PolskaChwile grozy na sali zabaw w Poznaniu. Matka 8-latka oskarża, firma się tłumaczy

Chwile grozy na sali zabaw w Poznaniu. Matka 8‑latka oskarża, firma się tłumaczy

Chwile grozy na placu zabaw w Galerii Pestka przeżył 8-letni Kamil i jego mama. Szyja chłopca utknęła między prętami w obrotowej bramce. Zapytaliśmy o to zdarzenie właściciela sali zabaw. Jak tłumaczy się firma?

Chwile grozy na sali zabaw w Poznaniu. Matka 8-latka oskarża, firma się tłumaczy
Źródło zdjęć: © East News
Katarzyna Bogdańska

20.12.2017 | aktual.: 20.12.2017 08:40

Do dramatycznej sytuacji doszło 16 grudnia. Matka z dwoma synami odwiedziła galerię handlową Pestka w Poznaniu. By umilić chłopcom czas, zabrała ich na salę zabaw, jakich wiele w centrach handlowych.

To wyjście jednak mogło skończyć się tragedią.

Mimo, że wejście na salę zabaw było płatne, za część atrakcji trzeba było jeszcze dopłacić. Strefę oddzielała metalowa obrotowa bramka.

W pewnym momencie okazało się, że głowa jednego z chłopców utknęła między szczeblami bramki. - Chłopcy przyszli po pieniądze, ale wrócił już tylko jeden. Drugi został zakneblowany w urządzeniu - mówiła matka w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim".

Pracownicy byli bezradni

Jak relacjonowała, pracownicy nie umieli wyłączyć urządzenia i silnik cały czas pracował. Mama Kamila zarzuca pracownikom placu zabaw, że nie pomogli jej w kryzysowej sytuacji. Zrobili to inni rodzice.

Chłopiec w niebezpiecznej pułapce spędził godzinę. By się nie udusił, trzeba było go trzymać w powietrzu.

Wezwano straż pożarną i karetkę. Ostatecznie obsługa centrum handlowego wydostała 8-latka przed przybyciem służb.

Matka oskarża właściciela placu zabaw

Według matki oburzające jest zamontowanie takiej bramki na sali zabaw dla dzieci. Jej zdaniem jest to bardzo niebezpieczne. - Boję się myśleć co by było, gdyby stało się to większemu chłopcu, z mniej drobną szyją niż mój syn - mówi.

Agata Nowak, kierownik regionalny firmy Lider, właściciela placu zabaw tłumaczyła, że to wina chłopca i dodała, że firma nie zamierza demontować drzwi. W jej opinii chłopiec chciał uniknąć płacenia a matkę nie interesowało, co się z nim dzieje.

- Na miejscu rodziców zastanowiłabym się nad własną winą - mówi.

Matka Kamila napisała tymczasem list do firmy z zarzutem, że ich sale zabaw nie są bezpieczne a pracownicy powinni wiedzieć, co robić w sytuacji zagrożenia.

Poprosiliśmy zatem o wyjaśnienie tej sytuacji i odniesienie się do zarzutów.

"Nigdy wcześniej podobne zdarzenie nie miało miejsca w naszych obiektach. Dotychczasowy sposób zabezpieczenia placu zabaw do dnia zdarzenia nie powodował żadnych sytuacji trudnych" - napisano nam w oświadczeniu.

Firma podkreśliła, że jest im bardz przykro w związku z zaistniałą sytuacją i jest w trakcie analizowania "całego wydarzenia".

Będą zmiany?

Firma Lider zapowiedziała, że rozważy wprowadzenie innego zabezpieczenia zamiast obrotowej bramki.

"Rozważymy wprowadzenie innych rozwiązań organizacyjnych i technicznych z możliwością rozwiązania powodującego demontaż bramki i zastosowania innego zabezpieczenia w miejsce zdemontowanego urządzenia" - czytamy w oświadczeniu.

"Korzystając z okazji pragniemy przeprosić Mamę oraz Chłopca za zaistniałą sytuację" - napisała nam firma Lider.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wypadekzabawadziecko
Zobacz także
Komentarze (64)