"Chcieliśmy uświadomić bezmiar piekła prostytucji". Magda i Piotr Mieśnik o książce "Prostytutki"
- Nawet jeśli zobaczysz na ulicy świetnie ubraną, zadbaną, znakomicie wyglądającą i cieszącą się z życia kobietę, która zajmuje się prostytucją, możesz być niemal pewny, że pod tym makijażem skrywają się ludzkie dramaty. To takie zajęcie, że nawet jeśli robisz to z własnej woli, z niektórymi sprawami po prostu musisz się zmierzyć – mówią Piotr i Magda Mieśnik, autorzy książki "Prostytutki. Tajemnice płatnej miłości"
20.01.2020 | aktual.: 19.01.2022 09:43
Paweł Kapusta: - Gdybym poprosił o opowiedzenie mi o najbardziej szokującym zdarzeniu, którego świadkiem byliście podczas przygotowywania książki, co by to było?
Magda Mieśnik: - Mnie najbardziej zszokowała Nenufarka. Kobieta, matka, od poniedziałku do piątku pracująca w normalnej robocie za małe pieniądze, a w weekendy lub po godzinach w specyficzny sposób dorabiająca dla siebie i swojego dziecka.
Na czym polega ten specyficzny sposób?
MM: - Wyjeżdża do innych miast, wynajmuje apartamenty i zaprasza do nich panów, którzy przez 48 godzin mogą z nią robić, co tylko chcą. Czasem zdarza się, że jest w tym apartamencie w jednym momencie dwóch, czasem pięciu, a czasem 20 mężczyzn.
Piotr Mieśnik: - A dla mnie nie ta historia jest najbardziej wstrząsająca. Bo to w gruncie rzeczy tylko opowieść o brudnym seksie. Widzieliśmy i słyszeliśmy o wielu innych, porażających sprawach. Na przykład to, co dzieje się na warszawskim "Pigalaku”, tuż obok hotelu Mariott. W miejscu zderzenia dwóch światów. W miejscu, w które przyjeżdżają prezydenci Stanów Zjednoczonych i najważniejsi biznesmeni, kilka pięter niżej funkcjonuje seksualny półświatek. Narkomanki za 30 złotych robią tam wszystko. A czasem są tak naćpane, że zapominają skasować klienta.
Mną najbardziej wstrząsnęła sprawa zaginionej tancerki, którą znaleziono poćwiartowaną na Kępie Tarchomińskiej. Nawet nie sama zbrodnia była dla mnie szokująca, a komentarze na temat tej sprawy.
"Jedne odchodzą, ale dzięki Bogu wciąż przychodzą nowe" – tak w sieci sprawę tego morderstwa posumował jeden z klientów. To, że część tych dziewczyn po prostu znika – przeżywa załamania nerwowe, doświadcza osobistych dramatów, popełnia samobójstwa albo jest po prostu mordowana – nawet klienci wrzucają w koszty.
To szokująca książka. Wydaje mi się, że nawet dla osób, które nie stronią od mocnych historii.
MM: - Wszyscy wiemy, oczywiście bardzo ogólnie, czym jest prostytucja. Część słyszała, część korzystała. Ale tak naprawdę mało kto zdaje sobie sprawę, czym prostytucja jest w rzeczywistości. Jakie problemy są z nią związane. Jakie dramaty ludzkie się za nią kryją. Właśnie dlatego znajdują się w tej książce również szczegóły fizjologiczne. By uświadomić ludziom, jak wielkie jest to bagno i jak wielkie jest to zło.
Nawet jeśli kobieta świadcząca usługi seksualne zarzeka się, że robi to z własnej woli i twierdzi, że wszystko jest w porządku - zawsze kryje się za tym jakiś dramat. Albo rodzinny, albo osobisty, bo nie jest w stanie zawrzeć związku, bo pojawiają się choroby zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Drastyczne, czasem wręcz obrzydliwe szczegóły pojawiają się w tej książce dlatego, by uświadomić bezmiar tego piekła.
Nie baliście się, że nikt wam tego po prostu nie wyda? Że jest za brudno i za lepko?
PM: - Miałem taką obawę. Sami staraliśmy się nie hamować, nie wygładzać tekstu. Ale żeby była jasność: nie nastawialiśmy się na epatowanie seksem i przemocą. Ten świat taki po prostu jest. Opisaliśmy go dokładnie takimi słowami, jakie są w nim używane.
Trzeba zrozumieć, że prostytucja to nie jest zajęcie znane nam z seriali albo filmów. Albo z feministycznej prasy, gdzie można wyczytać, że seksworkerka dysponuje swoim ciałem i nic nikomu do tego. Kto wejdzie w ten świat, kto chce go naprawdę poznać, ten szybko widzi, że to brud, syf, smród i przemoc.
Miałem więc obawę, że wydawnictwo będzie chciało książkę pociąć. Ale nie pocięło. I dlatego wielkie ukłony dla Wydawnictwa W.A.B.
MM: - A ja takiej obawy nie miałam. Może dlatego, że jestem kobietą i inaczej podchodziłam do opisywanych historii. One mnie po prostu bardzo poruszały. Zdarzało się, że pisałam i łzy ciekły mi po policzkach. A normalnie mi się to nie zdarza.
Wiem, że sposób napisania tej książki może zostać uznany przez niektórych za szokujący czy miejscami wręcz obrzydliwy, ale być może właśnie dzięki temu niektórzy pojmą, z czym te kobiety się zmagają. Często nie z własnej woli, bo często są przymuszane. Albo przez okoliczności, albo bandytów.
PM:- W 2020 roku, w dobie internetu, prostytucja tak bardzo się rozszerzyła i przybrała nowe formy, że prostytutką – brakuje mi męskiej formy tego zajęcia - może być każdy. Twoja mama, twoja siostra, twój brat, a ty możesz o tym nie mieć zielonego pojęcia.
Prostytucja przeskoczyła dzięki internetowi konieczność nadzoru przez alfonsów. Dzięki internetowi dzieciaki prostytuują się w mediach społecznościowych, nastolatki zarabiają na perfumy, kobiety dorabiają do pensji – i żadna z nich nie nazywa swojego postępowania prostytucją.
Przytaczacie w książce badanie, według którego co piąta polska studentka ma sponsora. Czy to aby nie przesadzona liczba?
MM: - Nie. I żadna z tych dziewczyn nie nazwie tego prostytucją. Dla nich to zwykłe zarobkowe zajęcie. Nie dopuszczają do siebie myśli, że ktoś może je nazywać prostytutkami.
PM: - Jak już wspomniałem, problem sięga o wiele dalej. Piszemy o dziewczynce w wieku szkolnym, która w zamian za ubrania świadczy w samochodzie usługę seksualną. Mężczyzna chwilę wcześniej kupił jej w sklepie bieliznę. Gdy spotkałem się z tą dziewczyną i użyłem słowa "prostytucja”, była zszokowana. Zupełnie nie rozumiała, w jaki sposób chcę w ogóle łączyć jej zachowanie z panią stojącą pod latarnią.
Jej ciało jest środkiem prowadzącym do celu, choćby zachcianki odzieżowej. Dlaczego więc miałaby tego nie robić? Takie rzeczy się dzieją, a rodzice nie mają o tym pojęcia.
Ekskluzywne wyjazdy do Dubaju, ekskluzywne burdele, tirówki, 60-latka spod Marriotta, ale też imprezy swingersów, sponsoring, transy, męska prostytucja – zabieracie czytelnika w bardzo oryginalną wycieczkę. Jak bardzo całościowo udało wam się objąć książką ten polski świat prostytucji?
PM: - Wydaję mi się, że udało nam się spiąć to środowisko w jeden kawałek. Być może czegoś nie uwzględniliśmy, może są jakieś wariacje, fetysze, których nie zawarliśmy w książce, ale tylko takich, które nie występują masowo albo nagminnie. To, o czym piszemy, dotyczy dużych grup.
Jesteście w stanie powiedzieć, ile osób pracuje w Polsce w tym biznesie?
MM: - Są tylko szacunki ekspertów, według których w Polsce z prostytucją jest związanych 250 tysięcy osób. A przecież tylko na jednym portalu jest w tym momencie zawieszonych 13 tysięcy czynnych ogłoszeń. Czynnych.
PM: - A ja odpowiem inaczej. Jak liczyć prostytutki, skoro wiele osób w ogóle się za takie nie uważa? Jeśli ktoś raz się umówił przez Instagram i wziął za spotkanie pieniądze, to jak to weryfikować?
Być może wkrótce sąd będzie musiał rozstrzygnąć, kiedy zaczyna się prostytucja. Sprawa dotyczy kobiety, która prowadziła salony masażu erotycznego. Prokuratura oskarża ja o stręczycielstwo, a ona chce powołania biegłego, który oceni, czy jeśli robi pani klientowi masaż nóg i on ma wytrysk, to można mówić o prostytucji?
Kwestia prostytucji dotyczy każdego. Według mnie każdego z nas dzieli maksymalnie jedna osoba od kogoś, kto albo korzystał z usług prostytutek, albo sam się prostytuował. Wystarczy się rozejrzeć i się zastanowić.
MM: - Pokazuje to przykład pani Małgorzaty, który opisujemy w książce. Ona regularnie stoi przy ulicy i świadczy takie usługi. Mieszka z córką i wnuczką. Córka nie ma zielonego pojęcia, co robi jej mama, od kilku lat będąca na emeryturze. A ona wychodzi z domu i sprzedaje swoje ciało, by zasilać domowy budżet. Nieświadoma córka sama jej nawet wklepuje numery telefonów w komórkę, bo mama nie umie tego zrobić.
Ten przykład jest specyficzny, bo ta pani sama przyznaje, że lubi to robić i swoje ciało sprzedaje z przyjemnością.
MM: - U niej zaczęło się przypadkowo. Po rozstaniu z mężem wybrała się 30 lat temu na zabawę. Poderwał ją Włoch, poszli do hotelu. Po wszystkim znalazła na stoliku pieniądze, choć przecież nie z takimi zamiarami wychodziła z zabawy. Wtedy stwierdziła: dlaczego nie? Ja się bawię, oni płacą.
Sami jednak mówicie, że prostytucja to przede wszystkim ludzkie dramaty.
MM: - Jedna z bohaterek mówiła: robota jest fajna, aż do pierwszego zgwałcenia. Jeśli decydujesz się na taką pracę, możesz być pewny, że bardzo szybko tego doświadczysz.
Kiedyś Andrzej Lepper pytał przed kamerami: "czy można zgwałcić prostytutkę?". Ten cytat wyrządził ogromną krzywdę. Dziewczyny, które zostały zgwałcone, wbiły sobie do głów myślenie: "Nas zgwałcić się nie da. Jak pójdę na policję, powiem że jestem prostytutką i zostałam zgwałcona, to przecież mnie wyśmieją". I nie zgłaszają. Poza tym - w wielu przypadkach same nie potrafią ocenić, czy to już zgwałcenie, czy jeszcze ich praca.
Gdy mówimy o dramatach, trzeba zacząć od tego, jakie są w ogóle przyczyny podjęcia tego typu pracy.
MM: - Przyczyn jest nieskończenie wiele. Mnie uderzyła historia trzech pań, które chciały założyć biznes. Wzięły kredyt, ale biznes nie wypalił. Zaciągnęły chwilówki. Dług rósł, oczywiście wszystkie miały dzieci i żadna nie miała już męża, bo w kłopotach rozpadły się ich związki. Nie były w stanie utrzymać się z pensji w sklepie, wyjechały za granicę. Wszystkie spotkały się w tej samej agencji towarzyskiej. Od piątku do niedzieli zarabiały tam więcej niż przez miesiąc zwykłej pracy w Polsce.
PM: - W stosunku do kobiet, oczywiście poza tymi, które same chcą tak pracować, stosuje się różne sposoby łamania charakteru i zastraszania. Zaczynając od golenia głów na łyso, wielokrotnego gwałcenia, uzależnienia od narkotyków, po jeszcze bardziej drastyczne i sadystycznie wyszukane środki.
Na przykład - jedna z dziewczyn wyjechała z Polski do Niemiec do pracy w agencji. Gdy chciała przerwać tę pracę i wrócić do domu, alfons powiedział jej: "zrób test na HIV". Zrobiła, on sfałszował wynik. I mówili jej: "gdzie ty chcesz jechać? Z HIV nigdzie roboty nie znajdziesz”. I została. To już jednak wyrafinowane działanie przestępcze. Zazwyczaj tym procederem parają się osoby mniej lotne. Ich sposobem jest uporczywe znęcanie się i gnojenie ludzi. Do tego momentu, aż taka osaczona osoba myśli, że jest całkowicie zależna.
Przytaczacie statystkę z 2017 roku, według której odnotowano wtedy w Polsce 27 przypadków zmuszania do prostytucji. Mówiliście o tych liczbach ludziom działającym w seks biznesie, a oni wybuchali śmiechem. Jaka jest więc realna skala?
MM: - Prawdziwej skali nie da się określić. Przytaczamy w książce przykład dziewczyny więzionej w Niemczech. Sama chciała jechać do agencji towarzyskiej, ale na zupełnie innych warunkach. Gdy postanowiła wrócić do domu, została pobita, zmuszona do pozostania.
Skala w Polsce jest o wiele większa niż 27 wykrytych przypadków. Sama wspominana dziewczyna zna więcej przypadków osobiście. Tylko że to jest niepoliczalne, bo zdecydowana większość skrzywdzonych osób nigdzie tego nie zgłasza. Ze strachu przed oprawcami, ze wstydu.
PM: - Jeśli ktoś idzie do agencji albo na tzw. domówkę, może mieć z tyłu głowy myśl, że z większym prawdopodobieństwem trafi na zastraszoną dziewczynę bądź chłopaka, niż na taką osobę, która robi to z własnej woli.
Jeśli prostytutka mówi, że czerpie z tego przyjemność, to jest to tylko racjonalizowanie okoliczności. Poznałem kilka dziewczyn, tak zwane "escorty", z wyższych sfer. Nigdy w życiu nie powiedziałyby o sobie prostytutka. A nie daj Boże.
Przytaczają nawet takie przykłady: "jeśli dziewczyna mieszka na wsi i wybiera sobie najbogatszego chłopaka, to ona też jest prostytutką? Nie! To nasz sposób na utrzymanie!" I to jest właśnie jedna z podstawowych kwestii: ile z tych osób jest w ogóle szczera wobec siebie samych, a ile tylko racjonalizuje.
Pani Małgorzata, prostytutka z ulicy, mówiła nam o wielu strasznych rzeczach spotykających koleżanki po fachu. Pobicia, wywózki do lasu... Ale gdy spytaliśmy, co jej się przydarzyło, to zarzekała się, że nic. Tak samo z chorobami - nigdy nic nie złapała. Wyparcie, racjonalizowanie, brak szczerości...
Jak to się dzieje, że mimo tylu ostrzeżeń, artykułów, programów w telewizji dziewczyny wciąż wsiadają do tych busów jadących do Holandii czy Niemiec?
MM: - Część jest zaślepiona wysokimi zarobkami. Zadzwoniłam pod kilka numerów z ogłoszeń, zawsze oferowano mi bajkowe warunki. Będziesz w super hotelu, SPA, apartament, wysokie pieniądze, klienci z najwyższej półki. No i w twojej miejscowości nikt się nie dowie. A gdy taka dziewczyna przyjeżdża na miejsce najczęściej okazuje się, że zamykają ją w obskurnej kamienicy na obrzeżach, dostaje grosze i nie może uciec.
Co taka pokrzywdzona osoba może wtedy zrobić? Jak się ratować?
MM: - Przede wszystkim – musi odważyć się zrobić cokolwiek. Bo te osoby są przeważnie doszczętnie przerażone i zastraszone. Jeśli boi się pójść na policję osobiście, musi wykonać telefon. Na przykład do fundacji La Strada. Oni udzielają pomocy, ale nie będę mówiła o szczegółach takich działań, by nie podpowiadać stręczycielom. Taka kobieta otrzymuje wówczas ogromną pomoc i jest wyciągana z tego środowiska.
PM: - A ja takim optymistą nie jestem. Czasem po prostu nic się nie da zrobić. Po pomoc zgłasza się bardzo mało osób. W skali roku - kilkanaście. To jest nic. Po pierwsze - wstydzą się. Po drugie - są w takiej traumie, że nie są w stanie racjonalnie myśleć i działać. Czasem wolą samemu próbować wydostać się z takiego piekła, wyjechać jak najdalej i już nigdy do tego nie wracać. Albo opłacić się, wykupić.
Poza tym pamiętajmy o podstawowej kwestii: w wielu takich przypadkach biznes kontrolowany jest przez zorganizowane grupy przestępcze. I to nie są żarty. To, że te kobiety są często bite, to jedno. Ale są przecież zabijane. Załóżmy, że przyjeżdżasz do Polski, odbierają ci paszport. Nikt w twojej ojczyźnie nawet nie wie, że zniknąłeś.
Bardzo często organizowane są też pokazówki. Na oczach wszystkich kobiet wyciąga się z jedną i karze dla przykładu. Na przykład - oblewając kwasem. W książce opisujemy przecież takie zdarzenia. Wszystko to sprawia, że kobieta postawiona w takiej sytuacji nawet nie myśli, by się wyrwać.
Jasne, zdarzają się czasem szczęśliwe zbiegi okoliczności, ale jeśli pytasz nas teraz, co te kobiety mają zrobić, to odpowiadam: nie wiem. I to jest porażające.
Gdybyśmy dziś wyszli na ulicę i pierwszemu napotkanemu przechodniowi rzucili hasło: prostytutka, z wielkim prawdopodobieństwem reakcją byłaby pogarda. Przemierzyliście to środowisko, dużo widzieliście, rozmawialiście z różnymi osobami. Dziś gardzicie?
MM: - Absolutnie nie ma mowy o pogardzie. Od razu przypomniało mi się, jak podeszłam do jednej z takich kobiet i wyciągnęłam rękę na powitanie. W jej oczach zobaczyłem ogromne zaskoczenie. Bo jej codziennością są wyzwiska, wyśmiewanie.
Moje pytanie wynika bardziej z powierzchowności ocen. Większość ocenia tylko to, co widać. Nie ma pojęcia o tym, co pchnęło taką kobietę do takiej pracy. Albo jakie dramaty temu towarzyszą.
PM: - Mi jest daleko i do pogardy, i do śmiechu. W tym momencie głównym uczuciem, które mi towarzyszy, jest współczucie. Bo nawet jeśli zobaczyłbym na ulicy świetnie ubraną, zadbaną, znakomicie wyglądającą i cieszącą się z życia kobietę, która zajmuje się prostytucją, byłbym niemal pewny, że pod tym makijażem na pewno skrywają się ludzkie dramaty. To bowiem takie zajęcie, że nawet jeśli robisz to z własnej woli, z niektórymi sprawami po prostu musisz się zmierzyć.
MM: - Ta praca wiąże się z potężnymi konsekwencjami. Najczęstsze to uzależnienie od alkoholu, narkotyków, depresja, społeczne odrzucenie, szczególnie w małych miasteczkach. No i niestety dla części tych kobiet kończy się to tragicznie, samobójstwami.
Jak to się stało, że dziennikarskie małżeństwo wpadło na pomysł napisania książki o prostytutkach?
MM: - Po prostu lubimy ze sobą pracować. A pisać lubimy przede wszystkim o ciemnych stronach życia. Takiej książki o prostytucji w Polsce wcześniej nie było. Jasne, były pojedyncze historie, ale nikomu nie udało się dotrzeć tak głęboko, a przy tym potraktować temat tak szeroko.
PM:- Napisaliśmy już razem inną książkę. Niezwykle ciężką, której tworzenie przeorało nas psychicznie. Jej premiera też jeszcze przed nami. Na kolejną szukaliśmy jednak tematu lżejszego, który byłby dla nas odskocznią...
Okazało się jednak, że my nie potrafimy pracować na materiale mniejszego kalibru. Zrobiliśmy więc książkę o prostytucji i prostytutkach, zawierającą dla niektórych może i jeszcze mocniejsze historie. Jak widać, najlepiej pisze nam się o rzeczywistości, która nie ma na sobie pudru.
O autorach:
Magda i Piotr Mieśnik- dziennikarskie małżeństwo, pracują w Wirtualnej Polsce. "Prostytutki. Tajemnice płatnej miłości" to ich pierwsza wspólnie wydana książka.