Cicha umowa szefa PiS z prezydentem? Publicyści o strategii Andrzeja Dudy
- W ostatnich dniach mamy do czynienia z próbą celowego zróżnicowania się przez Pałac Prezydencki od PiS - mówił w #dziejesienazywo Łukasz Lipiński (Polityka Insight). - Andrzej Duda chciał bardziej pokazać się jako prezydent wszystkich Polaków, a nie kierować swojego wystąpienia do wiernych wyborców PiS. Bo takie przemówienie wygłosił Jarosław Kaczyński. Za tym będzie szło oczekiwanie, żeby Duda pokazał swoja odrębność w czynach - oceniła Kamila Baranowska ("Do Rzeczy").
12.04.2016 | aktual.: 12.04.2016 15:49
Publicystka "Do Rzeczy" przekonywała, że realną władzę w Polsce sprawuje obecnie Jarosław Kaczyński. - Politycy PiS w kuluarach mówią o nim per naczelnik, kierownik państwa. Jest pewną niezręcznością, że formalnie Jarosław Kaczyński nie pełni żadnej funkcji - tłumaczyła.
Goście #dziejesienazywo komentowali wypowiedź ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina, który powiedział, że "Jarosław Kaczyński jest najważniejszym politykiem w Polsce, ważniejszym niż prezydent Duda". - Czy to jest sensowne, żeby wicepremier rządu mówił, że Kaczyński jest ważniejszy od prezydenta? - pytał prowadzący program, Paweł Lisicki.
- To było niezręczne stwierdzenie, bo dezawuuje rolę prezydenta i pokazuje, że jest nie do końca samodzielny, nie tak istotny jak Kaczyński. Ale Jarosław Gowin nie powiedział nic, czego byśmy nie wiedzieli - przekonywała Baranowska.
Lipiński uważa, że Gowin jest bardzo zdolnym politykiem i nie rzuca słów na wiatr. - W ostatnich dniach mamy do czynienia z próbą celowego zróżnicowania się przez pałac prezydencki od PiS. Nie chodzi tylko o wystąpienie 10 kwietnia, ale też o późniejszą ofensywę medialną Marka Magierowskiego, który miał niby sytuację łagodzić, ale de facto podkreślał odrębność obozu prezydenckiego. Gowin wie, co należy w tej sytuacji zrobić: powiedzieć, że Jarosław Kaczyński jest ważniejszy - przekonywał zastępca dyrektora centrum analitycznego Polityka Insight.
Jego zdaniem można sobie wyobrazić sytuację, w której Kaczyński doszedł do wniosku, że potrzebuje prezydenta, który będzie się od niego trochę różnił. - Może to być objaw obawy w obozie prezydenckim, że Andrzej Duda na tyle się stopił z partią rządzącą, że stopił też w dużym stopniu swoją pozycję polityczną. Pamiętajmy, że prezydent w kampanii wyborczej zdobył sobie samodzielne poparcie. Wielu wyborców deklarowało, że głosuje na niego, a nie na PiS. Jako osoba podległa PiS ten swój kapitał polityczny w dużym stopniu zniweczył i teraz próbuje go odtworzyć - uważa Lipiński.
Baranowska zauważyła, że prezydent nigdy nie wstydził się, ani nie odcinał od partii, z której się wywodzi. - Dlaczego miałby podejmować decyzje inne niż ten obóz polityczny? Mam wrażenie, że poglądy Dudy pokrywają się w 90-95 proc. z poglądami Kaczyńskiego na naprawę Polski - oceniła.
Dlatego, jej zdaniem, o ile w sferze retorycznej mogło dojść między prezydentem a Kaczyńskim do porozumienia, w ramach którego podzielili się rolami, o tyle w sferze realnej polityki nie widzi możliwości, żeby Andrzej Duda chciał się odciąć od PiS.