Chiński dziennik krytykuje Eltona Johna za wspieranie Ai Weiweia
Prowokatorem nazwał jeden z głównych chińskich dzienników
brytyjskiego piosenkarza i kompozytora Eltona Johna, krytykując go za dedykowanie niedawnego
koncertu w Pekinie znanemu chińskiemu artyście i dysydentowi Ai Weiwei.
Według gazety "Global Times" swoim "nieoczekiwanym zachowaniem Elton John zlekceważył publiczność oraz podpisany przez siebie kontrakt". "Koncert, który miał być tylko zwyczajnym widowiskiem, został wykorzystany do przekazania treści politycznej" - podkreślił dziennik.
W niedzielę wieczorem Elton John zagrał dla ponad 12 tys. osób na stadionie narodowym w Pekinie.
Współtwórcą stadionu jest Ai, którego władze w zeszłym roku przez 81 dni przetrzymywały w nieznanym miejscu, co według działaczy praw człowieka było sposobem ukarania artysty za krytykę, jakiej nie szczędził władzom chińskim.
"Sugerujemy wygwizdanie"
"Global Times" twierdzi, że wiele osób zrezygnowałoby z koncertu, jeśli wiedziałyby, że będzie on zadedykowany Aiowi. Inicjatywa Eltona Johna sprawi, że "w przyszłości rządowe agencje zastanowią się dwa razy, zanim zaproszą zagranicznych artystów" do Chin - zaznacza gazeta.
Światowe gwiazdy rocka i muzyki pop rzadko grają w Chinach kontynentalnych. Otrzymanie pozwolenia chińskiego ministerstwa kultury często okazuje się żmudne.
"Sugerujemy chińskiej publiczności, by nie zawahała się protestować przeciwko prowokatorowi i wypędziła go ze sceny poprzez wygwizdanie" - dodał dziennik, znany z nastrojów nacjonalistycznych. 6 grudnia Elton John ma zagrać w Kantonie.
Chiński reżim skrytykował islandzką artystkę Bjork, która w 2008 roku na koncercie w Szanghaju po wykonaniu utworu "Declare Independence" skandowała "Tybet, Tybet".
Artysta na cenzurowanym
Ai najbardziej znany jest z dwóch sławnych instalacji artystycznych. Pierwsza, złożona z tornistrów szkolnych, upamiętniała ofiary wśród dzieci w czasie wielkiego trzęsienia ziemi w Syczuanie w 2008 roku, a druga poświęcona była ofiarom pożaru wieżowca w Szanghaju w 2010 roku.
Naraził się jednak, nazywając chińskich przywódców "gangsterami". Prowadził też kampanię społeczną, która miała zmusić rząd do opublikowania pełnej liczby ofiar trzęsienia ziemi w Syczuanie w 2008 roku.