Charków drugim Kijowem? "Rosjanie są wypierani pod swoją granicę"
To może być przełom na tym odcinku bitwy o Donbas. Ukraińska kontrofensywa na północ od miasta Charków nadal skutecznie wypycha siły rosyjskie w kierunku granicy rosyjsko-ukraińskiej. - Jeśli udałoby się całkowicie Rosjan wypchnąć z obwodu charkowskiego, Ukraina odniosłaby symboliczny i polityczny sukces, jak w przypadku Kijowa. Pytanie, czy ukraińskie wojska zdecydują się przekroczyć granicę, co w Moskwie byłoby odebrane jako atak na Rosję - mówi Wirtualnej Polsce płk rez. Piotr Lewandowski, weteran z Iraku i Afganistanu.
Według amerykańskiego think tanku Institute for the Study of War, ukraińska kontrofensywa na północ od Charkowa nadal skutecznie wypycha siły rosyjskie w kierunku granicy rosyjsko-ukraińskiej. A skuteczne działania ukraińskich wojsk ograniczają w dużym stopniu zdolność rosyjskiej artylerii do uderzenia w północno-wschodnie przedmieścia Charkowa.
Z kolei jak informował ukraiński Sztab Generalny, rosyjskie wojska miały zostać wyparte m.in. z miejscowości Czerkaskie Tyszki, Ruskie Tyszki i Bajrak w obwodzie charkowskim.
- Po raz pierwszy od 24 lutego, początku rosyjskiej inwazji, żyjemy już od dwóch dni bez zagrożenia ciągłymi ostrzałami wroga; niebawem, gdy nasi obrońcy wyprą przeciwnika z obwodu charkowskiego, będzie można bezpiecznie wracać do miasta - powiedział we wtorek mer Charkowa Ihor Terechow, cytowany przez agencję UNIAN.
Według płk rez. Piotra Lewandowskiego, weterana z Iraku i Afganistanu, byłego dowódcy Batalionu Ochrony Bazy w Redzikowie, to niewątpliwie sukces ukraińskich wojsk.
- Walki na tamtym odcinku toczą się między dwiema Brygadami Zmechanizowanymi Armii Ukraińskiej a żołnierzami 6. armii Federacji Rosyjskiej. Ukraińcy radzą sobie tam bardzo sprawnie, bowiem te jednostki walczą tam od początku wojny. Dzięki temu lepiej znają teren i topografię tego miejsca - mówi WP płk rez. Piotr Lewandowski.
Jak dodaje, "decydującym momentem kontrofensywy było odepchnięcie rosyjskich sił poza zasięg ich artylerii, szczególnie rakietowej". - Oczywiście środki rażenia precyzyjnego zawsze będą miały możliwość spowodować zniszczenia po ukraińskiej stronie. Niemniej jednak wiadomo, że Rosjanom tych środków brakuje, więc Ukraińcy będą ich spychać do samej granicy - podkreśla.
Ukraina zaatakuje Rosję na ich terenie?
W jego ocenie, wszystko wskazuje, że armia ukraińska podejdzie pod samą granicę.
- To im się najprawdopodobniej uda. Ciekawe, czy odważą się przekroczyć granicę i wkroczyć na obcy teren. To teraz kluczowe pytanie: co zrobią dalej? Czy jeśli armia rosyjska wycofa się na swoje terytorium, to Ukraińcy będą dalej ja ostrzeliwać? - mówi nasz rozmówca.
Podkreśla również, że "Rosjanie mogą wówczas potraktować takie działania jako inwazję na swój kraj". - A to się wiąże z możliwością przeniesienia konfliktu z rosyjskiej perspektywy na inny poziom. Poszedłby wówczas przekaz, że to Rosja została zaatakowana i musi się bronić. Teraz dla przykrycia porażek, Putin wmawia swojemu społeczeństwu, że Moskwa walczy nie z Ukrainą, ale z Zachodem - ocenia nasz rozmówca.
I jak dodaje, co prawda mieliśmy wcześniejsze działania ukraińskich wojsk specjalnych, uderzenia dronów i "wycieczki" śmigłowców na terytorium Rosji, ale Ukraina nigdy tego oficjalnie nie potwierdziła i zachowywała dyplomatyczne milczenie. - Gdyby nastąpił ostrzał artyleryjski, to już nie da się udawać, że Ukraina nic o tym nie wie - dodaje wojskowy.
Z informacji amerykańskiego think tank Institute for the Study of War wynika również, że Rosjanie przenoszą się na północ z obszaru miasta Izium. Chcą tym samym powstrzymać dalsze posuwanie się ukraińskich wojsk w kierunku granicy z Rosją.
Według płk rez. Piotra Lewandowskiego, to dobra wiadomość dla ukraińskich wojsk.
- Wskutek kontrofensywy pod Charkowem Rosjanie odsłaniają bardzo mocno swoje skrzydło na kierunku operacyjnym w Iziumiu. Co prawda tam jest bardzo trudny teren i gdyby armia ukraińska chciała wyprowadzić uderzenie na zachód i zaatakować w tamtym rejonie Rosjan, również musiałaby być bardzo ostrożna. Tam idą bowiem dostawy broni dla ukraińskiej armii. Pamiętajmy, że kontrofensywa w Charkowie nie oznacza, że wojska ukraińskie zyskują przewagę w pozostałych, kluczowych liniach frontu w Donbasie - mówi WP płk rez. Piotr Lewandowski.
Jak dodaje, "nie jest tak, że Rosjanie w pozostałych miejscach biją głową w mur". - Odnieśli sukces w Popasnej, którą ukraińskie siły broniły od początku wojny. Zajęcie tej dobrze ufortyfikowanej, obsadzonej bunkrami i tunelami miejscowości otworzyło armii rosyjskiej drogę do Siewierdoniecka. Z kolei w centralnej części Donbasu sforsowali odnogę Dońca, dzięki sprawnie przeprowadzonej przeprawie. Rosyjska batalionowa grupa bojowa poradziła sobie z tym zadaniem błyskawicznie - mówi.
W związku z kontrofensywą w obwodzie charkowskim, w mediach społecznościowych pojawiły się głosy, że siły rosyjskie zostały zepchnięte na wąski, ledwie 10-kilometrowy pas, a ten odcinek frontu jest zagrożony klęską Rosjan, podobnie jak na froncie wokół Kijowa i Sum.
Zdaniem płk rez. Piotra Lewandowskiego, między odcinkiem w Charkowie i w Kijowie jest jednak zasadnicza różnica.
- Spod Kijowa rosyjskie wojska odchodziły bez tzw. kontaktu z przeciwnikiem, czyli Ukraińcy pozwolili im się wycofać i zajmowali tereny, które Rosjanie opuszczali. Coś na zasadzie: "wczoraj byli, a dzisiaj ich nie ma". Co prawda miały tam miejsca starcia, ale nie tak jak obecnie pod Charkowem, gdzie rosyjscy żołnierze wycofują się, ale w walce. Patrząc na walki z perspektywy politycznej, to wypchnięcie Rosjan spod Charkowa, ma już taką samą symbolikę jak przy odparciu ataku na Kijów. Jeszcze raz podkreślę, to sukces ukraińskich wojsk - ocenia ekspert.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski
Posłuchaj nowego podcastu Outriders. Odgłosy, które usłyszycie w tle pochodzą z Kramatorska oraz innych miast Donbasu