Chcieli pomścić kolegę... zgwałcili ponad 50 kobiet

Ponad 50 kobiet zostało zgwałconych przez żołnierzy, którymi dowodził pułkownik rządowej armii na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga - informuje BBC. Według świadków, wojskowi chcieli pomścić kolegę, który został pobity na śmierć w miejscowości Fizi.

Według świadków przepytanych przez dziennikarzy i raportu ONZ, zbrodni w mieście Fizi dokonali wojskowi kierowani przez płk. Kibibi Mutware. Oskarżony odrzuca zarzuty.

Do wydarzeń doszło 1 stycznia, ale dopiero teraz reporterom udało dotrzeć się na miejsce tragedii.

W pierwszy dzień nowego roku w Fizi w prowincji Południowe Kiwu dwóch mężczyzn pokłóciło się o kobietę. Podczas walki jeden z nich ranił przeciwnika - żołnierza, którego szybko przeniesiono do miejscowego szpitala. Po chwili jednak do budynku wbiegło kilku niezidentyfikowanych mężczyzn. Wywlekli mundurowego przed szpital i skatowali na śmierć. Kilka godzin później, po zapadnięciu zmroku, do miasta wkroczył oddział wojska stacjonujący w pobliskim obozie. Żołnierze zaczęli atakować mieszkańców.

Zemsta

- To była godzina 19, a ci, którzy mnie gwałcili, byli członkami armii - powiedziała reporterowi BBC jedna z ofiar. - Było ich czterech: Kibibi i jego ochroniarze. Ukradli wszystkie nasze pieniądze i kosztowności - dodała kobieta, która nie chciała zdradzić swojej tożsamości.

Lokalny oddział organizacji Lekarze bez Granic i kongijscy medycy udzieli do tej pory pomocy 51 zgwałconym kobietom. Obawiają się jednak, że wiele kobiet zatai swoją krzywdę, bojąc się odtrącenia przez mężów i rodziny.

- Zostałam zgwałcona na oczach moich czterech dzieci - wyznała kolejna ofiara. - Czuję się zhańbiona, bardzo zhańbiona. Gdy spotykam dwóch lub trzech dyskutujących ludzi, wydaje mi się, że mówią o mnie, nawet jeśli tak nie jest - stwierdziła.

Wielu świadków zdradziło dziennikarzowi BBC, że widzieli, jak pułkownik Kibibi rozkazuje swoim podwładnym atakować cywili, aby pomścić zabójstwo kolegi. Taka sama wersja wydarzeń wyłania się ze śledztwa MONUSCO, oenzetowskiej misji stabilizacyjnej w Demokratycznej Republice Konga. "Błękitne hełmy” od 5 stycznia stale patrolują ulice Fizi. Zachęca to mieszkańców, którzy uciekli podczas najazdu, do powrotu do miasta.

Zaprzeczenie

Rzecznik armii w Południowym Kiwu potwierdził, że zbrodni dokonały siły rządowe. - Wszyscy winni zostali już aresztowani. Z miejsca zastosujemy wobec nich politykę zerowej tolerancji - zadeklarował.

Wśród zatrzymanych nie ma jednak pułkownika Kibibi Mutwary, który nadal pełni funkcję dowódcy 43. sektora w Południowym Kiwu podczas operacji Amani Leo (Pokój dzisiaj). Indagowany przez Thomasa Huberta z BBC wojskowy odrzucił wszelkie oskarżenia. Tłumaczył, że 1 stycznia opuścił obóz tylko na moment i na pewno nie było go w Fizi podczas natarcia. Utrzymuje, że atak przeprowadziła grupa żołnierzy, którzy nie posłuchali jego nakazu pozostania w bazie.

Pułkownik Kibibi jeszcze dwa lata temu był członkiem CNDP, brutalnej partyzantki, która walczyła z kongijskim rządem od 2006 roku. W wyniku porozumienia pokojowego jej bojowników wcielono do państwowej armii. Dziś toczą bój z innymi organizacjami rebelianckimi, które ciągle pustoszą wschód kraju.

Chaos w Południowym Kiwu trwa już od 16 lat. Masowe gwałty są jedną z najczęściej popełnianych przez wszystkie strony konfliktu zbrodni.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)