Chaos i rzeź w Biesłanie
Zarzuty chaosu, nieprzygotowania, szokująco wysokich kosztów piątkowego szturmu rosyjskich służb specjalnych - w takim tonie utrzymana jest większość komentarzy mediów i ekspertów dotyczących wydarzeń w Biesłanie, gdzie terroryści przetrzymywali w szkole jako zakładników około 1200 dzieci.
04.09.2004 | aktual.: 04.09.2004 19:51
Zdaniem rosyjskiej prasy, dramat zakładników w Biesłanie został rozwiązany według "najgorszego z możliwych scenariuszy". Media (m.in. dziennik "Izwiestija"), ostro krytykują też chaos, jaki panował podczas akcji służb specjalnych. Komunistyczna "Sowietskaja Rossija" przypomina tragedię sprzed dwu lat w moskiewskim teatrze na Dubrowce akcentując, że władze "najwyraźniej nie wyciągnęły żadnych wniosków z przeszłości". "Władze - jak się okazało - nie były w stanie zaplanować i zorganizować akcji. A być może - nie chciały tego uczynić" - pisze gazeta.
Brytyjskie media także krytykowały w sobotę sposób przeprowadzenia akcji przez rosyjskie siły bezpieczeństwa. "Reputację Putina niszczy nie tylko nieudolność w walce z terrorystami, ale również szokująco wysokie koszty operacji uwalniania zakładników. Podczas ataku sił specjalnych na teatr na Dubrowce zginęło 130 zakładników, liczba ofiar w szkole w Biesłanie jest jeszcze wyższa. To tragiczne, ale zakładnicy w Rosji musza się obawiać nie tylko porywaczy, ale i śpieszących im na ratunek" - pisze "The Daily Telegraph".
W podobnym tonie wypowiadały się w sobotę media francuskie. "Liberation" opublikowało w sobotę sceptyczne oceny rosyjskiego szturmu przez francuskich specjalistów. "Według informacji pochodzących stamtąd, Rosja nie przygotowała planu szturmu. Jeśli to prawda, jest to szokujące" - cytuje dziennik głos eksperta, który dodał, że na Zachodzie zwykle prowadzi się negocjacje, jednocześnie przygotowując plan na wypadek nagłego zaostrzenia sytuacji. "Wydaje się, że siły rosyjskie nie były na to przygotowane" - powiedział.
Pierwszy program niemieckiej telewizji publicznej ARD ocenił w wyemitowanym w piątek wieczorem komentarzu wydarzenia w Biesłanie jako "polityczną katastrofę" dla Putina. Zdaniem komentatora ADR, Rosja okazała się niezdolna do działania: "Nie strategia, lecz szereg chaotycznych wydarzeń doprowadził do szturmu na szkołę, który okazał się ludzką katastrofą dla zakładników i ich rodzin oraz polityczną katastrofą dla szefa Kremla".
Ostrożniejsi w ocenianiu i krytykowaniu władz rosyjskich są eksperci amerykańscy. Trudno jeszcze ocenić postępowanie wojsk rosyjskich. Były doniesienia, że kiedy niektóre dzieci uciekły, terroryści zaczęli do nich strzelać i to przyspieszyło akcję sił bezpieczeństwa; za wcześnie więc jeszcze oceniać Rosjan - powiedziała Celeste Wallander z waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS). Wyraziła jednak zdziwienie, że w czasie akcji odbijania zakładników cywile w pobliżu szkoły mieli tak wielką swobodę poruszania się, co mogło ich narazić na śmierć lub ciężkie obrażenia.
Zdaniem Jerzego Haszczyńskiego, który w sobotę komentował wydarzenia w Osetii na łamach "Rzeczpospolitej", miasto Besłan stanie się kolejnym symbolem nieporadności rosyjskich służb specjalnych. Następcy potężnego KGB nie potrafią zapanować nad tłumem i pozwalają uciec części terrorystów - podkreśla Haszczyński. Według komentatora "Rzeczpospolitej", znaczna większość Rosjan wybaczyła Putinowi śmierć kilkudziesięciu zakładników z Dubrowki, także tych, którzy zmarli tylko dlatego, że służby specjalne nie poinformowały lekarzy, jakich gazów użyto podczas akcji, i nie można było zastosować środków odtruwających. Nie wiadomo - jak podkreśla Haszczyński - czy po Besłanie czara goryczy się nie przeleje.
Ssocjolog prof. Ireneusz Krzemiński uważa, że przeciwstawienie się terrorystom, całkowicie lekceważąc właściwe ofiary - własnych ludzi - jest w całkowitej niezgodzie z zasadami demokracji. To dramatyczne wyzwanie dla rosyjskiej opinii publicznej - powiedział w piątek. W podobnym tonie wypowiadał się Zbigniew Nowak, szef Urzędu Ochrony Państwa w rządzie Jerzego Buzka. To była druga Dubrowka: nieudana akcja, w której nie liczono się z ofiarami, niemożliwa do przeprowadzenia w żadnym innym kraju - powiedział Nowak. Według niego, władze powinny maksymalnie przedłużać negocjacje, by wyprowadzić jak najwięcej zakładników i grać na zmęczenie terrorystów.
Pierwszy dowódca GROM Sławomir Petelicki ocenia piątkową akcję rosyjskich sił specjalntych jako nieprzygotowaną. Sceptycznie odnosi się do pomysłu szturmowania szkoły, nawet jeżeli atak sprowokowany został przez terrorystów. Oczywiście, jest zasada, że się atakuje, kiedy terroryści zaczynają zabijać zakładników, ale tam jest około tysiąca osób. Dla ratowania grupy kilku osób nie można poświęcać całej reszty - powiedział Petelicki. Także strateg z Akademii Obrony Narodowej gen. Stanisław Koziej jest zdania, że były inne metody "bezinwazyjnego rozwikłania sprawy, bo szturm to jest ostateczność".
Jednak Leszek Drewniak były zastępca dowódcy jednostki GROM inaczej ocenia działania rosyjskich służb specjalnych. Mogło być znacznie więcej ofiar - powiedział Drewniak podkreślając, że prawdopodobnie realizowano plan rezerwowy, który przewiduje natychmiastowy atak w przypadku otwarcia ognia przez terrorystów. Taki natychmiastowy atak jest zawsze najtrudniejszy dla każdej jednostki antyterrorystycznej - oświadczył tłumacząc chaotyczny przebieg dalszej akcji. Także inny były dowódca GROM - Roman Polko - podkreśla, że "jeżeli rzeczywiście było tak, jak mówią rosyjskie władze, i terroryści zaczęli rozstrzeliwać zakładników, to była konieczność (rozpoczęcia akcji), żeby resztę uratować". "Jeżeliby tym (terrorystom) popuścili w szkole, to za miesiąc byłyby dwie następne, na pewno".
Władimir Putin zapewnił w sobotę rano, że w Biesłanie rozpatrywano wszelkie możliwe warianty działań, ale nie planowano tam rozwiązania siłowego. "Wydarzenia następowały bardzo szybko i w sposób nieoczekiwany" - powiedział Putin podkreślając, że "przedstawiciele służb specjalnych wykazali szczególne męstwo", ale i oni "ponieśli wielkie ofiary".
Rosjanie twierdzą, że nie zamierzali szturmować szkoły i że do zmasowanego ataku doszło, gdy terroryści otworzyli ogień do próbującej uciec grupy dzieci. Wiele szczegółów z samego szturmu na razie jest nieznanych. Według agencji Itar-TASS, większość ofiar zginęła w wybuchach ładunków, detonowanych przez terrorystów oraz po zawaleniu się dachu szkolnej sali gimnastycznej, gdzie komando przetrzymywało ponad tysiąc zakładników. Nie wiadomo na razie, jaki był dokładny skład etniczny terrorystycznego komando. Według Rosjan co najmniej 10 osób stanowili w nim arabscy bojownicy, zaś wcześniejsze doniesienia mówiły, że w oddziale są m.in. Ingusze i Czeczeni.
Niezależnie od ocen przeprowadzonego przez Rosjan szturmu wzięcie dzieci na zakładników postrzegane jest jako bestialstwo, przekroczenie przez terrorystów ostatnich wyobrażalnych granic okrucieństwa. Nawet Ramzan Ampukajew wiceprezydent Ogólnoświatowego Kongresu Czeczeńców potępił w piątek wydarzenia w Osetii dodając, że "jest to bardzo tragiczne wydarzenie: po pierwsze dla ludzi, po drugie dla politycznego i społecznego wizerunku Czeczeńców na scenie międzynarodowej".