Cimoszewicz: siły stabilizacyjne od końca maja
Dziesięć państw, które zadeklarowały wspólne sformowanie sił stabilizacyjnych w Iraku, ma nadzieję, że ich oddziały znajdą się tam pod koniec maja - oświadczył w sobotę minister spraw zagranicznych RP Włodzimierz Cimoszewicz.
03.05.2003 | aktual.: 03.05.2003 16:27
"Idea jest taka, by wszystkie państwa, gotowe uczestniczyć, były tam pod koniec miesiąca" - powiedział Cimoszewicz dziennikarzom podczas odbywającego się w Grecji spotkania szefów dyplomacji 25 obecnych i przyszłych państw członkowskich Unii Europejskiej.
Plan funkcjonowania sił stabilizacyjnych przewiduje, że Irak zostanie podzielony na trzy sektory, patrolowane przez oddziały z co najmniej 10 państw pod kierownictwem Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Polski.
Ministrowie obradują na pokładzie jachtu, zacumowanego w porcie na wyspie Kastellorizo - najbardziej na wschód wysuniętej wyspy greckiej.
Cimoszewicz zapytany, czy Polska przejmie kierowniczą rolę wojskową, odpowiedział: "Nie powiedziałbym kierowniczą, powiedziałbym ważną". W opinii szefa polskiej dyplomacji, udział w siłach stabilizacyjnych jest logiczną konsekwencją włączenia się Polski do antysaddamowskiej koalicji. "Jesteśmy przekonani, że mieliśmy rację (biorąc udział w wojnie), a teraz to kwestia bycia konsekwentnym. Jeśli decydujesz się na udział w operacjach wojskowych w Iraku, to musisz uczestniczyć także w tym, co będzie potem" - powiedział.
Jak oświadczył w piątek przedstawiciel administracji USA, 10 państw zaoferowało dotąd skierowanie swych żołnierzy do sił stabilizacyjnych w Iraku. Mają one funkcjonować poza strukturą stacjonujących w Iraku sił bojowych koalicji, które liczą obecnie 135 tysięcy żołnierzy.
Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Polska, Ukraina, Włochy, Hiszpania, Dania, Holandia, Bułgaria i Albania zaoferowały żołnierzy do pełnienia funkcji policyjnych. Australia, Korea Południowa, Filipiny i Katar zadeklarowały wsparcie tego przedsięwzięcia, ale charakter ich udziału nie jest jeszcze jasny - poinformował wspomniany przedstawiciel administracji USA.
Uczestniczący w spotkaniu w Kastellorizo minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Jack Straw oświadczył, że w kwestii sił stabilizacyjnych "nie podjęto ostatecznych decyzji". "Odnotowano, że pewna liczba państw siedzących wokół stołu (w Kastellorizo) na swój własny sposób dokona wkładu w lądowe siły zbrojne w Iraku, ale nie było to tematem dużej debaty" - zaznaczył.
Według obecnych planów, pełna amerykańska dywizja w składzie 20 tysięcy żołnierzy ma patrolować jeden z sektorów Iraku, zaś każdy z dwóch pozostałych podlegać będzie odrębnej dywizji sił międzynarodowych. Jedna z tych dywizji ma podlegać dowództwu brytyjskiemu, druga zaś polskiemu.
Według strony amerykańskiej, naczelne dowództwo nad siłami stabilizacyjnymi sprawować będzie dowódca kampanii wojennej przeciwko Irakowi, generał Tommy Franks. (mag, mk)