Chciały się zabić, bo nie zdały do trzeciej klasy
O niesłychanym szczęściu mogą mówić dwie 15-latki z Graczy na Opolszczyźnie, które rzuciły się wczoraj w 70-metrową przepaść wyrobiska kopalni bazaltu. Chodziły do tej samej drugiej klasy miejscowego gimnazjum i postanowiły popełnić samobójstwo, bo miały nie zdać do następnej klasy. Są w ciężkim stanie, ale — przeżyły.
13.06.2005 | aktual.: 13.06.2005 08:22
Do tragedii doszło przed godz. 14. Karolina W. i Marta Z. zaczęły opowiadać o swoich planach na ostatniej lekcji. Część koleżanek nie uwierzyła, ale Ania poszła za nimi, by spróbować odwieść je od desperackiej decyzji. Nie dała rady. Dziewczęta weszły przez płot na teren kopalni (jest ogrodzona i strzeżona całą dobę), po czym skoczyły w dół. Na szczęście nie spadły na sam dół, ale zatrzymały się w połowie osuwiska, w odległości 30 metrów od skraju urwiska.
- Gdy dotarłem na miejsce, strażacy znosili już do karetki Karolinę. Sam mieszkam w Graczach, dobrze znam tę dziewczynkę. Nigdy bym się po niej czegoś takiego nie spodziewał. Była przytomna, zdążyła mi powiedzieć, że wszystko ją boli, ale zupełnie nie czuje nóg — opowiadał „DZ” wstrząśnięty nadkomisarz Krzysztof Caputa, komendant komisariatu policji w Niemodlinie.
Dziewczęta zostały natychmiast odwiezione na oddział intensywnej terapii Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu.
- Mają poważne obrażenia. Złamane kończyny, jedna z nich ma też uszkodzony kręgosłup. Ale lekarze zapewniają, że ich stan jest stabilny — poinformowała nadkomisarz Anna Wawrzczak-Gazda, rzecznik prasowy KWP w Opolu. Policja nie potwierdza na razie szkolnego tła samobójczego zamachu. Z wnioskami chce poczekać na przesłuchanie wszystkich świadków, głównie — koleżanek Marty i Karoliny.
Komentuje psycholog społeczny Mira Olszewska: - Nie obciążałabym winą szkoły. Dzieci w tym wieku, w trudnym okresie dojrzewania, mają bardzo niestabilny stan psychiczny, jakaś klęska, także szkolna, działa tylko jako katalizator. Huśtawka nastrojów, burza hormonów, kłopoty z tożsamością.
- Dla dorosłej kobiety pryszcz na nosie problemem nie jest, dla nastolatki może być kwestią fundamentalną, bo ona jest dopiero na etapie budowania swojej tożsamości. Co zrobić, by zapobiec takim tragediom? Nie bagatelizować ich problemów, rozmawiać i wspierać, a nie tylko wymagać. Dzieci w tym wieku zawsze powinny mieć kogoś, rodzica czy mądrego nauczyciela, na kim mogłyby się oprzeć. A jeśli chodzi o przypadek z Graczy, to te dziewczęta i ich rodziny powinny mieć zapewnioną natychmiastową pomoc psychologa z górnej półki, specjalisty od interwencji kryzysowych. Bo przeżyły, ale będą musiały w tej swojej wiosce dalej żyć ze świadomością tego, na co się poważały.
Marek Świercz