ŚwiatChirurgia plastyczna nadzieją dla dezerterów z armii Saddama

Chirurgia plastyczna nadzieją dla dezerterów z armii Saddama


Nofal Dawoud nerwowo przeciska się przez duszny, zatłoczony korytarz bagdadzkiego szpitala. Liczy, że tutejsi lekarze dadzą mu to, co przed dziesięciu laty zabrali lekarze z pewnego szpitala w Basrze na południu Iraku: uszy.

Chirurgia plastyczna nadzieją dla dezerterów z armii Saddama
Źródło zdjęć: © AFP

Dawoud zdezerterował z armii Saddama Husajna. Szybko schwytali go wierni Saddamowi funkcjonariusze partii Baas i oddali wojskowym. Ci zaprowadzili go do szpitala. Tam lekarze zbiega związali, zasłonili mu oczy, znieczulili, a potem obcięli ucho.

Taka była kara, którą Saddam ustanowił dla dezerterów ze swojego wojska. Ale Dawouda spotkał sroższy los, bo doktorzy się pomylili - zamiast prawego, obcięli lewe ucho. Zorientowali się szybko i szybko naprawili błąd, precyzyjnym cięciem pozbawiając dezertera także drugiego ucha.

"Zabrali mnie do szpitala rano. Obudziłem się po południu i zdałem sobie sprawę, że obcięli mi jedno i drugie ucho" - opowiada Reuterowi 29-letni Arab, jakby nadal nie wierząc w to, co się stało. - "Chciałem umrzeć. Byłem w depresji i nie zależało mi na życiu. Chciałem, żeby mnie zabili, ale oni tego nie zrobili". Był nadal w wojsku - poniżany i bity przez kolegów i oficerów. Od udręki uwolniła go dopiero amnestia w 2001 roku.

Od tamtej pory żył na marginesie społeczeństwa - bez pracy, bez kontaktów z ludźmi, bez szans na znalezienie żony. Saddamowskie piętno było przekleństwem.

Los Dawouda nie jest nikim wyjątkowym. Na rozkaz Saddama z roku 1994, uszu pozbawiono mniej więcej 3,5 tys. dezerterów. Najpierw karano odjęciem całego ucha. Jednak wieść o karze rozniosła się daleko po świecie, wywołując oburzenie, więc niektórzy ośmieleni chirurdzy zaczęli odmawiać przeprowadzenia "operacji". Przystali za to na obcinanie dezerterom kawałka ucha, co z powodzeniem praktykowano, aż do momentu, w którym dezerterów zaczęto karać chłostą.

Upadek Saddama stał się dla rzeszy okaleczonych dezerterów szansą na odmianę losu. Działająca przy wsparciu Ministerstwa Zdrowia grupa irackich chirurgów ogłosiła, że za darmo podejmie się rekonstrukcji uszu ofiar saddamowskiego rozkazu z 1994 roku. Jednym z inicjatorów jest doktor Ridha Ali, chirurg plastyczny z bagdadzkiego szpitala Al-Wasati.

Na razie zgłosiło się do niego 50 potencjalnych pacjentów. Wśród nich był Dawoud, który po przeczytaniu artykułu w lokalnej gazecie bez wahania zdecydował się na męczącą, sześciogodzinną podróż z Basry. Przeszedł już pierwszą z serii operacji.

"Tacy ludzie jak on są desperatami, którzy znowu chcą żyć normalnie" - powiedział Ali o Dawoudzie. - "To, że dajemy im znowu uszy, jest częścią procesu, który może zmienić ich życie".

29-letni dzisiaj Ali Wahid także zbiegł z armii Saddama. Trafił w ręce oprawców w szpitalu w Bagdadzie, a nie w Basrze, ale procedura była taka sama: związanie rąk, opaska na oczy, znieczulenie, szybki ruch skalpela.

Poniżony Wahid stoczył się na dno. Przez lata jego ciało pokryło się bliznami po setkach ran, jakie sam sobie zadawał. Podnosi koszulę, bo pokazać reporterowi Reutera zdeformowaną klatkę piersiową i ramiona.

Życie Wahida odmieniło się po upadku Saddama. Wcześniej ze wstydliwym znamieniem nie mógł znaleźć pracy. Teraz jest kierowcą w jednej z organizacji obrońców praw człowieka. On także usłyszał o akcji doktora Alego. Jest już po pierwszej operacji - na miejscu prawego ucha ma wszczepiony półokrągły kawałek plastiku, na którym chirurg zbuduje w przyszłości prawdziwe ucho. Użyje do tego tkanek pobranych od pacjenta.

Wahid cieszy się z postępów. Niemal codziennie przychodzi do szpitala al-Wasati i wypytuje, kiedy następna operacja. Na razie nadal ukrywa swoje znamię, zaczesując włosy na bok i przekrzywiając czapkę z daszkiem całkiem jak amerykański raper. Mówi, że nie zdejmuje jej od 1994 roku. "Teraz cieszę się, że się nie zabiłem. Prawie już nie żyłem, ale dobry Bóg zachował mnie przy życiu" - cieszy się.

Dawoud i Wahid dobrze pamiętają dzień, kiedy chirurg miękkim ruchem skalpela pozbawił ich uszu. Koszmaru nie da się zapomnieć, ale we wspomnieniach powraca coraz rzadziej.

Kiedy Dawoud czekał w szpitalu al-Wasati na pierwszą operację, obiecał sobie, że nie będzie się więcej denerwował i że bez względu na wynik operacji będzie szczęśliwy. Przecież na pewno nie będzie gorzej niż kiedy był całkiem bez uszu.

Dawoud jest optymistą: "Przez to, co się stało, ciągle nie mam żony, ale po operacji się oświadczę" - zapowiada.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)