Ciężko poparzeni gónicy z nadal w szpitalu
Leczenie górników, którzy doznali obrażeń w czwartkowym wypadku w kopalni "Krupiński" przebiega prawidłowo, wszyscy są w dobrym stanie - poinformował dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, gdzie leży 9 spośród 11 rannych.
09.05.2011 | aktual.: 09.05.2011 13:33
W czwartek wieczorem w kopalni "Krupiński" w Suszcu doszło do zapalenia metanu. Zginął jeden górnik i jeden z ratowników, którzy pospieszyli z pomocą. 11 poszkodowanych trafiło do szpitali. Ciągle trwają poszukiwania drugiego ratownika.
- Stan zdrowia wszystkich leżących u nas górników jest dobry i czują się bardzo dobrze. Oczywiście każdy indywidualnie, w różny sposób, znosi tę ciężką chorobę, natomiast nic złego się nie dzieje, wszystko jest leczone prawidłowo i stabilnie - powiedział podczas poniedziałkowego briefingu dyrektor siemianowickiego szpitala, Mariusz Nowak.
Wszyscy górnicy są w pełni świadomi i wydolni oddechowo i po zmianie opatrunków. W poniedziałek czeka ich kolejna sesja w komorze hiperbarycznej. W komorach hiperbarycznych pacjenci są poddawani działaniu tlenu pod zwiększonym ciśnieniem - od dwóch do trzech atmosfer. Takie leczenie stosuje się m.in. w zatruciach tlenkiem węgla i chorobach dekompresyjnych. W przypadku poparzeń tlen działa stabilizująco na błony komórkowe.
Dyrektor poinformował, że pacjenci są na ogół w dobrym stanie psychicznym, dwóch-trzech górników czuje się pod tym względem nieco gorzej, są podłamani rozległością doznanych urazów. "Nasi psychologowie się nimi zajmują i myślę, że będzie dobrze" - zaznaczył dyrektor. Górnicy codziennie widzą się z bliskimi.
Dyrektor przypomniał, że poza zewnętrznymi oparzeniami - od 10 do 55% powierzchni ciała, wszyscy pacjenci mają oparzone także drogi oddechowe. W takim przypadku przełomowy jest zwykle okres pomiędzy 10 a 14 dobą po doznaniu urazu.
Pacjentów czeka prawdopodobnie co najmniej miesięczny pobyt w szpitalu. Jak długo potrwa leczenie i rehabilitacja, będzie zależało od wielu czynników, np. rozległości urazów.
Dr Nowak wyraził opinię, że po dojściu do zdrowia górnicy powinni jak najszybciej wrócić do pracy. - Praca daje rehabilitację i powrót do społeczeństwa - powiedział. Osoby, które wracają do poprzedniego środowiska są o wiele zdrowsze psychicznie i mają większe szanse na wyleczenie - podkreślił.
Podczas konferencji padły też pytania o rozliczenie kosztów leczenia górników. Dyrektor Nowak przypomniał, że szpital jest związany kontraktem z Narodowym Funduszem Zdrowia. Wyraził opinię, że pieniądze otrzymywane za tego typu procedury medyczne nie zawsze są adekwatne do rzeczywistych kosztów.
- Ja się z tymi warunkami nie zgadzam co do oparzeń, natomiast widocznie takie muszą być - zaznaczył dyrektor i przypomniał, że po poprzednich wypadkach na temat kosztów rozmawiano z przedstawicielami szpitali, leczących oparzenia.
- Rozmawiano, tylko zawsze takie rozmowy są połowiczne. Nigdy nie jest tak, że coś się załatwia do końca i rzetelnie w jakiejś działce. Zawsze ktoś swoje pięć gorszy dodaje i uważam, że to jest nasza bolączka naszego systemu i naszego kraju - powiedział Nowak.
W chwili wypadku w zagrożonym rejonie 820 m pod ziemią były 32 osoby; 20 z nich bez poważniejszych obrażeń wyjechało na powierzchnię. Obecnie dziewięciu górników znajduje się w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, dwaj lżej ranni są w szpitalu w Jastrzębiu Zdroju.