Chaos w Wielkiej Brytanii z nowym numerem alarmowym
W Wielkiej Brytanii jest wielki bałagan z nowym numerem alarmowym 111 - lekarze zamiast pomagać osobom, które naprawdę tego potrzebują, są wysyłani do błahych przypadków, takich jak czkawka, ból gardła czy wrastający paznokieć. Karetka pojechała nawet do kota z biegunką.
12.04.2013 12:39
Infolinia 111, która ma zastąpić dotychczasowy serwis NHS Direct, przeznaczona jest dla pacjentów z symptomami nie zagrażającymi życiu, a także dla tych, którzy poszukują szybkiej porady medycznej.
Dyżurujący pod numerem 111 doradcy, dysponują wiedzą medyczną, ale nie wymagają kwalifikacji medycznych i w razie potrzeby przełączają pacjenta do danego specjalisty lub pod numer 999.
Niestety, system nie działa jak trzeba. Często dochodzi do sytuacji, że na ostry dyżur trafiają przekierowani przez operatorów pacjenci z błahymi dolegliwościami. Tak było w przypadku 16-latki, do której wysłano ambulans, bo użyła słowa "krwawienie". Jak się później okazało, nastolatce chodziło jedynie o radę dotyczącą miesiączki - informuje dziennik "Metro".
Tymczasem w Bristolu karetki wysyłane są do pacjentów, którzy cierpią na czkawkę i ból gardła. Natomiast w West Yorkshire, niektórzy chorzy czekali aż 14 godzin, zanim przyjechał do nich lekarz.
To nie koniec paradoksalnych sytuacji. Sanitariusz z Brighton opowiadał, jak pewna pani, która zadzwoniła w sprawie kota z biegunką, "jakimś cudem została przełączona na 999". - W czasie, kiedy tracimy czas na tak banalne przypadki, w radiu słyszymy, jak ktoś walczy o życie, bo zatrzymało mu się krążenie - zaznacza oburzony lekarz.
Usługa 111 stopniowo wprowadzana jest w całym kraju. W tej chwili obejmuje 22 spośród 45 obszarów w Wielkiej Brytanii.
(A.C.)