Chiński smog zabija. Władze rozwiązują czy ukrywają problem?
W tym roku smog znowu bardzo dokucza mieszkańcom chińskich miast. Władze budują ogólnokrajową sieć monitorowania poziomu zanieczyszczenia powietrza. Oficjalnie, rozwiązanie takie ma zapewnić dostęp do wiarygodnych danych i pomóc w walce ze smogiem. Krytycy tego pomysłu uważają, że prawdziwym zadaniem nowej sieci jest ukrycie uciążliwego problemu, który w ostatnich latach mógł kosztować życie ponad 250 tys. ludzi.
Zanieczyszczone środowisko naturalne i gęsty smog w chińskich miastach to cena gwałtownego rozwoju gospodarczego Państwa Środka w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Do tej pory informacje o zanieczyszczeniu powietrza były gromadzone i publikowane w poszczególnych miastach i prowincjach. Nie zawsze udostępniane dane były prawdziwe. Znane są przypadki, gdy władze fałszowały odczyty urządzeń monitorujących, żeby uniknąć publikacji kłopotliwych informacji.
Pekin twierdzi, że scentralizowany system wykorzystujący nie tylko lokalne stacje monitorujące, ale także źródła satelitarne zwiększy wiarygodność i nadzór nad poziomem skażenia powietrza. Rozwiązanie to nie tylko ma chronić życie i zdrowie obywateli, ale także ułatwiać walkę ze smogiem.
Krytycy uważają, że w praktyce nowe rozwiązanie ma jedynie maskować skalę problemu. Dwa wydarzenia mają dowodzić złej woli władz, które zakazały publikowania lokalnych alarmów smogowych, a także nakazały usunięcie z internetu artykułu dowodzącego, że smog zabił w Chinach przynajmniej ćwierć miliona ludzi. Równocześnie Narodowa Komisja Zdrowia i Planowania Rodziny utrzymuje, że jeszcze nie udowodniono zgubnego wpływu smogu na zdrowie człowieka.
Chiny chcą być zielone
Skali zanieczyszczenia powietrza w miastach takich, jak Pekin czy Szanghaj nie można ukryć. Smog widać i czuć, a zdjęcia satelitarne pokazują szaro-brunatne mgły, które wiszą nad krajem i sięgają przez Pacyfik aż do wybrzeży Kalifornii. Kilka lat temu furię chińskich władz wywołała ambasada USA, która samodzielnie zaczęła monitorować poziom zanieczyszczenia powietrza w stolicy i publikować dane na przed pojawieniem się oficjalnych informacji. Amerykanie niejednokrotnie ostrzegali, że poziom zanieczyszczeń wykraczał poza skalę urządzeń pomiarowych . Obecnie Amerykanie w czasie rzeczywistym udostępniają szczegółowe informacje, m.in., o ilości cząstek PM2,5 czy PM10 w powietrzu – także po polsku.
Pekin broni się twierdząc, że poziom zanieczyszczenia powietrza spowodowany szybkim rozwojem przemysłu systematycznie zmniejsza się od jakiegoś czasu, a tegoroczne problemy są wynikiem szczególnie mroźnej zimy. – Potrzeba prowadzenia polityki pro-ekologicznej i walki z zanieczyszczeniem środowiska dotarła do świadomości chińskich decydentów przede wszystkim z przyczyn politycznych – powiedział Wirtualnej Polsce Krzysztof Blusz, ekspert WiseEuropa. – Oni po prostu zrozumieli, że protestów będzie coraz więcej, a dotychczasowego modelu rozwoju nie można utrzymywać. Teraz na najwyższym szczeblu władz nie tylko można zadawać pytania, ale nawet liczyć na odpowiedzi! Oczywiście problemem jest wdrożenie takiej polityki, czyli przejście od poziomu centralnego do lokalnego, gdzie niekiedy inicjatywy i projekty ekologiczne są po prostu sabotowane.
W rozmowie z WP sinolog dr Marcin Jacoby, autor książki „Chiny bez makijażu” podkreślił, że ochrona środowiska jest „gorącym tematem” w Państwie Środka, a Pekin wydaje na zielone technologie ponad 50 mld. dolarów rocznie. Duża część tych pieniędzy inwestowana jest w modernizację elektrowni węglowych. Chiny produkują i zużywają niemal tyle węgla, ile reszta świata razem wzięta. Coraz częściej pojawia się przy tym opinia, że jeżeli Pekin będą realizował politykę pro-ekologiczną z taką samą determinacją, z jaką w ostatnich dekadach rozwijały gospodarkę kraju, to niedługo Chiny przekształcą się w „zieloną potęgę”.