży na cyplu udało mi się porozmawiać z seniorkami, które z kijkami w dłoniach kończyły wieczorny spacer. - To już nasza trzecia wizyta nad Soliną i pewnie nie ostatnia - przyznaje pani Renata. - Faktycznie tłumów nie widać, ale naszej perspektywy to nawet lepiej - dodaje.

Marina w Polańczyku gotowa na przyjęcie turystów. Przycumowane jednostki czekają na chętnych do rejsu na Solinie
Marina w Polańczyku gotowa na przyjęcie turystów. Przycumowane jednostki czekają na chętnych do rejsu na Solinie. Fot: © Maciej Szefer

- Czy to będzie inny sezon niż te poprzednie? - dopytuję obie kobiety.

Zdaniem pani Natalii, która od tygodnia spędza aktywnie czas w kurorcie, szczególnie młodych turystów nad Soliną nie widać. - Nas, seniorów jest tu trochę, ale młodych próżno szukać. Zdarza się minąć parę z dziecięcym wózkiem, ale kiedyś było ich więcej. Moim zdaniem ludzie wybierają tańsze wakacje za granicą. Tu, w Bieszczady, przyjeżdżają ci, którzy już dawno zarezerwowali pobyt lub kierują się sentymentem - przyznaje kuracjuszka.

Obie panie spieszyły się do ośrodka w którym mieszkają. Czwartkowy wieczór postanowiły spędzić w towarzystwie znajomych w restauracji, gdzie głównym daniem wcale nie były tego dnia lokalne specjały, a występ zespołu, który zapraszał do tanecznej zabawy.

Regionalne specjały Podkarpacia

Bieszczadzkie restauracje nie należą do najtańszych, choć trudno mówić o ogromnej "drożyźnie". W Polańczyku na głównej ulicy można zjeść lokalnego pstrąga. Za dwie porcje ryby z dodatkami i dwa napoje rachunek wyniósł okrągłe sto złotych. Dla tych, którzy zdecydowali się zjeść w lokalu, był to wydatek do przyjęcia, ale nie brakowało osób, które podpytywały o cenę i mimo zachęt rezygnowało z jedzenia. Pyszna ryba, podana na niezbyt atrakcyjnym papierowym talerzu z plastikowymi sztućcami, dla wielu osób była za droga.

W Ustrzykach Dolnych znaleźliśmy restaurację serwującą dania regionalne. Na godzinę przed zamknięciem kuchni byliśmy jedynymi gośćmi. Obsługa przyznała, że "lawiny turystów nie ma i ruch rozkłada się inaczej niż w ubiegłym roku, ale liczymy na to, że będzie lepiej". W tym lokalu zapłaciliśmy tyle samo, co w Polańczyku, ale za dwa główne dania, napoje i zupę. Trudno więc nazwać ceny wygórowanymi. Była to także szansa na poznanie regionalnej zupy robionej na soku z kiszonej kapusty. "Kisełycia" to zupa z kuchni Łemków i Bojków, podawana z ziemniakami. Jej smak był zaskakujący i jedyny w swoim rodzaju. "Proziaki" i "hryczanki" też były znakomite.

"Kisełycia" to bieszczadzka wariacja na temat żurku, którą przygotowuje się na zakwasie z kapusty kiszonej i mąki żytniej.
"Kisełycia" to bieszczadzka wariacja na temat żurku, którą przygotowuje się na zakwasie z kapusty kiszonej i mąki żytniej. Fot: © Maciej Szefer

Burzliwa historia regionu

Wielu mieszkańców, których pytałem o to, jak sobie radzą, odpowiadało niechętnie. O wojnie w Ukrainie woleli nie mówić wcale, choć wszyscy rozmówcy akcentowali, że w Bieszczadach jest cicho i bezpiecznie. - Ruch na szlakach i drogach jest już niewielki, podobnie jak liczba uchodźców. Wie pan, jest jeszcze coś, co w sumie należy postrzegać na plus - mówi mężczyzna, którego spotkałem w bacówce pod Małą Rawką. - Zauważyłem, że spora część turystów, którzy ostatnio do nas przyjeżdżają, jest o wiele lepiej przygotowanych. Nie chodzi mi o górski ekwipunek, a wiedzę dotyczącą historii ludzi, którzy tu mieszkali i zawiłej historii regionu - precyzuje rozmówca. - Turyści wybierają Bieszczady nie tylko ze względu na naturę i widoki. Po prostu sprawdzając, "czy jest tu bezpiecznie", dowiadują się o regionie więcej niż jeszcze niedawno. Taki to plus z wojny za wschodnią granicą, jeśli można to tak nazwać - dodaje.

Jak się okazało, mężczyzna, z którym rozmawiałem, był przewodnikiem, który coraz częściej, zamiast o popularnych szlakach, mówi o wysiedlonych przymusowo mieszkańcach bieszczadzkich wsi, po których zostały już tylko ślady w postaci zdziczałych owocowych drzew, fundamentów domów i nielicznych nagrobków. Wielu turystów zwraca też uwagę na cerkwie, których zaskakują swoją historią i architekturą.

Pozostałości po wsi Jaworzec w gminie Cisna w Bieszczadach. Można je znaleźć na prawym brzegu rzeki Wetlinki, ok. 3 km na północ od Kalnicy
Pozostałości po wsi Jaworzec w gminie Cisna w Bieszczadach. Można je znaleźć na prawym brzegu rzeki Wetlinki, ok. 3 km na północ od Kalnicy. Fot: © Maciej Szefer

Wybrane dla Ciebie

Czescy przewoźnicy na polskich torach. Bilety w niższych cenach
Czescy przewoźnicy na polskich torach. Bilety w niższych cenach
Najnowszy sondaż. Wiadomo, kto zyskuje najwięcej
Najnowszy sondaż. Wiadomo, kto zyskuje najwięcej
Koszty ogrzewania gwałtownie rosną. Tej zimy może być jeszcze drożej
Koszty ogrzewania gwałtownie rosną. Tej zimy może być jeszcze drożej
Zełenski: Mamy tańsze rozwiązania przeciwko dronom niż Patrioty
Zełenski: Mamy tańsze rozwiązania przeciwko dronom niż Patrioty
Trump: Europa musi się wziąć w garść
Trump: Europa musi się wziąć w garść
Incydent na lotnisku. Kraków Airport wznowił operacje
Incydent na lotnisku. Kraków Airport wznowił operacje
Chińczycy zestrzelili meteor? Niezwykłe nagrania w sieci
Chińczycy zestrzelili meteor? Niezwykłe nagrania w sieci
Nigeria chce sprzedawać gaz Europie. Planuje budować gazociąg z Libią
Nigeria chce sprzedawać gaz Europie. Planuje budować gazociąg z Libią
"Bylibyśmy zdolni". Sikorski o przechwytywaniu dronów nad Ukrainą
"Bylibyśmy zdolni". Sikorski o przechwytywaniu dronów nad Ukrainą
Szczyt w Katarze. "Ukarać Izrael za wszystkie zbrodnie"
Szczyt w Katarze. "Ukarać Izrael za wszystkie zbrodnie"
Zorro uratowany. Akcja ratunkowa na autostradzie we Włoszech
Zorro uratowany. Akcja ratunkowa na autostradzie we Włoszech
Elbląg w gotowości: Rośnie poziom wody w rzece Kumiela
Elbląg w gotowości: Rośnie poziom wody w rzece Kumiela