Cimoszewicz: potrzeba realizmu i elastyczności
Wczoraj ministrowie reprezentujący obie strony negocjacji mówili o potrzebie z jednej strony realizmu, z drugiej strony – elastyczności. I ja wyjechałem z Brukseli z głębokim, silnym wrażeniem, że do tego realizmu i elastyczności są wszyscy gotowi - powiedział we wtorek w "Sygnałach dnia" minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz.
Sygnały dnia: Jedno, co wiemy, to to, że Piętnastka unijna ustaliła datę rozszerzenia Unii o dziesięć nowych krajów, w tym Polskę, na dzień 1 maja 2004 roku. I to jest pewnik?
Włodzimierz Cimoszewicz: Chyba tak. Takie jest stanowisko zajęte wczoraj przez piętnastu ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich. Należy zakładać, że każdy z nich występował ze stosownym mandatem swego rządu, czyli takie jest oficjalne stanowisko Piętnastki.
Sygnały dnia: Czyli datę znamy, natomiast reszta jest wciąż niewiadomą, bo – jak się mawia wśród negocjatorów unijnych – dopóty dopóki wszystko nie jest zamknięte, nic nie jest zamknięte, tak?
Włodzimierz Cimoszewicz: To prawda. Po pierwsze obowiązuje w tych negocjacjach zasada, zgodnie z którą nawet w ostatniej chwili można zmienić jeszcze coś z ustaleń wcześniejszych, chociaż nie jest to zachowanie zalecane, ponieważ przy negocjowaniu piętnastu z dziesięcioma gdyby chcieć zmieniać to, co negocjowano przez ostatnie cztery lata, byłby niezły bałagan. Ale w tym sensie można – oczywiście w dużym uproszczeniu – powiedzieć, że nic nie wiadomo, chociaż wiadomo już dziewięćdziesiąt osiem procent, że negocjacje jeszcze trwają. Wczorajsze spotkanie w Brukseli miało na celu zaprezentowanie piętnastu kolegom z Unii Europejskiej stanowiska dziesięciu krajów kandydujących. Stanowisko to okazało się być we wszystkich tych przypadkach bardzo podobne. Mówiliśmy o mniej więcej tych samych zagadnieniach i tych samych oczekiwaniach. Za tydzień spodziewamy się odpowiedzi ze strony Piętnastki. W przyszły wtorek zapewne Duńczycy, kierujący w tym półroczu Unią, odpowiedzą na te wczorajsze wystąpienia krajów
kandydujących i będziemy wtedy mogli dostrzec, jaka jest skłonność i granice elastyczności Unii Europejskiej w tych negocjacjach.
Sygnały dnia: Panie Ministrze, czy gdybyśmy wstąpili do Unii Europejskiej 1 stycznia – ta data jest już nieaktualna co prawda, ale gdyby – to czy płacąc taką składkę, jaką nam proponowano, a więc 2 miliardy 400 milionów euro, bylibyśmy płatnikami netto? Czy to opóźnienie spowoduje, że nie będziemy? Tylko i wyłącznie to opóźnienie?
Włodzimierz Cimoszewicz: Nie, nie. Zapewne także wtedy, gdybyśmy wstąpili 1 stycznia, nie bylibyśmy płatnikami netto. Mówię „zapewne”, bo z jednej strony mamy bardzo jednoznaczne deklaracje ze strony Piętnastki, że kraje te są przekonane o oczywistości warunku, by nowi członkowie byli biorcami netto, by więcej otrzymywali niż sami wniosą, ale my jednocześnie w trakcie tych toczących się ciągle negocjacji podnosimy zastrzeżenia dotyczące pewnych elementów metodologii obliczania tej pozycji finansowej i mówimy, że pewne założenia przyjęte przez Unię są zbyt optymistyczne, przewidują prawdopodobnie zbyt wielką w stosunku do rzeczywistej zdolność absorbowania, konsumowania oferowanych nam finansów. Dlatego też proponujemy modyfikację tych założeń. I będziemy o tym rozmawiali przez te najbliższe dwadzieścia kilka dni.
Sygnały dnia: A jak rozumieć słowa Guentera Verheugena, który powiedział, upomniał właściwie kandydatów, by przestali stawiać nierealistyczne warunki? Wśród tych tematów są nienegocjowalne prośby o zmniejszenie składki członkowskiej, postulowane przez rolników szybsze dochodzenie do pełnych dopłat do produkcji rolnej.
Włodzimierz Cimoszewicz: Wczoraj ministrowie reprezentujący obie strony negocjacji mówili o potrzebie z jednej strony realizmu, z drugiej strony – elastyczności. I ja wyjechałem z Brukseli z głębokim, silnym wrażeniem, że do tego realizmu i elastyczności są wszyscy gotowi. Realizmu, a więc uwzględniania problemów partnera. My musimy mieć w pamięci, że np. postulat zwiększenia kosztów rozszerzenia ponad to, co ustalono w tzw. budżecie berlińskim trzy lata temu, byłby nie do osiągnięcia, nie do zrealizowania, a nasi unijni partnerzy muszą pamiętać zarówno o naszych wielkich potrzebach, oczekiwaniach naszych społeczeństw, naszych możliwościach budżetowych, bo przecież nikomu nie zależy na tym... Jaki miałoby to sens, żeby rozszerzenie spowodowało jakieś kłopoty, aby ktoś w konsekwencji np. był narażony na kłopoty ze stabilnością finansową? I elastyczność, czyli gotowość do pewnych ustępstw. Ale mimo takiego silnego wrażenia, o którym mówię, pozytywnego, mam świadomość, że przecież negocjacje ciągle się
toczą, więc także słowa Guentera Verheugena, które trzeba traktować z całkowitą powagą, nie można ich uznać za zakończenie negocjacji. I my będziemy także o tych problemach dyskutowali do samego końca negocjacji. (Polskie Radio/mag)