Cimoszewicz: Europa poniosłaby porażkę w razie fiaska szczytu
Europa poniosłaby poważną porażkę, gdyby
drugi już szczyt poświęcony Traktatowi Konstytucyjnemu dla Unii
Europejskiej zakończył się fiaskiem - ocenił minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz.
21.06.2004 | aktual.: 21.06.2004 09:17
W porannych "Sygnałach Dnia" Polskiego Radia Cimoszewicz powiedział, że rozumieli to wszyscy odpowiedzialni politycy, którzy wierzą w ideę współpracy europejskiej.
Więcej się nie dało
W opinii ministra polska delegacja nie mogła więcej osiągnąć. Podejmowaliśmy do samego końca próby uwzględnienia polskich postulatów jeszcze w większym stopniu niż pierwotnie się na to zanosiło - oświadczył. Według niego 25 państw musiało się jednak porozumieć, gdyż trzeba szukać kompromisu, jeśli chcemy doprowadzić do pozytywnego rezultatu, czyli porozumienia.
Zdaniem ministra pierwsze krytyczne komentarze tych osiągnięć dyktowane są emocjami i grą polityczną. Wyjaśnił, że z sześciu polskich postulatów trzy zostały spełnione w stu procentach, dwa w bardzo dużym, satysfakcjonującym stopniu i tylko jeden, o korzeniach chrześcijańskich, nie został zrealizowany.
Sądzę, że wczorajsze słowa papieża dziękującego Polsce - i przecież polskiemu rządowi, bo to rząd negocjował - wyjaśniają wiele - powiedział minister.
Do ostatniej sekundy
Do ostatniej sekundy maratonu negocjacyjnego opowiadaliśmy się za tym, aby tekst preambuły odzwierciedlił historyczną prawdę o Europie i nie rozumiemy oponentów tego postulatu, tym niemniej trzeba było przyjąć do wiadomości jaka jest rzeczywistość - dodał.
Odnosząc się do referendów ratyfikacyjnych w poszczególnych krajach w sprawie Traktatu Konstytucyjnego wyjaśnił, że gdyby nie doszło do ratyfikacji w jednym, czy w pojedynczych krajach, to Rada Europejska, czyli zgromadzenie państw, ma zastanowić się co dalej.
W radiowej "Trójce" wyraził przekonanie, że referenfum w sprawie konstytucji powinno odbyć się w Polsce razem z wyborami prezydenckimi, czyli w 2005 r.
Jednoznaczna sytuacja
Według Cimoszewicza z punktu widzenia prawa międzynarodowego "sytuacja będzie jednoznaczna". Brak ratyfikacji przez którekolwiek z tych 25 państw oznacza, że nie będzie Traktatu Konstytucyjnego i pozostaniemy przy dotychczasowym stanie prawnym - powiedział. Według Cimoszewicza, byłaby to porażka całej wspólnoty europejskiej.
Teraz niech emocje opadną, a za kilka tygodni czy miesięcy trzeba będzie rozwinąć poważną, pogłębioną dyskusję na ten temat - dodał. Na uwagę dziennikarza, że emocje wzrosną, ponieważ w Sejmie premier Marek Belka i sam minister usłyszą od opozycji słowa: "hańba, zdrada, Targowica", Cimoszewicz odparł, że "kibice przed telewizorem zawsze grają lepiej od zawodników na boisku".
Przyjęty w piątek Traktat Konstytucyjny dla Unii Europejskiej jest pierwszą w historii UE tak wszechstronną próbą zagwarantowania zasadniczych praw i swobód wszystkim obywatelom Unii, uproszczenia i uporządkowania jej podstaw prawnych, usprawnienia i demokratyzacji jej instytucji.
Osobowość prawna
Nowy traktat nada też Unii osobowość prawną, jeśli wejdzie w życie, czego można oczekiwać najwcześniej w 2006, a zapewne dopiero w 2007 r. W co najmniej jednej trzeciej państw członkowskich odbędą się w tej sprawie referenda. Odmowa ratyfikacji uniemożliwi wejście konstytucji w życie.
Zgodnie z Traktatem, podejmowanie decyzji w Radzie UE odbywać się będzie podwójną większością państw i obywateli, zdefiniowaną jako co najmniej 55% państw (nie mniej niż 15) reprezentujących co najmniej 65% liczby ludności.
Do zablokowania decyzji potrzeba więc będzie ponad 45% państw lub 35% ludności zamieszkującej co najmniej cztery państwa. Polska wywalczyła "hamulec bezpieczeństwa", umożliwiający odwlekanie decyzji przez "rozsądny czas" przez państwa zamieszkałe przez co najmniej 26,25% unijnej ludności.
Nie udało się wpisać do preambuły Traktatu odwołania do Boga lub do chrześcijaństwa (jest wzmianka o "dziedzictwie religijnym" Europy).