© PAP, Policja, WP

Cień zbrodni w miasteczku Nowe. Kolumbijczycy boją się, że to już koniec ich "polskiego raju"

Tomasz Molga

Śmierć mężczyzny, który zginął w Nowem od ciosu nożem zadanego przez Kolumbijczyka, wstrząsnęła Polską. Wstrząśnięci są również mieszkający w Polsce rodacy sprawcy. Ci, którzy pracują u nas legalnie i nielegalnie, nawołują: "Pilnujcie naszych, bo Polacy nas znienawidzą". Ostrzegają przed "gamines", kolumbijskimi dziećmi ulicy, które zaczęły przedostawać się do Polski.

Canuto ma 28 lat. W Kolumbii pracował w branży IT, ma certyfikaty umożliwiające pracę administratora lub inżyniera sieciowego w większych firmach. W Polsce taki fach to przepustka do klasy średniej. Co było nie tak z Kolumbią?

- Zarabiasz równowartość około 1300 zł miesięcznie. Ja pochodzę z miasta Barranquilla. Nie słyszałeś? Wpisz w internet, tam codziennie dokonywane są zabójstwa. Pomyślałem, znam angielski. Polska kraj religijny, to mi pasuje, jakoś się z wami dogadam - opowiada.

Jesienią 2024 r. spakował małą walizkę. Z błogosławieństwem mamy ruszył do Polski. W domu czeka żona i córeczki, dwuletnie bliźniaczki. Co miesiąc Canuto wysyła im pieniądze. Tyle co zaoszczędzi z wypłaty, pracując od poniedziałku do soboty po osiem godzin w firmie drzewnej w woj. zachodniopomorskim. Zajęcie dalekie od jego fachu, ale w Kolumbii równowartość wysłanych 2 tys. zł to tak, jakby córeczki miały dwóch pracujących ojców.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nie baczą na brak pogody i korzystają z urlopów na maksa. "Nie każdy by miał odwagę"

53-letni Alejandro w Kolumbii był właścicielem sklepu. W Polsce pracuje w branży mięsnej. Decyzję o wyjeździe podjął w pośpiechu. - W Kolumbii grupy przestępcze chciały ode mnie haraczu. Ktoś powiedział mi o pracy w Polsce. Brzmiało jak wybawienie. I jeszcze opowiadali: "zarobisz tysiąc euro" w miesiąc. Po prostu wyjechałem z synem i kilkoma osobami z rodziny. Za zezwolenie o pracę zapłaciłem pośrednikowi w Kolumbii milion pesos (to równowartość ok. 900 zł - red.). Nikt mi nie powiedział, że będzie aż tak ciężko - opowiada.

W Polsce trafił do zimnej hali przemysłowej, gdzie filetuje mięso. Zarabia około 20 zł na godzinę na rękę, mniej niż minimalna, bo część pensji zabiera agencja pośrednictwa.

- Dzięki Bogu trafiliśmy na dobrych ludzi - mówi o polskim pracodawcy. Choć trudno mu było przywyknąć. Tłumaczy: - Polacy są powściągliwi. Nie patrzą w oczy, unikają rozmowy. Kolumbijczycy to inna mentalność, są otwarci, bezpośredni. W Polsce trzeba się uczyć żyć w ciszy. Ale i tak mi się podoba. Spokojny, wspaniały kraj - dodaje.

Zbrodnia w Nowem. Kto zaczął, nie wiadomo

Takimi Kolumbijczykami jak Canuto i Alejandro tragiczna bójka w miasteczku Nowe (woj. kujawsko-pomorskie) wstrząsnęła nie mniej niż Polakami. W nocy z 5 na 6 lipca 2025 r. w barze wywiązała się sprzeczka między Polakami i Kolumbijczykami. Kłótnia zamieniła się w bójkę na rynku. W jej trakcie 41-letni Polak został śmiertelnie ugodzony nożem. Łącznie w sprawie tej policja zatrzymała 13 osób - 10 Kolumbijczyków i trzech Polaków. Usłyszeli zarzut udziału w bójce, której następstwem była śmierć człowieka. 29-letni Kolumbijczyk usłyszał zarzut zabójstwa. Przyznał się do winy.

- W tej chwili nie wiemy, od czego się to zaczęło, co było zarzewiem konfliktu. Podejrzany o zabójstwo był osobą, która dołączyła do wydarzeń. Też nie wie, o co właściwie poszło - mówi WP prok. Janusz Borucki, szef Prokuratury Rejonowej w Świeciu. Poinformował, że 12 uczestników bójki zostało tymczasowo aresztowanych.

Mieszkańcy pięciotysięcznego miasteczka są poruszeni wydarzeniami. Gniew objawił się na ulicy. - Mordercy! - krzyczano pod hotelem, w którym mieszkali Kolumbijczycy. Oskarżenia "sprowadziliście morderców" kierowano też pod adresem właścicieli zakładów mięsnych Nove, pracodawcy Kolumbijczyków. Straż Graniczna, kontrolując hotel, gdzie mieszkali cudzoziemcy, ustaliła, że 21 z nich mieszkało i pracowało w Polsce nielegalnie. Dostali nakaz opuszczenia Polski z kilkuletnim zakazem powrotu. Wyprowadzili się. Czy rzeczywiście wyjechali do Kolumbii? Nie wiadomo.

"Pilnujcie naszych, bo Polacy nas znienawidzą"

Kolumbijczycy pracujący w Polsce zdają sobie sprawę, że po głośnych zbrodniach popełnionych przez cudzoziemców dojdzie do eskalacji zachowań rasistowskich i ksenofobicznych. Część prawicowych polityków sugeruje, że odpowiedzialność za przestępstwa popełniane przez cudzoziemców powinna spoczywać także na pracodawcach i agencjach pracy, które sprowadzają ich do Polski. Wzywają już do tego, aby "zatrzymać import przestępczości" z takich krajów jak Kolumbia.

Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak z Konfederacji udostępnił w mediach społecznościowych wpis publicysty Tomasza Przybitkowskiego, w którym padają oskarżenia pod adresem firm zatrudniających migrantów. "Kto ponosi całe ryzyko? Polska i Polacy. Mieszkańcy powiatowych miejscowości z zakładami obok. Kto zgarnia cały zysk? Montownia AGD. Czas zacząć rozmawiać o odpowiedzialności za ludzi, którzy zostali tutaj ściągnięci" - czytamy we wpisie.

Konsekwencje burzy mogą ponieść również ci, którzy są niewinni - ludzie pracujący ciężko w fabrykach czy farmach. Na forach cudzoziemców zaczęła się dyskusja, jak temu zapobiec. Uczestniczący w nich deklarują, że chcą współpracować z policją, że nie będą ukrywać swoich "patusów", nazywanych w slangu "gamines". To określenie oznacza kogoś, kto jest dzieckiem ulicy, pije, ćpa, a zaczepiony łatwo sięga po nóż.

"Kontrolujcie swoich rodaków (...). Jeśli zobaczycie, że ktoś robi coś głupiego, zgłoście to na policję, zanim zdarzy się nieszczęście. Jeśli wiecie, że ktoś chodzi z nożem, zgłoście to. Jeśli zobaczycie, że ktoś kradnie, zgłoście to. Wyświadczacie sobie przysługę. Inaczej całe to zło, które robią, wróci do was w postaci ksenofobii. My, Latynosi, mieliśmy dobry wizerunek w tym kraju, dopóki nie zaczęliście przyjeżdżać z menelami. Nauczcie się zachowywać w cywilizowany sposób" - czytamy na stronie "Colombianos en Polonia" ("Kolumbijczycy w Polsce"). Ten konkretny wpis pojawił się dzień po zabójstwie w Nowem.

Canuto już wie, w Polsce będzie teraz jego rodakom coraz trudniej żyć. Z czym musi się mierzyć jako Kolumbijczyk?

- Często słyszę, że jak Kolumbijczyk, to: "kokaina", "Escobar", "kartel", "Medellín", "marihuana". Obrzydliwe. To tak, jakby powiedzieć, że Polacy to alkoholicy i złodzieje samochodów. Jeden raz Ukrainka z hostelu, gdzie mieszkam, powiedziała, że zna Kolumbię, bo oglądała serial "Narcos". Odpowiedziałem jej: "A ja znam Kijów. Piękne miasto, pełne kul i trupów, oglądam filmy z Ukrainy codziennie". Zrobiło się bardzo cicho - opowiada Canuto.

Odnosi się też do innych tragicznych zdarzeń z udziałem cudzoziemców, choćby do sprawy okrutnego zabójstwa 24-letniej kobiety w Toruniu, gdzie podejrzanym jest młody Wenezuelczyk.

- Ten człowiek nie reprezentuje nas, Latynosów. Chcemy, żeby został ukarany, a ofiara otrzymała sprawiedliwość. My, Kolumbijczycy, jesteśmy kimś więcej niż to, co pokazują media. Jesteśmy ojcami, synami, dziadkami. Ktoś na nas czeka po drugiej stronie świata. Komuś co miesiąc wysyłamy pieniądze, żeby mógł żyć - mówi wstrząśnięty Canuto.

"To nie narodowość jest problemem, to konkretni ludzie"

Stiven, od dwóch lat pracujący w Polsce kolumbijski aktor, wysyła wiadomość:

"Za pośrednictwem WP chcę pozdrowić Polaków. Przepraszam za wydarzenia, które miały miejsce w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Chcę jasno powiedzieć, że działania tych osób nie reprezentują nas jako Kolumbijczyków. Proszę państwa, abyście nie generalizowali wydarzeń, które miały miejsce. Ale proszę was również szczerze, abyście nie reagowali odwetowo na innych, bo nie jesteśmy winni temu, co się stało. Polska dała nam możliwość poznania wspaniałych ludzi i cieszenia się piękną kulturą".

Esnajder Cohen mieszka i pracuje w Polsce od siedmiu lat. Przyjechał, kiedy o pracy dla Kolumbijczyków w Europie jeszcze prawie nikt nie mówił. Dziś, kiedy media szeroko komentują tragedię w Nowem, Cohen nie ukrywa rozczarowania zarówno tym, co zobaczył na nagraniach, jak i tym, jak w ogóle doszło do eskalacji.

- Czytam wiadomości, śledzę wszystko od wielu dni - mówi. - To nie było tak, że to była jednostronna napaść.

Sam Cohen deklaruje, że trzyma się z dala od konfliktów. - Nigdy nie brałem udziału w bójce. Unikam agresywnych ludzi. Ale wiem jedno: gdyby to nie Kolumbijczycy, a na przykład Gruzini, Czeczeni, Arabowie czy Turcy zostali zaczepieni przez takich samych Polaków - skończyłoby się tak samo. Wszyscy znamy te reakcje: nóż, agresja, eskalacja. To nie narodowość jest problemem. To ludzie.

Nie ukrywa, że nie podoba mu się to, co obserwuje. - Znam swoich rodaków. Wiedziałem, jak to się skończy. Już dziś codziennie można przeczytać w mediach, że ktoś z Kolumbii złamał w Polsce prawo. To boli. Bo przez kilku naruszających prawo cierpimy wszyscy. W oczach opinii publicznej stajemy się podejrzani tylko dlatego, że mamy kolumbijski paszport.

Dlatego prosi, by nie podawać jego prawdziwego imienia. - Nie chcę być utożsamiany z tym chaosem. Jeśli już musisz mnie nazwać, napisz: Esnajder Cohen. Znajomi będą wiedzieć, że to ja.

Dlaczego akurat Polska? Przybywają tysiącami

Pytam, jak to się stało, że Polska stała się popularnym celem wyjazdów. - Kiedy rozpoczęła się wojna w Ukrainie, różni "Janusze Biznesu" (chodzi o złośliwe określenie cwaniakowatych przedsiębiorców - red.) już nie mieli skąd wyciągnąć taniej siły roboczej i musieli pokombinować. Kolumbijczycy wtedy jeszcze nie potrzebowali wizy, aby przyjechać do Polski do pracy, a więc powoli różne agencje pracy dostrzegły w tym potencjał - opowiada Cohen, który sam już wtedy pracował w Polsce, jako pracownik biurowy w korporacji.

Kolumbijczycy opisują, że nawet w małych miejscowościach w Kolumbii pojawili się naganiacze z kolorowymi planszami i prezentacjami: "Polska, tysiąc euro płacy minimalnej", "najwyżej 45 godzin pracy tygodniowo". O migracji do Polski zaczęło też być głośno w kolumbijskich mediach społecznościowych.

Na TikToku masowo pojawiały się filmiki typu "Trabajo en Polonia" ("praca w Polsce"). Obiecywano ludziom zarobki w euro, bez znajomości języka, łatwy start. - Zaczęło się to na serio jakieś trzy lata temu - wskazują Kolumbijczycy.

Potwierdzają to dane Straży Granicznej. Rocznie do Polski w latach 2023-2024 przybyło od 3,3 do 4,8 tys. Kolumbijczyków. Napływ trwa, bo tylko w I kwartale 2025 r. przyjechało do nas nieco ponad tysiąc osób. Wcześniej Kolumbijczycy byli grupą nieujmowaną w statystykach. Gruzinów czy obywateli Tadżykistanu albo Uzbekistanu jest kilkukrotnie więcej. Raporty SG dotyczą tylko osób, którym strażnik sprawdził paszport przy wjeździe, najczęściej na lotnisku.

Statystyki nie uwzględniają tych, którzy np. pojechali do Hiszpanii jako turyści, a będąc na terytorium UE, ruszyli do Polski. Przecież nie da się dorobić w Hiszpanii, która nadal ma najwyższą stopę bezrobocia w Unii Europejskiej - 10 proc., a wśród młodych nawet 28 proc.

Zbiory truskawek
Praca w rolnictwie to jedno z zajęć wykonywanych przez Kolumbijczyków w Polsce © East News | Bartlomiej Wojtowicz/REPORTER

Dynamiczne zmiany na rynku pracy w Polsce pokazuje raport Centrum Analitycznego Gremi Personal z Warszawy. Eksperci branżowi policzyli, że na koniec marca 2025 r. liczba kolumbijskich pracowników wyniosła 16 389 osób, a przecież jeszcze w 2015 r. pracowało u nas zaledwie 108 obywateli Kolumbii.

To oficjalny obraz ustalony na bazie opłaconych przez cudzoziemców składek do ZUS. Pod koniec maja "Rzeczpospolita" szacowała, że Kolumbijczyków może być blisko 60 tys. "Nie rzucają się w oczy, bo na co dzień nie paradują w tradycyjnych strojach, tylko pracują w magazynach i fabrykach" - pisał dziennik.

Szara strefa pracowników prawdopodobnie jest znacznie większa. Sygnalizują to inne tabelki statystyk Straży Granicznej za 2024 r. Obywatele Kolumbii znajdują się w czołówce cudzoziemców ujawnionych podczas nielegalnego pobytu w Polsce. W ubiegłym roku funkcjonariusze SG odnotowali 617 takich przypadków. W statystykach dotyczących podejmowania się nielegalnego wykonywania pracy Kolumbijczycy przeskoczyli Gruzinów, stając się drugą grupą narodową po Ukraińcach. 1082 osoby złamały w tej kwestii przepisy (w 2025 r. wskaźniki rosną o 69 proc.).

W 2024 r. ponad 300 osób przekroczyło nielegalnie granicę Polski, a około 100 zostało przyłapanych na posługiwaniu się fałszywymi dokumentami. W jednym z przypadków - na Śląsku - zatrzymano kilka młodych Kolumbijek, które formalnie przyjechały studiować filologię angielską, jednak przez kilka lat nie podjęły nauki. Zamiast tego pracowały w gospodarstwie rolnym.

Z lufą przy głowie do pracy u Polaka

Kolumbijska dziennikarka Vanessa Ruggiero nie ma wątpliwości. - Polska stała się dla tysięcy Kolumbijczyków miejscem ciężkiej próby, gdzie rzeczywistość odbiega drastycznie od tego, co obiecuje się im przed wyjazdem. W kilku reportażach z Polski Ruggiero pisze o "esclavitud moderna" ("współczesnym niewolnictwie").

Jednym z jej rozmówców był chłopak, który każdego dnia musiał pokroić 1150 kg kurzych udek. Kolejny odmroził sobie palce od dźwigania walców zamrożonego mięsa do kebabów.

- Pracownicy wspominali sytuacje, w których przełożeni wozili ich samochodem z lufą pistoletu przystawioną do głowy, by wymusić posłuszeństwo. Zakładano kajdanki, duszono, aby ukarać za rzekome przewinienia - mówi WP Ruggiero. Na dowód przysyła zdjęcia oraz nagrania przekazane przez Kolumbijczyków i opublikowane przez serwis informacyjny "Semana" w 2024 r.

Zdjęcia dokumentujące przemoc wobec pracowników z Kolumbii
Zdjęcia dokumentujące przemoc wobec pracowników z Kolumbii © Semana | arch. Vanessa Ruggero

- Wielu Kolumbijczyków wykonuje męczące, źle płatne prace w przetwórniach mięsa, w magazynach i halach produkcyjnych, pracując po kilkanaście godzin dziennie, często bez realnego dostępu do pomocy prawnej. Robią to, czego nie chcą robić Polacy. Agencje zatrudnienia potrącają z pensji niejasne opłaty za zakwaterowanie, transport, usługi administracyjne - dodaje Ruggero.

W 2024 r., kiedy minimalna stawka godzinowa netto wynosiła 22,70 zł, Kolumbijczycy, którzy z nią rozmawiali, pracowali za 16-17 zł na godzinę.

Ruggiero podsumowuje, że wielu migrantów mieszka w zatłoczonych magazynach, adaptowanych na tymczasowe kwatery, są odcięci od rodzin, zależni od jednej agencji i jednego zakładu pracy, dlatego początkowa nadzieja szybko zamienia się w rozczarowanie. Wielu z nich się pociesza, że "początek zawsze jest trudny, ale potem będzie lepiej".

- Agencje pośrednictwa pracy i firmy powinny ponieść odpowiedzialność, ponieważ sprowadzają do Polski ludzi, którzy mają złe warunki pracy i życia. W efekcie mogą cierpieć na problemy ze zdrowiem psychicznym, ataki paniki, histerię i inne, a czasem lądują na ulicy - mówi Ruggiero. - Nie zgadzam się z obwinianiem wszystkich imigrantów za to, co zrobił jeden człowiek. To niesprawiedliwe i niebezpieczne, ponieważ podsyca nienawiść i strach. Takie odosobnione wydarzenie nie odzwierciedla rzeczywistości całej społeczności uczciwych i pracowitych ludzi - podkreśla dziennikarka.

Tysiące jadą ku Polsce. Rząd reaguje

Od 15 sierpnia 2024 r. obywatele Kolumbii potrzebują wizy, aby wjechać do Polski w celu podjęcia pracy. Oznacza to, że ruch bezwizowy, który obowiązywał wcześniej, został ograniczony. Strażnicy Graniczni nieoficjalnie mówią WP o zawiłościach i lukach w przepisach.

- Do pracy potrzebna jest wiza, ale osobie przyjeżdżającej w celach turystycznych na 90 dni można zlecić tzw. pracę powierzoną i tak oto tworzy się luka. Albo turysta, albo pracuje. Sporo osób przyjeżdża na studia, ale nigdy nie ich rozpoczyna, tylko zgłasza się do pracy. Krajowe przepisy są tak skomplikowane, że tylko wyspecjalizowani funkcjonariusze są w stanie ocenić sytuację cudzoziemca - mówi jeden z pograniczników.

- Gdyby było więcej skarg od samych Kolumbijczyków, zrobilibyśmy ukierunkowane kontrole. Jednak oni często nie chcą mówić, obawiając się niewypłacenia pensji - dodaje.

"Kochanie, nie jedź do Polski"

Na forum "Kolumbijczycy w Polsce" powoli wygasają emocje. Tematy wpisów wracają do rutyny. Pośrednik ogłasza: "Praca przy budowie dróg za 4500 zł bez znajomości języka", "szukamy do pracy przy produkcji podłóg drewnianych". Chętnych nie brakuje.

- Polećcie mi jakąś rzetelną agencję pracy - pisze dziewczyna z Bogoty.

Szybko pada odpowiedź: - Kochanie, nie rób tego, jeśli nie masz wizy pracowniczej. W Polsce jest znacznie gorzej, niż ci to malują. Jestem w Polsce, ale atmosfera jest napięta przez wszystko, co się tu dzieje.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Zamach w Jerozolimie. Przerażające nagranie z ataku
Zamach w Jerozolimie. Przerażające nagranie z ataku
Zmiana czasu 2025. Kiedy nastąpi i na kogo może wpłynąć najbardziej?
Zmiana czasu 2025. Kiedy nastąpi i na kogo może wpłynąć najbardziej?
Grożą unicestwieniem Gazy. "Ostatnie ostrzeżenie" dla Hamasu
Grożą unicestwieniem Gazy. "Ostatnie ostrzeżenie" dla Hamasu
Karambol na wyścigu RiderMan. 100 rannych, 50 karetek i cztery helikoptery w akcji
Karambol na wyścigu RiderMan. 100 rannych, 50 karetek i cztery helikoptery w akcji
Berlin alarmuje. Boją się katastrofy po upadku rządu Francji
Berlin alarmuje. Boją się katastrofy po upadku rządu Francji
Sprawa wybuchów w Rembertowie. Komunikat Żandarmerii Wojskowej
Sprawa wybuchów w Rembertowie. Komunikat Żandarmerii Wojskowej
Cierpliwość Trumpa się skończyła? "Putin go brzydko zlekceważył"
Cierpliwość Trumpa się skończyła? "Putin go brzydko zlekceważył"
Autobus z uczniami przewrócił się w Czechach. 32 osoby ranne
Autobus z uczniami przewrócił się w Czechach. 32 osoby ranne
Nawrocki na Litwie o Trumpie. "Doszliśmy do wspólnego wniosku"
Nawrocki na Litwie o Trumpie. "Doszliśmy do wspólnego wniosku"
Poważny wypadek na DK74. Dwie osoby ciężko ranne
Poważny wypadek na DK74. Dwie osoby ciężko ranne
Spotkanie Nawrockiego z Orbanem. Jest zapowiedź
Spotkanie Nawrockiego z Orbanem. Jest zapowiedź
Apogeum ulew w tym tygodniu. Potem gwałtowna zmiana
Apogeum ulew w tym tygodniu. Potem gwałtowna zmiana