Chwile grozy na sali zabaw w Poznaniu. Matka 8‑latka oskarża
Chwile grozy na placu zabaw w Galerii Pestka przeżył 8-letni Kamil i jego mama. Szyja chłopca utknęła między prętami w obrotowej bramce. Mogło dojść do tragedii.
18.12.2017 | aktual.: 18.12.2017 08:11
Matka z dwoma synami odwiedziła w weekend galerię handlową Pestka w Poznaniu. By umilić chłopcom czas, zabrała ich na salę zabaw.
To wyjście jednak mogło skończyć się tragedią.
Mimo, że wejście na salę zabaw było płatne, za część atrakcji trzeba było jeszcze dopłacić. Strefę oddzielała metalowa obrotowa bramka.
W pewnym momencie okazało się, że głowa jednego z chłopców utknęła między szczeblami bramki. - Chłopcy przyszli po pieniądze, ale wrócił już tylko jeden. Drugi został zakneblowany w urządzeniu - mówi matka w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim".
Pracownicy byli bezradni
Jak relacjonuje, pracownicy nie umieli wyłączyć urządzenia i silnik cały czas pracował. Mama Kamila zarzuca pracownikom placu zabaw, że nie pomogli jej w kryzysowej sytuacji. Zrobili to jedynie inni rodzice.
Chłopiec w niebezpiecznej pułapce spędził godzinę. Chłopca, by się nie udusił, trzeba było trzymać w powietrzu.
Wezwano straż pożarną i karetkę. Ostatecznie obsługa centrum handlowego wydostała 8-latka przed przybyciem służb.
Matka oskarża właściciela placu zabaw
Według matki oburzające jest zamontowanie takiej bramki na sali zabaw dla dzieci. Jej zdaniem jest to bardzo niebezpieczne. - Boję się myśleć co by było, gdyby stało się to większemu chłopcu, z mniej drobną szyją niż mój syn - mówi.
Agata Nowak, kierownik regionalny firmy Lider, właściciela placu zabaw tłumaczy, że to wina chłopca i dodaje, że firma nie zamierza demontować drzwi. W jej opinii chłopiec chciał uniknąć płacenia a matkę nie interesowało, co się z nim dzieje.
- Na miejscu rodziców zastanowiłabym się nad własną winą - mówi.
Matka Kamila napisała tymczasem listo do firmy z zarzutem, że ich sale zabaw nie są bezpieczne a pracownicy powinni wiedzieć, co robić w sytuacji zagrożenia.