Chrapczyński: Patrioty są jedyną skuteczną ochroną nieba. Ale Rosjanie uczą się, jak je omijać
- Każdy dzień wojny w Ukrainie osłabia Zachód. Rosja zmodernizowała swoje rakiety balistyczne. Teraz są w stanie ominąć nawet systemy obrony przeciwlotniczej Patriot. Te technologie z pewnością już mają Iran i Korea Północna - mówi Anatolij Chrapczyński, ukraiński ekspert ds. lotnictwa.
W czerwcu USA wstrzymały przekazywanie Ukrainie części pocisków do systemów obrony powietrznej. Przez kilka tygodni informacja była trzymana w tajemnicy zarówno przez Kijów, jak i Waszyngton. Dopiero na początku lipca potwierdził ją rzecznik Pentagonu Sean Parnell. Poinformował też, że do wstrzymania doszło ze względu na trwający przegląd poziomu zapasów amerykańskiej armii. Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt zapewniła, że decyzja o wstrzymaniu dostaw nie dotyczy jedynie Kijowa, ale również innych krajów.
Urzędnicy podkreślali, że "ostatecznie to prezydent i szef Pentagonu zdecydują, co stanie się z bronią, której dostawy do Ukrainy zostały wstrzymane".
Waszyngton zastopował dostarczenie m.in. 30 rakiet PAC-3 do systemów Patriot, 8,5 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej, 252 rakiet GMLRS do HIMARS oraz 92 pocisków AIM-7 wykorzystywanych przez F-16 i systemy NASAMS. Pentagon zaznaczył, że nie będzie już publicznie informował o szczegółach dotyczących przekazywanego uzbrojenia i terminów dostaw.
W poniedziałek Donald Trump stwierdził na konferencji prasowej, że wstrzymanie dostaw nie było jego decyzją i dodał: "Wyślemy więcej broni. Musimy. Muszą być w stanie się bronić. Teraz są bardzo mocno uderzani".
W rozmowie z Wirtualną Polską Anatolij Chrapczyński, ukraiński ekspert ds. lotnictwa ocenia, w jak katastrofalnej sytuacji mogłaby znaleźć się Ukraina, gdyby Trump nie zmienił zdania.
Tatiana Kolesnychenko, Wirtualna Polska: W czerwcu Stany Zjednoczone ponownie, tym razem bez uprzedzenia, zawiesiły część pomocy wojskowej dla Ukrainy. Wstrzymane zostały między innymi dostawy rakiet niezbędnych do obrony przeciwlotniczej (OPL). Jakie byłyby długofalowe skutki, gdyby Trump nie zmienił zdania?
Anatolij Chrapczyński, ukraiński ekspert ds. lotnictwa i założyciel firmy AQNQ produkującej drony: Najbardziej krytyczne dla Ukrainy byłoby wstrzymanie dostaw rakiet PAC-3 do Patriot. To jedyny skuteczny system, który chroni nasze miasta przed rosyjskimi rakietami balistycznymi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Putin może atakować". Kolejna decyzja Trumpa na korzyść Rosji
Jedyny? Ukraina ma przecież również europejskie systemy OPL: niemiecki IRIS-T oraz francusko-włoski SAMP/T.
Te systemy są używane, ale zarówno IRIS-T jak i SAMP/T mogą zestrzeliwać rakiety balistyczne, ale tylko jeśli poruszają się w prostej trajektorii. Tymczasem Rosja używa manewrujących rakiet balistycznych. To oznacza, że na ostatnim, 30-kilometrowym odcinku lotu, mogą zmieniać trajektorię. Wystarczy, że rakieta wykona manewr o metr i już ta nieznaczna zmiana, pozwoli jej uniknąć przechwycenia przez obronę przeciwlotniczą.
Rakiety OPL powinny posiadać kalkulator balistyczny, który oblicza punkt zderzenia i automatycznie koryguje lot. Dlatego Patrioty są tak krytycznie ważne.
USA, oprócz rakiet do systemów Patriot, zablokowały również dostawy pocisków i wyrzutni, które służą do przechwytywania dronów Shahed oraz pocisków manewrujących. Duża część tego uzbrojenia już była w drodze zza oceanu albo czekała w magazynach w Polsce.
Akurat do przechwytywania pocisków manewrujących i Shahedów jesteśmy znacznie lepiej przygotowani. W tym przypadku możemy z powodzeniem wykorzystywać europejskie systemy OPL. Oprócz tego jest perspektywa, że w Ukrainie będą produkowane rakiety do systemów NASAMS. Ma do tego zostać zastosowana ukraińska technologia.
Mamy poradzieckie technologie, które zostały zmodernizowane i teraz Ukraina wykorzystuje je do produkcji własnych rakiet zarówno balistycznych, jak i pocisków manewrujących. Choć oczywiście tempo produkcji wciąż nie pozwala, by całkowicie się uniezależnić.
Mówi pan raczej o dalekiej perspektywie, bo między uruchomieniem produkcji a oddaniem rakiet do użytku mogą minąć miesiące, jeśli nie lata. Tymczasem, zdaniem niektórych zachodnich ekspertów, zapasy pocisków do Patriot wyczerpałyby się już pod koniec tego lata. Co stałoby się wtedy?
Nie będę komentował zapasów rakiet, którymi dysponuje Ukraina. Rzeczywistej liczby nikt nie poda, więc byłyby to spekulacje. Nikt nie ma wątpliwości, że Rosja po zerwaniu dostaw, robiłaby to, co dotychczas, ale o wiele skuteczniej. Moskwa nie dąży do zajęcia Ukrainy wraz z jej mieszkańcami. Jej nie są potrzebni Ukraińcy, tylko terytorium, które będzie wielką strefą buforową między Rosją i NATO oraz surowce. Ważne, by wszyscy rozumieli, że decyzja o wstrzymaniu pomocy była decyzją polityczną i należy wyciągnąć wnioski z tej sytuacji.
Jakie?
Według mnie to wyraźna demonstracja słabości USA. Poprzez ten krok stanęły po stronie Rosji, próbując wymusić na Ukrainie ustępstwa. Amerykanie stanęli po stronie agresora. Trzeba zrozumieć, że wszystkie oskarżenia wysuwane przez trumpistów, że Demokraci rozdawali broń na lewo i prawo, można włożyć między bajki. Większość pocisków, które otrzymaliśmy, miała termin przydatności bliski do zakończenia. USA praktycznie pozbywały się broni, za której utylizację musiałyby zapłacić.
Nie miało to wpływu na skuteczność lub dokładność pocisków, ponieważ niektóre zawierały zmodyfikowane komponenty, które na przykład umożliwiały przechwytywanie Shahedów. Teraz 20 tysięcy sztuk takiej amunicji, która była przeznaczona dla Ukrainy, trafiło właśnie na Bliski Wschód.
Jak dużo rakiet balistycznych ma obecnie Rosja?
Jej zapasy są ograniczone, ale Kreml może, niestety, liczyć na wsparcie Korei Północnej, która zwiększa swoje moce produkcyjne. To duży problem, ponieważ koreańskie fabryki są poza zasięgiem naszych dronów. Nie możemy więc zakłócić ani spowolnić dostaw rakiet do Rosji. Szacujemy, że dzięki temu Kreml jest w stanie wystrzeliwać około 20 rakiet balistycznych miesięcznie.
Równocześnie skuteczność rosyjskich rakiet balistycznych jest coraz większa. Według "Wall Street Journal" przez pierwsze lata wojny systemy Patriot z łatwością przechwytywały pociski balistyczne i hipersoniczne. Ale w ostatnich miesiącach rosyjskie rakiety zwiększyły swoją zdolność manewrującą i są w stanie omijać obronę przeciwlotniczą.
Problem jest znacznie głębszy i dotyczy nie tylko Ukrainy. Ostatnie ataki na Izrael pokazały, że również irańska balistyka stała się o wiele skuteczniejsza. Omija nie tylko Patrioty, ale i supernowoczesny amerykański system przeciwrakietowy THAAD, który może przechwytywać pociski balistyczne poza atmosferą ziemską. Zmierzam do tego, że wojna stwarza nieograniczone możliwości testowania. Rosja testowała, testowała i w końcu poprawiła swoją balistykę, a przy okazji również koreańską oraz irańską.
Wiem o przypadkach, gdy rakiety balistyczne wykonywały tak duże manewry, że nawet Patriot sobie nie poradził. Oprócz tego Rosjanie nauczyli się używać atrap rakiet, które odwracają uwagę OPL. To bardzo wyraźny sygnał ostrzegawczy dla Zachodu, że każdy dzień wojny w Ukrainie, osłabia nas wszystkich. Sojusz Iran-Korea-Rosja z aktywnym technicznym i materialnym wsparciem Chin stanowi zagrożenie dla całego Zachodu.
Musimy mieć świadomość, że Rosjanie będą dalej rozwijać swoje technologie, by jak najskuteczniej omijać systemy OPL. Musimy już teraz myśleć nad wdrożeniem nowych technologii, by nie stać się bezbronnymi. Problem w tym, że ani Europa, ani Ukraina nie mają strategicznej wizji przyszłości. Mamy wydłużony proces decyzyjny i podejmujemy działania doraźne. To właśnie pozwoliło pojawić się nowej osi zła.
Byłem w czerwcu na Forum Bezpieczeństwa Europy Środkowej i Wschodniej w Warszawie i bardzo mi się spodobało to, że Polacy rozumieją, że jeśli Rosja okupuje Ukrainę, wcześniej czy później przyjdzie również tutaj. Będzie jednak o wiele silniejsza, bo posiądzie część Ukrainy jako zasób.
Mówi pan, że Ukraina jest znacznie lepiej przygotowana do przechwytywania pocisków manewrujących i Shahedów. Czy to oznacza, że poradziłaby sobie bez amerykańskiej pomocy?
Miałem na myśli, że w tym przypadku mamy więcej alternatyw. Zacznijmy choćby od uszczelnienia systemów radiowych, bo żeby przechwycić pocisk, najpierw trzeba rozumieć jaką trajektorią się porusza.
Czy te systemy nie zależą również od USA i danych wywiadowczych, które przekazują Ukrainie?
Częściowo. Faktycznie trajektoria lotu rakiet balistycznych jest śledzona za pomocą satelitów. Ale dane wywiadowcze Ukrainie przekazują nie tylko USA. Natomiast informacje, przykładowo o liczbie Shahedów nad obwodem żytomierskim, mamy wyłącznie dzięki systemom radiolokacji oraz rozmaitym czujnikom dźwiękowym i wizualnym.
Te systemy działają, ale nie na tyle szczelne, by wykryć każdy obiekt. Ostatnio Holandia zadeklarowała gotowość zakupienia dla Ukrainy 100 radarów. Byłoby to znaczące wzmocnienie naszej OPL. Mając dobre wykrywanie, łatwiej będzie przechwytywać cele rozproszone, ponieważ dokładnie będzie wiadomo, co i na jakiej wysokości leci.
Podczas ostatnich zmasowanych ataków na Ukrainę Rosja wykorzystywała ponad 500 dronów, rakiet i ich atrap. Ale według najgorszych prognoz, Kreml do jesieni na tyle zwiększy swoją produkcję dronów, że będzie w stanie jednocześnie atakować tysiącem. Jednocześnie przechwytywać drony jest coraz trudniej. Karabiny wielkokalibrowe już się nie sprawdzają.
Rosjanie zwiększają liczbę celów w powietrzu, by obciążyć nasze systemy obserwacyjne. Trzeba namierzyć Shahedy, określić współrzędne w czasie rzeczywistym. Więc w ten sposób Rosjanie przeciążają nasze systemy radiolokacyjne i dzięki temu przełamują obronę przeciwlotniczą.
Same drony również przeszły modernizację. Mogą teraz latać na większej wysokości, mają wbudowane anteny i moduły "Kometa" [służą do ochrony nawigacji satelitarnej przed zagłuszaniem - red.], szybkie minikomputery Nvidia Jetson Orin z kamerą na podczerwień, które za pomocą sztucznej inteligencji przetwarzają zdjęcia miejscowości, by skutecznie naprowadzać na cel.
To jest wyścig. Uszczelniliśmy niebo, więc Rosjanie poszli o krok dalej. Teraz naszą odpowiedzią są drony przechwytujące, które już są używane przeciwko Shahedom. Ale następnym krokiem Rosjan będzie zwiększenie prędkości lub wdrożenie elementów unikowych. Więc ledwie wprawiliśmy w ruch produkcję, a już musimy myśleć, nad kolejną modernizacją. Sedno naszej strategii polega na tym, by tak nasycić niebo różnorodnymi środkami OPL, żeby maksymalnie zmniejszyć ryzyko przełamania obrony.
Jeśli wykorzystanie dronów okaże się nieefektywne, Rosja pozostanie z ogromną bazą produkcyjną, którą rozwinęła specjalnie pod jeden rodzaj broni. To będzie potężnym ciosem.
O jakich ramach czasowych mówimy?
Jako producent dronów mogę powiedzieć, że nasze moce są wykorzystane tylko na 40 proc. Wiem, że wiele innych firm ma podobnie. Wynika to z faktu, że na początku inwazji pojawiła się masa firm, każda pracowała nad czymś swoim. Teraz mamy mnóstwo produktów, ale brak pieniędzy, by rozwijać masową produkcję.
Nastał czas, kiedy potrzebujemy unifikacji i standaryzacji. Potrzebna jest jedna strategia rozwoju przemysłu obronnego. To właśnie próbuje teraz zrobić rząd. Musimy stworzyć nowoczesną, zaawansowaną technologicznie broń, która nie będzie już wykonana metodą chałupniczą na prywatnym laptopie.
Tatiana Kolesnychenko, dziennikarka Wirtualnej Polski