Cejrowski: krzyczeli "złodzieje" na opozycję? To nie inwektywy
Wojciech Cejrowski zachwyca się przemówieniem Donalda Trumpa w Warszawie, poruszył go szczególnie wątek religijny. Do gustu przypadły mu też okrzyki sympatyków prezydenta USA i PiS, którzy krzyczeli w stronę opozycji i Wałęsy obraźliwe hasła.
- On się odnosił stale do narodu polskiego i Boga. Powiedział, że cywilizacja bez Boga to jest obca jakaś, to mordercy, którzy do nas przychodzą. Dla niego ważna jest wolność osobista i Bóg. Jego żona się modliła o błogosławieństwo dla USA na stadionie, mówiła "Ojcze nasz", Trump modlił się wielokrotnie. Obronił siostrzyczki zakonne, które były przez Obamę prześladowane, bo nie chciały fundować aborcji swoim pracownikom. Obama zmuszał katolickie siostry zakonne do tego, żeby w ramach pakietu zdrowotnego fundowały aborcję swoim sprzątaczkom. Trump to wszystko cofnął. Dla niego ważne są "Bóg, Honor, Rodzina" - mówił Cejrowski w "Minęła 20" w TVP Info.
Jego zdaniem słowa Trumpa o tym, że "skonfrontujemy się ze śmiertelnymi zagrożeniami i wygramy", oznacza, że "mamy islam do pokonania jako całość, islam, który nic nie robi z ekstremistami, z tym, co ma w środku". Stąd wniosek pierwszego "kowboja RP", że trzeba "walczyć z całym islamem, bo powizycie Trumpa na Bliskim Wschodzie coś się ruszyło, ale niemrawo". Cejrowski usłyszał też w przemówieniu Trumpa walkę z biurokracją europejską, bo jest "za dużo przepisów i regulacji".
Według "satyryka i przedsiębiorcy zamieszkałego w Arizonie", jak przedstawił go Michał Rachoń, Donald Trump jest "prawdziwy w przeciwieństwie do innych pudrowanych polityków". Zdaniem Cejrowskiego prezydenta USA zaskoczyło, że "w Polsce - pierwszym kraju poza Izraelem i Arabią Saudyjską - naród witał go owacyjnie, skandował "Donald Trump", jak na wiecach w Stanach". - Trump mówił o walce Polaków w Powstaniu Warszawskim w konktekście trwającej w Europie wojny cywilizacyjnej - stwierdził z uznaniem Cejrowski.
Michał Rachoń pokazał filmiki, na których tłum zebrany na Placu Krasińskich krzyczał na polityków opozycji: "Złodzieje, złodzieje". - To żadne inwektywy, to zebranie sprawozdawczo-wyborcze. Naród ma prawo krzyczeć, co chce, ocenia swoich pracowników. Tak, to są złodzieje przyłapani na machlojkach i złodziejstwach - stwierdził zdecydowanie autor programu "Boso po świecie".
Tak samo Cejrowski usprawiedliwiał ludzi krzyczących na Lecha Wałęsę "Bolek". - Naród się zachował, jak mu się wolno zachować. Trump był elegancki wobec Wałęsy, powitał go jak symbol z dawniejszych lat. Thatcher, Reagan, Jan Paweł II też myśleli, że on jest chłopak szczery, a nie z Bundeswehry - zażartował komik. Dostało się też Ryszardowi Petru (tłum krzyczał "Na Maderę") - Cejrowski jest podejrzliwy wobec lidera Nowoczesnej. - Skąd miał pieniądze na kampanię wyborczą. Kim są jego rodzice, co tam jest przypięte do niego. Nic nie wiemy - perorował z szerokim uśmiechem "prawicowy" kowboj.
Prowadzący program był jak co czwartek wyraźnie rozbawiony brakiem politycznej poprawności "kowboja", który na koniec programu trzykrotnie zaprezentował kolorowe skarpetki, symbol poparcia dla Trumpa.