Świat"Cenny ładunek" na pokładzie zaginionego samolotu? "Nawet kilka ton złota"

"Cenny ładunek" na pokładzie zaginionego samolotu? "Nawet kilka ton złota"

Jak mówił na antenie TVN24 pilot boeingów, kpt. Dariusz Sobczyński, na pokładzie zaginionego malezyjskiego samolotu mógł być "cenny ładunek" - nawet kilka ton złota. Zastrzegł, że to informacja nieoficjalna, przekazywana sobie tylko przez pilotów. Tymczasem władze Indii poinformowały w niedzielę, że zawieszają poszukiwania w rejonie Morza Andamańskiego i Zatoki Bengalskiej zaginionego - przed ponad tygodniem - samolotu. Na pokładzie maszyny było 239 osób.

"Cenny ładunek" na pokładzie zaginionego samolotu? "Nawet kilka ton złota"
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Hotli Simanjuntak

15.03.2014 | aktual.: 16.03.2014 06:45

- Na Oceanie Indyjskim jest wyspa Nikobar z pasem, na którym zaginiony boeing mógłby wylądować. W rozmowach z pilotami dowiedzieliśmy się, że na pokładzie malezyjskiego samolotu mogło być kilka ton złota. Mógł to być jeden z elementów, dla których samolot został uprowadzony - powiedział w programie "Wstajesz i weekend" pilot boeingów kpt. Sobczyński.

Jak zauważył, gdyby samolot rzeczywiście został porwany, musiałaby to zrobić osoba, która ma dużą wiedzę o terenie i umiejętności pilotażowe. - Musiało nastąpić wyłączenie wszystkich urządzeń identyfikujących. Po zejściu na bardzo niską wysokość taki samolot zniknie zupełnie - dodał kpt. Sobczyński.

Zaginiony samolot malezyjskich linii lotniczych mógł zostać porwany - nie wyklucza tego premier Malezji. Mija tydzień od czasu, gdy Boeing 777 zniknął z radarów w czasie lotu z Kuala Lumpur do Pekinu. Mimo zakrojonej na szeroką skalę akcji poszukiwawczej, maszyny nie udało się dotąd odnaleźć.

Malezyjskie władze ogłosiły, że katastrofa mogła być efektem celowego działania kogoś na pokładzie samolotu. Zdaniem premiera tego kraju, w maszynie zostały wyłączone urządzenia do lokalizacji, a według odczytów satelitarnych, samolot zmienił kurs i leciał jeszcze przez co najmniej 7 godzin.

Rzecznik Aeroklubu Polskiego i ekspert lotniczy Leszek Chorzewski mówi, że najważniejszym zadaniem dla śledczych jest teraz odnaleźć czarne skrzynki. - To na podstawie zapisów z tych skrzynek będzie wielka szansa, by odtworzyć to, co stało się z tym samolotem. Nadajniki skrzynek pracują przez 30 dni, zatem jest jeszcze około trzech tygodni, by je odkryć i odczytać - wyjaśnia Chorzewski.

Ekspert również podkreśla, że cała sprawa jest bardzo zagadkowa. Jego zdaniem chaos informacyjny wokół katastrofy może wynikać z faktu, iż śledczy nie podają do wiadomości wszystkich danych, którymi dysponują. - W tak przedziwnych zdarzeniach zawsze kryje się jakaś tajemnica. Nie przypuszczam, żeby to zamieszanie wynikało z nadmiernego bałaganu w pracy służb. Na pewno są czynniki, których nie ujawnia się na bieżąco. Takiego śledztwa nie prowadzi się w świetle kamer - dodał ekspert.

Rano policja przeszukała dom 53-letniego pilota samolotu malezyjskich linii lotniczych.

Indie: zawieszamy śledztwo

- Operacja została zawieszona. Czekamy na dalsze instrukcje z Malezji. Do tej pory niczego nie znaleźliśmy - oświadczył rzecznik indyjskiej armii na Andamanach i Nikobarach porucznik Harmit Singh.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)