Charles Taylor winny zbrodni wojennych w Sierra Leone
Charles Taylor, były prezydent Liberii, został uznany przez
międzynarodowy trybunał za winnego zbrodni wojennych w sąsiednim Sierra Leone, gdzie wspierając
miejscowych rebeliantów wywołał wojnę. W latach 1991-2001 zginęło w niej około 100 tys. ludzi. Teraz został pierwszym od II wojny światowej przywódcą państwa, osądzonym przez międzynarodowy trybunał.
26.04.2012 | aktual.: 26.04.2012 15:30
O tym, ile lat spędzi w więzieniu, 64-letni Taylor przekona się 30 maja, kiedy sędziowie trybunału, obradującego w miasteczku Leidschendam pod Hagą ustalą i ogłoszą wyrok. Rzecznik brytyjskiego MSZ powiedział, że były prezydent odbędzie karę w więzieniu w Wielkiej Brytanii.
Taylor odpowiadał przed sądem specjalnym dla Sierra Leone w Hadze, który wyrok w jego sprawie ogłosi w późniejszym terminie. Proces trwał od 4 czerwca 2007 roku do 11 marca 2011 roku.
Byłemu prezydentowi Liberii postawiono 11 zarzutów, m.in. morderstw, gwałtów i wykorzystywania dzieci jako żołnierzy.
Czytaj więcej: Zanim odcięli ręce, pytali: "krótki czy długi rękaw"?
Jak pisał dla Polskiej Agencji Prasowej Wojciech Jagielski, polski dziennikarz i znawca Afryki, Taylor karierę watażki i grabieżcy zaczął w Boże Narodzenie 1989 r., gdy wywołał wojnę domową w rodzinnej Liberii. Pojawił się tam niespodziewanie po ucieczce z więzienia w USA (w styczniu gazeta "Boston Globe" podała, że z więzienia uwolnili go oficerowie CIA, werbując do współpracy) i przeszkoleniu partyzanckim w Libii.
W ciągu następnych 10 lat 3-milionowa Liberia stała się areną barbarzyńskiej wojny, w której w latach 1989-2003 zginęło ćwierć miliona ludzi, blisko jedna dziesiąta część ludności kraju.
Taylor odpowiadał jednak przed międzynarodowym trybunałem nie za zbrodnie popełnione w Liberii, lecz w sąsiednim Sierra Leone, gdzie wspierając miejscowych rebeliantów wywołał równie krwawą wojnę. Prezydent Liberii dostarczał między innymi broń rebeliantom, którzy płacili nielegalnie wydobywanymi diamentami. Na wojnie w Sierra Leone w latach 1991-2001 zginęło ok. 100 tys. ludzi.
Czytaj również: To był najgorszy prezydent w historii?
Sąd nad Taylorem zostałby może zapomniany, jak wciąż trwające procesy zbrodniarzy winnych ludobójstwa w Rwandzie. Przypomniała o nim sławna modelka Naomi Campbell, wezwana do Hagi na świadka, by opowiedziała, jak podczas dobroczynnej kolacji wydanej w 1997 r. przez Nelsona Mandelę, Taylor obdarował ją diamentami. Dziennikarze, którzy zapomnieli o Taylorze i jego zbrodniach zjechali się do Hagi, by zobaczyć i wysłuchać pięknej Naomi.
Mimo pogardy dla sądu, na rozprawy Taylor stawiał się elegancko ubrany w najdroższe garnitury, nienagannie przygotowany, dyrygujący swoimi adwokatami. W wyznaczonych mu na areszt celach zgromadził ogromną bibliotekę literatury prawniczej i pięknej. Adwokaci Taylora opowiadali, że ostatnio zaczytywał się w najnowszej książce Zbigniewa Brzezińskiego "Strategic Vision", wydanej w styczniu.
W haskim areszcie Taylor przeszedł na judaizm, regularnie przyjmuje w celi rabina i przestrzega szabasu, podczas którego nie naradza się nawet z adwokatami. W areszcie ożenił się też po raz trzeci (ostatnia żona, Jewel, rozwiodła się z nim, gdy wyjechał z Liberii, a dziś szefuje jego dawnej partii i zasiada w senacie), a nawet spłodził córkę. Jego obecna żona, Victoria, sprowadziła się dla niego z Afryki do Hagi.
64-letni Charles Taylor jest pierwszym przywódcą państwa, skazanym przez międzynarodowy trybunał za zbrodnie wojenne. Taylor, który w 2003 roku opuścił Liberię, został trzy lata później aresztowany w Nigerii. Początkowo miał być sądzony w stolicy Sierra Leone Freetown, ale Rada Bezpieczeństwa ONZ uznała, że mogłoby to zagrozić stabilności regionu.