Chiny apelują do USA o większą aktywność ws. Tajwanu
Chiny zaapelowały do Stanów Zjednoczonych o "większą aktywność na rzecz pokoju i stabilizacji w rejonie Cieśniny Tajwańskiej" po sobotnich burzliwych wyborach prezydenckich na Tajwanie.
Pekin podkreślił przy tym, iż tajwańskie wybory były "lokalnym wydarzeniem", akcentując w ten sposób tradycyjne roszczenia ChRL do wyspy.
Stanowisko chińskie zostało zaprezentowane w czasie niedzielnej telefonicznej rozmowy chińskiego ministra spraw zagranicznych Li Zhaoxinga (czyt. Li Dżao-sing) z amerykańskim sekretarzem stanu Colinem Powellem.
Chiński minister wystąpił też do Powella, by Waszyngton respektował zasadę "jednych Chin" w kwestii tajwańskiej - ujawnił na wtorkowej konferencji prasowej rzecznik chińskiego MSZ. Chiny niezmiennie uważają Tajwan - gdzie w 1949 r. schroniły się wyparte przez komunistów z kontynentu wojska kuomintangowskie -za swą "ostatnią niewyzwoloną prowincję".
Chińskie media we wtorek z satysfakcją natomiast odnotowały niepowodzenie inicjatywy tajwańskiego prezydenta Chen Shui-biana (Cz'hen Szuej-biena) w sprawie "rakietowego referendum", przeprowadzonego na wyspie wraz z wyborami prezydenckimi.
Większość wyborców odrzuciła pytania plebiscytu, dotyczące stanowiska w kwestii chińskich rakiet, wymierzonych w Tajwan. Tajwańska komisja wyborcza poinformowała już w sobotę, że przeprowadzone wraz z wyborami referendum przyniosło negatywne odpowiedzi na oba stawiane w nim pytania: tylko 45,17 procent głosujących opowiedziało się za wzmocnieniem tajwańskiej obrony przeciwrakietowej, jeśli Chiny nie zdemontują swych wymierzonych w wyspę rakiet, i tylko 45,12 procent wsparło propozycję wznowienia rozmów pokojowych z Pekinem. Wyniki te są polityczną porażką Chena, który był inicjatorem referendum i optował za obydwoma zgłoszonymi w nim postulatami.
"Referendum z 20 marca było politycznym oszustwem, spreparowanym przez Chen Shui-biana w celu doprowadzenia do podziału kraju i do konfliktu między kontynentem a Tajwanem" - pisze we wtorek agencja Xinhua.