CBA tropi SLD‑owski "układ"
PiS chce, żeby Centralne Biuro
Antykorupcyjne zajęło się tropieniem SLD-owskiego układu
finansowego w spółkach skarbu państwa - pisze "Gazeta Wyborcza".
Wysoki rangą polityk PiS tak charakteryzuje ten układ: - SLD obsadzało swoimi ludźmi stanowiska członków zarządów, rad nadzorczych i dyrektorów w spółkach skarbu państwa. Tylko w KGHM i spółkach zależnych jest około 300 takich posad. Z sygnałów, które do mnie docierały, wynika, że ci ludzie musieli przekazywać część wynagrodzenia na partię. To nie były legalne dotacje. Pieniądze przekazywano z ręki do ręki. Być może finansowano z nich kampanie wyborcze polityków lewicy. Powinno tym się zająć CBA.
Mariusz Kamiński, szef tworzącego się Biura: - Słyszałem o różnych mechanizmach nielegalnego finansowania partii politycznych. Gdy CBA zacznie działać, będziemy to sprawdzać.
Istnienie takiego mechanizmu potwierdza jeden z byłych menedżerów związanych z KGHM za rządów AWS: - Z moich informacji wynika, że była nieformalna umowa: wyższa kadra menedżerska, np. dyrektorzy kopalń lub członkowie zarządów spółek, ma wpłacać na partię od 5 do 8 proc. poborów netto - mówi, zastrzegając anonimowość.
Zdecydowanie zaprzecza temu Wiktor Błądek, były prezes Polskiej Miedzi i członek SLD w powiecie lubińskim: - Nie dzieliłem się z partią zarobkami. To samo mówi Ryszard Zbrzyzny, poseł SLD z Lubina i szef tamtejszych struktur SLD. Według Zbrzyznego we władzach KGHM zasiadało zaledwie 20 członków SLD.
Przewodniczący SLD Wojciech Olejniczak mówi, że pieniędzmi z partią - 7% wynagrodzenia brutto - muszą dzielić się tylko parlamentarzyści i samorządowcy. - W przypadku posłów to ok. 700 zł miesięcznie. Jeśli chodzi o prezesów spółek, bylibyśmy szczęśliwi, gdyby prezes Chalupec (PKN Orlen), który rzekomo z naszego nadania trafił do Orlenu, oddawał nam choć 1% swoich miesięcznych poborów. Niestety, tak nie jest. (PAP)