Chrzanów: dyskryminacja rasowa przedszkolu?
• Matka pięciolatka z Chrzanowa oskarża przedszkole o dyskryminację rasową
• Przedszkolanki miały nazywać chłopca brudasem, uporczywie twierdziły, że ma wszy
• Chłopiec jest Mulatem
27.11.2016 | aktual.: 27.11.2016 08:36
Mama pięcioletniego chłopca z Chrzanowa złożyła doniesienie na przedszkole na policję i do kuratorium oświaty. Oskarżyła placówkę o rasizm i dyskryminację - informuje "Newsweek". Jej syn miał być nazywany brudasem i oskarżany o to, że ma wszy. Chłopczyk jest Mulatem.
- Natychmiast przekazaliśmy sprawę miejscowej prokuraturze, ta właśnie sprawdza, czy faktycznie doszło do znęcania się psychicznego nad dzieckiem - powiedział "Newsweekowi" Robert Matyasik, rzecznik policji w Chrzanowie.
Wszystko zaczęło się od plagi wszy w przedszkolu. Gdy pracownice placówki zauważyły pasożyty natychmiast zaleciły rodzicom wykupienie leków. Pani Monika, tak jak inni rodzice posłuchała rady. Kuracje przeszedł nie tylko syn, ale także ona, jej mąż i dwójka pozostałych dzieci. Zgodnie z obowiązującymi w takich przypadkach zasadami zdezynfekowała także całe mieszkanie.
Miała nadzieję, że to już koniec problemów. Niestety, przeliczyła się. Jako jedyna, jak opowiada "Gazecie Krakowskiej", otrzymała telefon z kolejny zaleceniem: miała obciąć maluchowi "kłaki".
Tego zalecenia pani Monika nie wysłuchała. Zabrała za to synka do pielęgniarki, by ta obejrzała chłopca. Okazało się, że maluch pasożytów nie ma.
Ze stosownym zaświadczeniem kobieta udała się więc do przedszkola. Znów miała nadzieję, że to już koniec kłopotów. Niestety. Panie przedszkolanki stwierdziły, że chłopiec wszy ma nadal.
Jak opisuje "Newsweek" kobieta znów zabrała małego do pielęgniarki. Ta po raz kolejny wystawiła zaświadczenie. A przedszkolanki po raz kolejny stwierdziły, że dziecko ma wszy. Takich zaświadczeń, jak opisuje tygodnik, kobieta miała zgromadzić całą teczkę. To jednak nie przeszkodziło pracownicom przedszkola - jak informuje "Newsweek" - publicznie wytknąć chłopcu odpowiedzialność za plagę wszawicy.
Na wniosek dyrekcji przedszkola w domu chłopca pojawiła się pracownica miejscowego Ośrodka Pomocy Społecznej. Stwierdziła, że dziecko ma niedomyte łokcie i kolana.
Oburzona matka chłopca uznała, że pracownica MOPS nie ma pojęcia o tym, że Mulaci na łokciach i kolanach mają ciemniejsze przebarwienia skóry.
Zrozpaczona i zdesperowana matka zabrała w końcu chłopca do dyrektorki przedszkola i rozebrała go, by udowodnić, że chłopiec jest czysty i nie ma wszawicy. Jednak gdy pięciolatek zaczął moczyć się w nocy, i na słowo "przedszkole" wpadać w histerię, zarzekać się, że nigdy więcej tam nie pójdzie, bo wyzywają go tam od brudasów, stwierdziła: dosyć. Zabrała malucha z placówki.
Co na ten temat mówi dyrekcja przedszkola? Twierdzi, że matka kłamie.
Urzędnicy kuratorium obiecują dokładnie zbadać sprawę. Przedszkole czeka też kontrola Rzecznika Praw Dziecka.