Chciała oddać psy, bo ją denerwują. Nagabywała wolontariuszkę, która jej odmówiła
- Stwierdziła, że chce się ich pozbyć - mówi WP pani Basia ze stowarzyszenia Psijaciele. Kobieta, która do niej zadzwoniła, zażądała zabrania niechcianych psów. Gdy wolontariuszka odmówiła, kobieta napisała do niej, żeby "nie robiła fochów", bo "wyleci z pracy", a przyjechanie po zwierzęta to jej "zasrany obowiązek".
23.11.2018 | aktual.: 23.11.2018 19:17
Basia Bakalarczyk jest jedną z trzech osób prowadzących Chojeńskie Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierząt Psijaciele. Wszystkie działają na zasadzie wolontariatu. Zajmują się potrzebującymi i porzuconymi zwierzętami z terenu gminy Chojna. Jeśli mają miejsce, pomagają też w innych gminach. Na ten moment ich ośrodek jest przepełniony.
- W środę zadzwoniła do nas kobieta od razu z tonem roszczeniowym. Powiedziała, że ma psy i chce je oddać. Nie udało mi się wyciągnąć od tej pani żadnych szczegółów, typu dokładny adres, nazwisko, jakie to psy, w jakim wieku. Dowiedziałam się tylko, że jest kilka psów małych i cztery psy duże i że pani jest z Chełma, ale nie wiem, z czy Dolnego, czy z Górnego, a te miejscowości są obok siebie - opowiada WP pani Basia.
Na pytanie, dlaczego chce je oddać, kobieta powiedziała, że ją wkur….ją. - Otwarcie stwierdziła, że chce się ich pozbyć. Że psy ją denerwują, sąsiedzi się skarżą, więc ona ich nie chce - dodaje pani Basia.
"To wasz obowiązek zasrany"
Kobieta przez całą rozmowę była agresywna. - Wykrzykiwała, że ona żąda, że mamy je natychmiast zabrać. Tłumaczyłam jej, jaką jesteśmy organizacją i że nie należy do terenu naszej gminy. Odesłałam ją do Urzędu Miasta w Trzcińsku Zdroju. Poinformowałam, jakiej pomocy mogłaby się spodziewać. Ta pani mnie nie słuchała - mówi wolontariuszka.
- Później zadzwoniła drugi raz, że mam po te psy przyjechać. Odmówiłam, zaczęła pisać do mnie smsy - opowiada wolontariuszka. W wiadomościach kobieta pisze: "nie będzie pani fochów robić, bo może pani z pracy wylecieć". Kilka minut później dodaje: "proszę przyjechać po psy, to wasz obowiązek zasrany".
Pani Basia wyznaje nam, że takie sytuacje zdarzają się nagminnie. - Często ktoś nas wyśmiewa, obraża, rozkazuje nam i żąda od nas abyśmy rozwiązywały wszystkie problemy pro zwierzęce - dodaje.
Nie wiadomo, co się dzieje z psami
- Próbowałam do niej jeszcze dzwonić, żeby dopytać, czy na pewno zgłosi się do urzędu miasta. Ta pani rozłącza się, jak tylko do niej dzwonię - wyznaje wolontariuszka.
Pani Basia zgłosiła sprawę do Urzędu Miasta w Trzcińsku Zdroju. Poprosiła urzędników, aby zaalarmowali sołtysów dwóch wsi, w których może mieszkać kobieta. Wolontariuszka obawia się o los niechcianych psów.
Najprawdopodobniej w poniedziałek psy mają zostać odebrane kobiecie przez Urząd Miasta. - Ona podobno dostała trzy miesiące temu pismo nakazujące poprawę warunków i zadbanie o swoje zwierzęta. Najprawdopodobniej to zignorowała, dlatego teraz psy zostaną jej odebrane. Z tego co się dowiedziałam zostaną ulokowane w komunalce a docelowo w schronisku - mówi nam pani Basia.
"Narazie niech zostaną"
Udało nam się skontaktować z kobietą, nie chciała się przedstawić. Przyznała, że kontaktowała się ze stowarzyszeniem w sprawie swoich psów.
- Psy są zdrowe, całe, jeść mają co, tylko dokuczają. Nie ma gdzie ich trzymać. Nie wiem, co teraz zrobie. Narazie niech będą, ale karma jest droga. Kupię smycze i powiążę je, koło szopy będę trzymać - powiedziała nam kobieta.
- Chciałybyśmy, żeby wszędzie była straż miejska, która reaguje w takich przypadkach, ale u nas jej nie ma. Chciałybyśmy, żeby policja wiedziała, co zrobić w takich przypadkach, ale oni kompletnie nie wiedzą. Chciałybyśmy, żeby było takie miejsce, do którego można przyjechać transporterem, zapakować te psy, wywieźć żeby były szczęśliwe i miały swój dom. Ale takich miejsc po prostu nie ma - podsumowuje kobieta.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl