Certyfikat na konkurs
Do egzaminu na dyrektora generalnego w
Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim dopuszczono tylko urzędnika, który
na tym stanowisku był już zatrudniony. Inni chętni odpadli, bo od
kandydatów wymagano, by mieli certyfikat dostępu do informacji
ściśle tajnych - pisze "Rzeczpospolita".
23.02.2004 07:00
"Stawianie takich warunków to sposób eliminowania konkurentów" - mówi Jan Pastwa, szef służby cywilnej. Konkurs na stanowisko dyrektora generalnego w Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim zakończył się tydzień temu. Wygrał go Andrzej Tanajewski, dotychczas p.o. dyrektora, zatrudniony na tym stanowisku dwa lata temu poza konkursem - podaje gazeta
Mimo że jeszcze pięć innych osób miało ochotę ubiegać się o tę funkcję. Żadna z nich nie została nawet dopuszczona do egzaminów, ponieważ pojawił się nietypowy warunek: posiadanie certyfikatu dostępu do informacji ściśle tajnych. Nigdy wcześniej podczas konkursu na stanowisko dyrektora generalnego w jakimkolwiek urzędzie nie wymagano takiego dokumentu - pisze "Rzeczpospolita".
Certyfikaty dostępu do informacji ściśle tajnych ma niewielu urzędników, wydaje je Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Osoba, która nie miała wcześniej takiego poświadczenia i chce stanąć do konkursu, nie dostanie go. "ABW może wydać poświadczenie tylko na wniosek przełożonego, nigdy na własną prośbę pracownika" - tłumaczy na łamach dziennika Magdalena Stańczyk, rzecznik ABW.
Przewodniczący Rady Służby Cywilnej prof. Mirosław Stec również zauważa, że przepisy nie określają tego problemu. Jednocześnie dodaje, że nie widzi powodu, dla którego w jednym urzędzie wojewódzkim od kandydata na dyrektora wymaga się takiego dokumentu, a w pozostałych nie. "Urzędy wojewódzkie są bardzo podobne pod względem struktury i organizacji" - tłumaczy Stec. "Taki wymóg można potraktować jako element ograniczający możliwość uczestniczenia w konkursie" - cytuje prof. Steca "Rz".