Chodorkowski bał się, że zostanie "figurantem" w procesie
Rosyjski magnat naftowy Michaił Chodorkowski nie wykluczał przed swoim sobotnim aresztowaniem, że może się stać "figurantem" w sprawie zmontowanej przez prokuraturę generalną.
Fragment ostatniego wywiadu 40-letniego multimiliardera pokazała w niedzielę późnym wieczorem rosyjska telewizja NTV. Chodorkowski udzielił go w piątek na forum biznesowym w Niżnym Nowgorodzie (środkowa Rosja).
"Śledczy prokuratury w tym tygodniu zaczęli wygłaszać oskarżenia związane ze sprawami zupełnie - moim zdaniem - wymyślonymi. Jeżeli będą robić to nadal, to oczywiście figurantem jednej z takich spraw mogę okazać się i ja i inni moi koledzy. Nie będzie to dla mnie żadna nowość" - powiedział Chodorkowski.
"To jasne, że jak każdy normalny człowiek nie lubię ograniczania mojej wolności i tym bardziej zamknięcia mnie w więzieniu" - dodał.
Następnego dnia, gdy z Niżnego Nowgorodu leciał do Irkucka, został w czasie międzylądowania zatrzymany przez uzbrojonych funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Wieczorem prokuratura generalna odczytała mu akt oskarżenia, a moskiewski sąd rejonowy zastosował wobec niego areszt.
Chodorkowski, oligarcha, którego majątek to od 8 do 11 mld dolarów, oskarżony jest z siedmiu artykułów kodeksu karnego, m.in. o oszustwa, przywłaszczenie majątku państwowego i nie płacenie podatków. Przebywa w jednym z moskiewskich aresztów.
Tuż przed aresztowaniem prezes Jukosu twierdził, że prokuratura już "dawno" wykorzystała możliwości prawne i może się posunąć do otwartego bezprawia.
Już wcześniej, gdy w lipcu aresztowano pierwszego z przedstawicieli Jukosu, bankiera Płatona Lebiediewa, analitycy podkreślali, że chodzi zapewne o coś więcej niż śledztwo w sprawie zarzucanych ludziom Jukosu przestępstw prywatyzacyjnych sprzed 10 lat.
Konflikt wokół jednego z największych przedsiębiorstw Rosji powszechnie łączono z postawą polityczną Chodorkowskiego, deklarującego wsparcie finansowe dla liberalnej opozycji i zapowiadającego przejście w ciągu kilku lat do polityki.
Analityk polityczny Gleb Pawłowski twierdził w jednym ze swoich raportów, że za atakiem na Jukos stoi kremlowska frakcja "czekistów" - osób powiązanych z b. KGB i blisko związanych z prezydentem Władimirem Putinem.
Twierdził przy tym, że "czekiści" mogą liczyć na poparcie tzw. struktur siłowych, sporego lobby politycznego, części hierarchów rosyjskiej Cerkwi prawosławnej oraz prokuratora generalnego Władimira Ustinowa.